Wpis z mikrobloga

- Szczerze mówiąc, po życiu instruktażowym spodziewałam się raczej czegoś innego.
- To znaczy?
- Czegoś w rodzaju pomieszania reklamy serka Almette i kampanii promocyjnej
Doliny Noteci.
- A po co mielibyśmy pokazywać coś takiego?
- Żebym doceniła to, co straciłam - podziwiając piękne widoki i przeżywając sielankowe chwile? Bym zatęskniła za życiem, które jest piękne?
- Życie, Kasiu, nie jest piękne. Piękne chwile zdarzają się rzadko. Życie jest koszmarne. Przede wszystkim - jest koszmarnie długie. A na koniec i tak kończy się porażką. Czyli śmiercią.
- Nie rozumiem. Dlaczego miałabym je w takim razie doceniać?
- Bo jest ciekawe. Przeżyłaś ćwierć wieku - i być może będziesz żyć jeszcze trzy razy tyle – a już widziałaś, jak świat zmieniał się pod wpływem komputerów, internetu i telefonii komórkowej. Przeżyłaś upadek Związku Radzieckiego, atak na World Trade Centre, śmierć księżnej Diany i Małyszomanię. Dorastałaś w czasie burzliwej transformacji ustrojowej, w epoce galopujących zmian klimatycznych i modowych blogerek.
- Ależ przemowa, dziadku.
- Nazywaj to sobie jak chcesz. Ja jakoś specjalnie długo po ziemi nie chodziłem, a mogę się pochwalić, że przeżyłem i Holokaust, i Stalina. Pamiętam lądowanie na Księżycu, pierwszy telewizor w mieście, cygańskie tabory na zamkowych błoniach. Te Cyganki... – dziadek mlasnął, westchnął, a następnie zamilkł.
- No, co z tymi Cygankami?
- Widzieliśmy z chłopakami nieraz, jak się kąpały w Łydyni. Takie śniade były, krzepkie...
- Dziadku?
- Słucham?
- Nigdy bym nie pomyślała, że gdy usnę po nieudanej próbie samobójczej, przyśnisz mi się akurat ty – powiedziała dziewczyna. – A tym bardziej, że będziesz mi w snach opowiadał o swoich pierwszych doświadczeniach erotycznych z wędrownymi Cygankami w roli głównej.
- Dlaczego miałbym ci się śnić?! – zdenerwował się dziadek.
- Byłam zmęczona, wsiadłam do samochodu, zamknęłam oczy i już porządnie zapluszczałam, gdy zapukałeś w szybę.
- No i?
- Od początku wiedziałam, że to sen. Najdziwniejszy, jaki kiedykolwiek miałam.
Dziadek uderzył wnuczkę w twarz. Otwartą dłonią. Oblizała piekące usta, i poczuła metaliczny smak. Dotknąwszy dłonią dolnej wargi, patrzyła to na swoje zakrwawione palce, to na kocyk z Ikei otulający głowę dziadka. Miał identyczny odcień, co krew.
- Masz apteczkę w bagażniku? – zapytał dziadek.
- Nie.
- Przepraszam, zawsze byłem dość porywczy. Trzeba szybko odkazić tę ranę.

#nunkunpisze
  • 6