Wpis z mikrobloga

#przegryw

W ciągu ostatnich kilku dekad w wielu krajach na całym świecie zauważalny jest spadek liczby urodzeń, a trend ten nie omija realnie żadnego państwa (polaczki nie bójcie siem). Temat ten staje się coraz bardziej naglący, szczególnie w kontekście demograficznych prognoz, które wskazują na starzenie się społeczeństw i spadek liczby ludzkich rąk do pracy. Warto zadać sobie pytanie: dlaczego tak bardzo zależy nam (lub komuś) na tym, by „kręcić” ten świat dalej? Po co starać się o zachowanie wzrostu liczby urodzeń, skoro nie jesteśmy w stanie zapobiec naturalnym procesom, które prowadzą do końca nie tylko naszej cywilizacji, ale i planety?

Planeta tzw. ziemia, niezależnie od tego, jak bardzo będziemy się starać, nie zostanie uratowana. Zmiany klimatyczne, które dziś wywołują tak wielki niepokój, są w rzeczywistości częścią naturalnego cyklu. To, co nam się wydaje katastrofą, to tak naprawdę zjawiska, które miały miejsce na Ziemi od zawsze. Zmiany klimatyczne, wymieranie gatunków, przesunięcia geograficzne. Z punktu widzenia natury to po prostu entropia, proces, który prowadzi do chaotycznej przemiany, nie zawsze zgodnej z ludzkimi oczekiwaniami. Dla nas, jako tzw. gatunku, może być to niewygodne, ale dla samej planety to tylko kolejny etap w jej długiej historii. Planeta nie troszczy się o nas, nie stara się nas „uratować” z tego procesu. To my sami nadajemy tym procesom znaczenie i postrzegamy je przez pryzmat naszej egzystencji. A przecież życie samo w sobie, w swojej istocie, jest wyłącznie szkodliwe.

Chociaż możemy próbować stworzyć lepsze warunki dla życia, to i tak nie jesteśmy w stanie uniknąć końca. Dla naszej cywilizacji i wszystkich jej problemów, to nie jest pesymizm, a raczej nauka, która mówi nam, że każde życie, każdy organizm, w końcu musi przejść przez ten sam cykl: narodziny, życie, śmierć. I w tej „nieuchronności” nie ma miejsca na zbawienie, nie ma miejsca na idealne rozwiązania, które zatrzymają naturalne procesy. Dlatego może warto zadać pytanie, jaki sens napędzać to „koło życia”, tylko po to, by na siłę starać się rozmnażać się, żeby napędzić niekończący się system, który i tak ma swoje ograniczenia?

Zamiast obsesyjnie dążyć do większej liczby ludzi, warto zastanowić się, co naprawdę możemy zrobić z tym, co mamy. Nie chodzi o ratowanie planety, bo tej nie da się uratować. Chodzi o to, jak wykorzystamy czas, który nam pozostał. To, co robimy teraz, ma znaczenie tylko w kontekście tu, teraz, nie w perspektywie miliardów lat. Każda próba ratowania „czegoś” może być tylko opóźnianiem nieuniknionego.

Skoro istnieją grupy szaleńców którzy chcą, by „wszystko się dalej kręciło”, niech przejmią odpowiedzialność za to, co ma sens w tej chwili. Niech to nie będzie tylko liczba dzieci, ale także dbałość o to, jak żyjemy teraz. W końcu nie możemy zapobiec nadchodzącym zmianom ekologicznym, ani kosmicznym, za to możemy stworzyć warunki, które uczynią nasze życie, choćby na chwilę, mniej szkodliwym. Brzmi pesymistycznie? Nic bardziej mylnego, takie podejście jest bardziej realistyczne, niż wciąż ignorować fakt, że nasze istnienie nie jest celem tego świata, lecz tylko jednym ze zbędnych etapów w jego zbędnym cyklu.

