Wpis z mikrobloga

#koronawirus #pracbaza #panstwozdykty #epidemia
Wraca z pracy wczoraj moja #rozowypasek i wnerwiona jak osa. Zgłasza się do niej jako przełożonej pracownica z informacją, że jej #niebieskipasek wrócił z podróży służbowej z obszaru objętego dużą ilością zachorowań. Zgłosił się do sanepidu po powrocie, wywiad wykonano. Po kilku dniach od powrotu pojawiają się objawy infekcji. Katar, kaszel, stan podgorączkowy. Gość dostaje nadzór sanitarny i siedzi w domu. Pracownicy sanepidu twierdzą, że reszta rodziny jest zdrowa. Ale powiadomione przez sanepid przedszkole odsyła dziecko do domu z nakazem pozostania w domu przez 14 dni. Rzeczona pracownica nie wie co ma robić, bo pracuje w miejscu gdzie się przewala co dzień kilkaset petentów. Moja #rozowypasek informuje kierownika jednostki z pytaniem o dalsze zalecenia. I co słyszy... Urlop. Ma wypisać urlop. Absolutnie żadnego L4. Lekarz zakładowy ma cichego bana na wystawianie zwolnień, bo koszty zwolnienia ponosi jednostka.
Tak w praktyce działa, szeroko komentowana w zakresie swej wyjątkowości w skali Europy, ustawa związana z sytuacją zagrożenia koronawirusem. Dodam tylko, że w punktach obsługi petenta brak środków do dezynfekcji rąk, a mydło ludzie sami noszą do pracy.
Na dziś dzień, to mi akcja rządowa przypomina wylewanie wody z tonącej łodzi za pomocą sitka.
  • 36
@Emigrant1: #!$%@? mnie też chcą na urlop #!$%@?ć, a ja nie chcę urlopu wykorzystywać. Wróciłem z kraju, który ma JEDEN przypadek więcej niż Polska.. ( ͡° ʖ̯ ͡°) To się chyba do PIPu nadaje..
@Emigrant1 można się (jako załoga) dogadać z pracodawcą i w czasach ciężkich pójść na kompromis albo brać co się należy i za jakiś czas szukać nowej pracy jak firma padnie... wszystko zależy od sytuacji i kondycji firmy.