Nasz syn jest... Specyficzny. Generalnie to nie mamy z nim ani dobrego ani złego kontaktu, tylko zwyczajnie go nie lubimy. Wiecie, co jakiś czas zadzwoni i opowiada co u niego słychać, ale nas to zwyczajnie nie interesuje i nudzi. Moja żona ma na niego taki sposób ze jak z nim gada to go zawsze o dziewczyny wypytuje (przy jego wzroście, wadze i zakolach to są pytania retoryczne). On się wtedy denerwuje i
Kisne z tych ludzi co rano p------ą się z jakąś skrobaczka przez 5 minut. Ja przed wyjściem zagotowuję wodę i nalewam w butelkę potem.wylewam na szyby i po 20 sekundach można jechać. Wiem Ameryki nie odkryłem i sposób stary jak świat. No chyba że skrobanie niektórym sprawia przyjemność to spoko skrobcie se xD #motoryzacja #zima
- Nie rozumiesz – dziadek przetarł załzawione oko wierzchem spierzchniętej dłoni. – Dopiero, gdy napiję się tego wina, wyglądam tak jak teraz. Dla was „Amarena” to, jak rzekłaś, zwykły jabol. Dla nas magiczny napój, który naprawdę nieziemsko smakuje. Jak już umrzesz, to zrozumiesz, o czym mówię. - Daj łyka. Dziadek podał wnuczce „Amarenę”, która brutalnie przetoczyła się przez jej przełyk, wywołując natychmiast nieprzyjemne palenie w żołądku. „Chyba jednak żyję”, pomyślała, i przysiadła obok dziadka.
@nunkun: super piszesz, ale te fragmenty są tak krótkie, że nic nie wnoszą do historii, do tego urywają się w momencie kiedy w końcu mógł się pojawić jakiś konkret. Daj albo dłuższe fragmenty, albo konkretniejsze bo zaczyna to wyglądać jak moda na sukces, gdzie jak bohater się potknie to przez 20 odcinków się przewraca.
Pani Jola z „Apteki z Uśmiechem” nabiła na kasę wodę utlenioną i rivanol. - Powinna sobie pani teraz przykładać coś zimnego... - tłumaczyła, a Kasia patrzyła to na nią, to na swojego martwego, owiniętego kocem dziadka, który klapnął sobie beztrosko na dziecięcym krzesełku, przeglądając rysunki znudzonych pociech klientów apteki. - Nie wiem czy to dobry moment – uśmiechnęła się pani Jola. - Ale jakby co, to mamy dzisiaj promocję środków na komary. Powoli zaczyna
Listopadowa słota, a ja wracałam do domu przez Milanówek, popilotowawszy rodziców na drogę numer 579 w kierunku Błonia. - A na pewno nie chcecie z Warszawy wracać siódemką? – zapytałam. – Nawigacja twierdzi, że tak będzie szybciej prawie o godzinę. - Nie, bo się zgubimy, rozbijemy, taki ruch w tej Warszawie – sapnęła mama, moszcząc się w wypełniających auto jabłkach odmiany ‘Jonagold’. I tak się zgubili. Zamiast jechać wskazaną drogą prosto, skręcili na autostradę. Mama,
#f1 #kubica
źródło: comment_1582718917Y5KuplDBzLfL3XBCOE9LhS.jpg
Pobierzźródło: comment_1582731249Q2OqJeBVC4iJYpM4vfNn5L.jpg
Pobierz