Nie ma sensu bronić demograficznego status quo, nie ma sensu naciskać na tych, którzy nie chcą rozmnażać się w obliczu tego wszystkiego, co czeka nas w przyszłości. Lepszym rozwiązaniem byłoby przyjęcie do wiadomości, że życie jako takie jest wyłącznie szkodliwe dla planety, dla ekosystemów, a nawet dla samych istot żyjących na niej. Właściwie nie ma nic złego w tym, że nasza cywilizacja zmierza ku końcowi. Prawdą byłoby wspomnieć, że „lepiej nic niż coś”, to może to, co naprawdę należy zrobić, to zaakceptować naturalność spadku liczby urodzeń, przyjąć odpowiedzialność za to, co jeszcze mamy, i pozwolić, by świat po prostu poszedł swoją drogą. Wprowadzając instrumenty które pozwolą spokojne przez ten końcowy cykl przejść. To nie mrzonka, to jest możliwe a z pewnością bardziej niż to co ekoszuria stara się przedstawić i zmusic do rezygnacji z wielu rzeczy w imię ncizego, bo żadnego efektu z tej ekologii (głównie i tylko w EU) nie będzie.

#antynatalizm #efilizm #childfree
  • 9
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

via Wykop
  • 1
@planche

usuam ponieważ: wierutna bzdura fakty są szkodliwe ale to nie moja wina a kiepskich właściwości o które oparte jest cały zbędny koncept życia i wszelkie jego zbędne procesy z klimatem włącznie. Dzieje się bo ma się dziać, żadne ujadanie npctowej ekoszurii tego nie zatrzyma, róbcie swoje ale ci któzy mają gdzieś waszą smieszną ekologię, przetrwanie, gatunek, powinni drogą Niemców,Chin,USA wydobywać węgiel plus węgiel brunatny aż się będzie
  • Odpowiedz
via Wykop
  • 1
@planche: adpersonam? Nowe nie znałem, to co nazywasz jak ci się wydaje cenzurą to tylko odsiew głupców których i tak na tym portalu zanadto. Nie masz argumentów, nawet odrobinę zaprzeczających faktom = usunięcie. Po co tracić jakkolwiek czas na czytanie planistycznych ekoszurów i gromad npctów, skoro można ich pominąć, gdyby coś jeszcze wnosili to może dyskusja miała by sens, ale tutaj widzący sens, potrzebę ratowania czegoś w tym wypadku
  • Odpowiedz
@efil:

Dobrze to sam napisałeś, fakty są szkodliwe. A teraz czekam na usunięcie bolącej prawdy :)

Nie masz argumentów, nawet odrobinę zaprzeczających faktom =
  • Odpowiedz
via Wykop
  • 2
@planche: A fakty są takie że życie jest wyłącznie szkodliwe tak to już matkanatura (urojona zresztą) ułożyła więc inne być zwyczajnie nie może. Ja z tobą dyskutować nie będę i powtarzać wielokrotnie powiedzianych,napisanych słów również nie, ale jak komuś się zachce to droga wolna..
  • Odpowiedz
@efil: Rozumiem, czyli Ty uważasz że aktualne zmiany klimatyczne nie są wywołane przez człowieka. I Ty masz rację, bo tak. I nie będziesz dyskutował, bo wiele razy już to mówiłeś.
:D
  • Odpowiedz
via Wykop
  • 2
zmiany klimatyczne


@planche: Gdyby zmiany klimatyczne oznaczało mniej więcej ziemia zmienia się w marsa i nie będzie możliwy na niej dalszy *fatalny proces deoksyrybonukleinowy zainteresowałbym się, natomiast klimat w którym istnieje coś tak fatalnego jak życie (jako całość przypominam, bo nie o mnie tu mowa) nie może być traktowane nawet w najmniejszym stopniu pozytywnie.

Jedynym dobrym wyjściem byłoby osusszenie planety do gołej skały i powolne i w jak największym stopniu bezbolesne
  • Odpowiedz