Wpis z mikrobloga

324 353 + 516 = 324 869

Maraton Podróżnika 2023. MP to coroczna impreza na dwóch dystansach: 300 i 500 km. Trasa co roku jest inna - wybór odbywa się poprzez głosowanie na forum. Tym razem (dziesiąta edycja) wygrała pętla po Mazurach.
Start 7.25 z ośrodka harcerskiego w Ząbiu. Przez pierwsze 20 km tłuczemy się po podłych leśnych asfaltach. Dopiero po wjeździe na drogę wojewódzką robi się przyjemniej. Niestety, jak się później okaże, to takich podłych fragmentów będzie znacznie więcej. Generalnie kierujemy się na wschód, czasem jadę w grupce, czasem sam, ale cały czas pod wiatr. W okolicy 140 km, w Piszu jest Mak i Orlen, gdzie niemal cała grupka z którą jechałem ostatnie kilometry zjeżdża na żarcie i uzupełnienie zapasów. Ja w myśl zasady, że nie zatrzymuję się tam gdzie wszyscy (freethinker.jpg), jadę dalej. W ogóle tym razem miałem zamiar stracić jak najmniej czasu na postojach, a tempo jazdy trzymać w miarę równe.

W taki sposób docieram do Ełku, gdzie na dwusetnym kilometrze robię pierwszy postój na picie i jedzenie. Po chwili ruszam dalej. Stąd odbijamy trochę na północ, zaczyna się robić nieco ciekawiej w terenie - mniej lasów, więcej pagórków, no i całkiem spoko widoki. Rozstrzał w jakości dróg jest konkretny - eleganckie asfalty przeplatają się z tymi ujebiastymi, czasem trafi się jakiś bruk, co w sumie ma swój urok - o ile nie ciągnie się zbyt długo.

Kawałek za Oleckiem wjeżdżamy na chwilę w podlaskie i odbijamy na zachód. Wydawałoby się, że teraz będzie wiatr w plecy - no właśnie, tak by się wydawało xD W ciągu dnia wiało głównie ze względu na termikę, teraz słońce zachodziło, a więc i wiatr słabł. Niemniej jednak coś tam pomagał, całkiem przyjemnie jechało mi się te kilometry – widoki, powoli zachodzące słońce, całkiem niezłe drogi, plus elegancki fragment szlaku Green Velo. Na 325 km robię drugi postój na Huzarze i po chwili znów ruszam. Uzupełniłem zapasy na tyle, żeby móc już bez przystanku dojechać do mety. Mniej więcej od czterechsetnego kilometra jadę już po ciemku. W sumie jest to moja ulubiona pora – zawsze na tego typu trasach mam zamułę tak od 15 do 18, później pobudka i po zachodzie słońca nowe moce, zwykle aż do świtu. Tak jest i teraz, więc korzystam z mocy i lecę. Jeszcze jeden szybki postój na ubranie się – temperatura szybko spadała, a przecież w ciągu dnia ciepła nie było.

Tu już starałem się cisnąć na tyle na ile pozwalało mi zmęczenie i stan nawierzchni, a to w ciemności zawsze inaczej się odczuwa. Przy 450 km mijam ostatnią stację benzynową na trasie. Trochę kusiło wstąpić i się ogrzać, ale wiedziałem że jak tam wjadę, to później się nie rozgrzeję, nie ma szans. Na tym ostatnim fragmencie trasy było sporo hopek, więc można się było rozgrzać podczas podjazdów, ale w dolinkach siedziało zimno. Objeżdżam Olsztyn od południa i przede mną ostatnie kilometry. Za plecami powoli świta, kilka minut przed 4 melduję się na mecie. Kończę z czasem 20 i pół godziny, co daje mi 7 miejsce. Udało mi się znacznie ograniczyć liczbę postojów, wyszło tego chyba 50 minut – dwa stopy na zakupy, jeden na przebranie się, trzy siku i ze dwa razy na szybką fotkę.

#rowerowyrownik #kwadraty #ultramaraton #500km #szosa

Skrypt | Statystyki
szkarlatny_leon - 324 353 + 516 = 324 869

Maraton Podróżnika 2023. MP to coroczna im...

źródło: 1685969513512

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz