Wpis z mikrobloga

@nicalibres: Jestem pewien, że gdzieś w nowojorskiej piwnicy, w eleganckiej wielogwiazdkowej konceptualnej dekadenckiej knajpie można by to sprzedać jako wyrafinowany drink, z egzotycznej lecz nieoczywistej części świata, napój w którym można wyczuć pierwotny kontakt z naturą oraz powidok spojrzenia wolnego człowieka. Miałby nazwę sour winter, distance memories of harmony, no need for vodka; albo inną równie kretyńską.

  • Odpowiedz