Hejka Miraski i Mirabelki,
Potrzebna opinia czy to ja mam schizy czy mój różowy to potwór bez serca.
Obraz sytuacji:
- My- Mlode małżeństwo
- kaszojad 1 msc
- świeżo kupione mieszkanie w starym budownistwie ktore sam remontowałem przez ostatnie 4 miesiące
Potrzebna opinia czy to ja mam schizy czy mój różowy to potwór bez serca.
Obraz sytuacji:
- My- Mlode małżeństwo
- kaszojad 1 msc
- świeżo kupione mieszkanie w starym budownistwie ktore sam remontowałem przez ostatnie 4 miesiące
Wiecie co mnie najbardziej wkurza w rozmowach z ludźmi?
To, że nie potrafią słuchać. Naprawdę. Tak patologicznie.
Przykład? Rozmawiam z ojcem o książkach. Mówię, że przeczytałem nie wiem.. Harrego Pottera. On mi na to: JA JAK BYŁEM W PODSTAWÓWCE CZYTAŁEM O INDIANACH blablabla. I zaczyna się monolog. Utrata kontaktu z rzeczywistością. Przez następne 10 minut mogłoby mnie nie być. Można postawić kukłę i rozmowa będzie przebiegać tak samo. Tam dochodzi do takiego punktu zapalnego na zasadzie słowa klucz i ludzie zaczynają monolog. Akcja - reakcja. Słowo książka? Ok, zacznę mówić o sobie, przecież na tym polega rozmowa. O tym, że trzymałem książkę w ręku, że podcierałem się stroną z książki jak zabrakło papieru, że biłem starą po głowie książką. Patologia.
Nie lubię generalizować, ale większość ludzi, którą znam nie interesuje co mówi druga osoba. Stajesz się przedmiotem w rozmowie, nie ma podmiotowości.
Nie wiem skąd to się bierze. To boli zwłaszcza jak dotyczy to bliskich osób. Czasem wystarczyłyby 2-3 pytania, a ta rozmowa mogłaby być rozmową. A nie wymianą swoich spostrzeżeń jak piłeczka tenisowa w finale Rolanda Garrosa. Nie mówię, że każda rozmowa ma mieć schemat, lecz to patologiczne niesłuchanie uważam, że jest plagą naszego społeczeństwa.