Wpis z mikrobloga

Pani Jola z „Apteki z Uśmiechem” nabiła na kasę wodę utlenioną i rivanol.
- Powinna sobie pani teraz przykładać coś zimnego... - tłumaczyła, a Kasia patrzyła to na nią, to na swojego martwego, owiniętego kocem dziadka, który klapnął sobie beztrosko na dziecięcym krzesełku, przeglądając rysunki znudzonych pociech klientów apteki.
- Nie wiem czy to dobry moment – uśmiechnęła się pani Jola. - Ale jakby co, to mamy dzisiaj promocję środków na komary. Powoli zaczyna się sezon, a promocja tylko dziś.
Pani Jola mrugnęła filuternie, stawiając na ladzie żółtą tubę. Rysunek na tubie przedstawiał kometę przecinającą Układ Słoneczny. Spojrzawszy z bliska, można było dostrzec, że kometa musuje, ciągnąc za sobą długi warkocz bąbelków. I że planety w tle to tak naprawdę orbitujące plastry cytryny.
- Ale czy na pewno witamina C działa na komary? – zapytała Kasia, skonsternowana.
- Nie działa. Ale też jest w promocji. Zaraz pani dam to, co panią przed komarami skutecznie ochroni – pani Jola wciąż się uśmiechała, znikając na zapleczu, i cały czas apelując o schładzanie wargi lodem i przemyślenie zakupu kilku opakowań przecenionej witaminy C.
Na początku dziewczyna miała wrażenie, że pani Jola po prostu ignoruje dziadka, zachowując się tak, jakby były same, i jakby najzwyczajniej w świecie chciała odwieść jej uwagę od gnębiących Kasię boleśnie ust. Od kilku chwil stawała się jednak coraz bardziej pewna, że aptekarka po prostu dziadka nie widzi. I o ile na początku kusiło ją, by przy pani Joli widowiskowo się z dziadkiem pokłócić - tak teraz jakaś część jej protestowała, przekonując, że to zły pomysł.
- Mam! To na pewno zadziała. Przeciwko chmarze komarów tygrysich i przeciw hurmie kleszczy – wróciwszy z zaplecza, pani Jola powiedziała z uśmiechem. - Przed widliszkami nawet panią ochroni. Wie pani, co to są widliszki?
- Nie za bardzo.
- Widliszki przenoszą malarię.
- To ja wezmę rivanol, wodę utlenioną, witaminę C. I ten spray – zdecydowała Kasia. – Skoro działa na te wszystkie owady...
- I nie tylko na nie. Działa też na bąki. Gzy. I meszki – pani Jola zmarszczyła się w zamyśleniu.
- To świetnie.
- Ten spray odstrasza również kuczmany – ciągnęła pani Jola.
- Kuczmany z pewnością muszą jeszcze gorsze od komarów – odparła Kasia, obserwując, jak znudzony dziadek przechadza się w te, i we wte. Przez zamknięte drzwi.
- Stop kuczmanom! – pani Jola puściła oczko, głośno stuknąwszy o blat przecenioną witaminą C.
Kasia zapłaciła za wszystko i wyszła na zewnątrz, gdzie dziadek siedział na parapecie apteki, popijając z gwinta tanie wino.
- Dziadku, daj spokój, nie pij „Amareny”. Kupię ci coś lepszego – zaproponowała, przyglądając się z niesmakiem etykiecie napoju.
Dziadek oblizał się błogo, wziąwszy solidnego gula.
- Przecież to śmierdzi siarą – przekonywała, i nagle doznała olśnienia.
Siedział przed nią człowiek.
Szczupły, szpakowaty mężczyzna z kocykiem z Ikei narzuconym na ramiona na wzór ponczo. Jego twarz, czerwona, lśniąca i pokryta rzadką szczeciną, wyglądała jak olbrzymia truskawka GMO. Był wzrostu ojca, i tak jak on miał maleńkie oczy, które przypominały szparki na monety w sklepowych wózkach.
Gdy w dzieciństwie powiedziała o tym skojarzeniu ojcu, zdarzało im się bawić w Remę 1000 - Rema 1000 była marketem w jej rodzinnym mieście. Wręczała ojcu złotówkę, a on trzymając ją między łukiem brwiowym a powieką, chodził po domu na czworaka. Kładła mu na plecach pomarańcze, stare numery „Hasła Ogrodniczego”, pudełka zapałek i przeróżne szpargały – aż zebrało się ich tyle, że z hukiem spadały na ziemię. Widok kaprawych oczu dziadka przypomniał jej o tym wszystkim po latach.
- Dziadku, okłamałeś mnie – powiedziała.
- Z czym niby?
- Myślałam, że jesteś jakimś gnijącym kościotrupem. A tak naprawdę siedzi przede mną podstarzały pijaczek.
- Zasługa „Amareny”.
- No, bez wątpienia.

#nunkunpisze
  • 3