Wpis z mikrobloga

"Na mieszkania czekało się 20-40 lat", "nie każdy dostał", "trzeba było z kimś porozmawiać", "trzeba było załatwić, nie było to takie proste".
Na rynku nieruchomościowym to jest taki sam mit jak to, że ciągle brakuje 2 mln mieszkań.
Z kim bym nie rozmawiał > 55 lat to jest taka sama śpiewka. Było to taki trudne, ciężkie, ale jednak praktycznie każdemu na dowolnym osiedlu się udało. Nie ma szans dotrzeć żadnymi argumentami.
Ciekawe z punktu widzenia psychologicznego - skąd to wyparcie?

#nieruchomosci #psychologia
  • 97
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@LaurenceFass ojciec przyjechał za pracą w cementowni jako kierowca, jakieś 200 km od miejsca zamieszkania. Dostał mieszkanie na osiedlu robotniczym. Może fakt, że miał dwójkę małych dzieci pomógł, nie wiem jakie były okoliczności, kto dostawał przydział. Wiem, że jakiś rok mieszkał na stancji, zanim zakład się zbudował i zbudowali osiedle, wtedy ściągnął rodzinę. Nie wydaje mi się, by to było trudne.

Ale wiesz, mentalność Janusza tkwi w społeczeństwie. Najlepiej, jakby ludzie
  • Odpowiedz
@LaurenceFass: dlugo sie czekalo, przejrzyj sobie roczniki statystyczne z PRLu, z lat 70 czy 80 - niektorzy i po nawet 10 lat. Kupa mlodych makzenstw zyla katem u rodzicow, czesto juz z dziecmi. Btw najpierw sie czekalo na zostanie kandydatem na czlonka spoldzielni mieszkaniowej, a potem sie czekalo na mieszkanie, oczywiscie dopiero po uzbierabiu na ksiazeczce mieszkaniowej tzw wkladu mieszkaniowego.
  • Odpowiedz
  • 37
@pasta_alla_carbonara: to jest w historiach o rozdawaniu mieszkań pomijane. Teraz ludzie najmują sami mieszkania, ale kiedyś to się musiało fajnie mieszkać na 50-60m z rodzicami, partnerką i dzieckiem. Przecież teraz też by mogli mieszkać w ten sposób i oszczędzać większą część swojej wypłaty
  • Odpowiedz
@LaurenceFass: oddalibyście swój obecny standard życia za posiadanie tego mitycznego mieszkania?
Bo ja wolę wynajmować i ewentualnie dłużej na nie pracować, ale mieć to wszystko co oferuje obecny świat w najlepszych latach.
Ciekawe ile młodych z wojewódzkich szybciutko by wyjechało do wypizdziewa dolnego bo dostanie tam 30m2 xD
  • Odpowiedz
Z kim bym nie rozmawiał > 55 lat to jest taka sama śpiewka. Było to taki trudne, ciężkie, ale jednak praktycznie każdemu na dowolnym osiedlu się udało.


@LaurenceFass: Bo rozmawiasz z ludźmi, którym się udało. Tym, którzy nie doczekali, bo zmarli, bo wyjechali, bo mieszkali do usranej śmierci z rodzicami - pewnie nie rozmawiasz.

Moi rodzice wnioski poskładali zaraz po studiach, pod koniec lat 70, a na "swoje" (spółdzielniane) wprowadziliśmy się w 1987 roku. A w międzyczasie ojciec (nauczyciel z wykształcenia i profesji) musiał z---------ć na budowie naszego bloku, żeby poprawić szanse na otrzymanie mieszkania.
A przez te dziesięć lat mieszkali (a potem mieszkaliśmy) z babcią. Bo babcia miała duże, 4 pokojowe mieszkanie, w którym jeszcze do lat 60 mieszkała z dziadkiem i jego 4 siostrami, bo taki
  • Odpowiedz
@LaurenceFass: nie musisz mieszać do faktów psychologii. Tu nie ma żadnego wyparcia, tak było.
W żadnym z PRLowskich osiedli nie stały puste mieszkania, tak jak teraz na nowych deweloperskich. Budowali ile mogli, jakość tego była tragiczna. I owszem, po znajomościach dostawalo się szybciej. Część osiedli była budowana przez zakłady pracy, gdzie pierwszeństwo mieli zatrudnieni z rodzinami - singel mógł dostać kawalerkę w hotelu robotniczym, jak miał szczęście. Z tymi którym
  • Odpowiedz
@LaurenceFass
Rozmawiasz z ludźmi, którzy mieszkają na osiedlu czyli z populacja tych, którym się udało.

To tak jakby rozmawiać z absolwentami uczelni wyższej, każdemu się udało skończyć studia. A to, że połowa odpadła na pierwszym roku to inna sprawa.
  • Odpowiedz
@fredperry: na początku jakość była przeciętna (pod niektórymi względami nawet lepsza niż dzisiejsza), potem z każdą dekadą coraz słabsza; najgorzej budowano w latach 80
  • Odpowiedz
@1624294678:
Darmowe?
Wkład własny z dwóch książeczek mieszkaniowych, stary musiał zasuwać przy budowie, czynsz już musieli płacić wcześniej a przy odbiorze jeszcze musieli dopłacić gotówką jakieś kwoty wyrównawcze.
A nawet wtedy mieszkanie nie było ich, tylko "spółdzielcze". Fajna ta darmowość -- czekać 10 lat, wydać kupę kasy, uczestniczyć w budowie tylko po to, żeby móc wynajmować mieszkanie a za wynajem płacić rok czy dwa zanim się wprowadzisz.
Przepiękne czasy, nie?
  • Odpowiedz
@loczyn: W cenie czynszu, opłat za wodę, prąd, śmieci, ogrzewanie, ścieki, funduszu remontowego i składek członkowskich za bycie członkiem spółdzielni.
  • Odpowiedz