Wpis z mikrobloga

Mirki dałem ufuranemu dresowi lejce do czołgu. Zgadnijcie co się stało xD

Po kolei. Będąc w #studbaza miałem wielu wspólokatorów. Na tej liście niekwestionowanym królem był Mario.
Lvl 30
Czapka #!$%@?
Uszanowanko na parafii
Z zawodu elektryk
Z zamiłowania DJ amator (na początku nieudanej kariery)
Hobbystycznie antemafinowy somelier.
Tu pełna poważka. Potrafił specjalnie jeździć z samego rana 150km pekasem z 2 przesiadkami, bo miał typka na wiosce, który zakopywał wikuałyi. U niego naładować się energią na cały dzień, po czym wrócić do #wroclaw i rozpamiętywać “ten intensywny glebowy posmak w nosie” i rzucać uwagi typu “fajne takie mokre było, ziemiste” przez resztę dnia.

W pokoju z nim ja.
Anon
Lvl 24
Taki nie #wygryw nie #przegryw
#student poważnych kierunków technicznych
W rzeczywistości hochsztapler i pozorant
linoskoczek lawirujący na krawędzi wytrzymałości prowadzących

Para jak w słabym sitkomie z lat 90tych ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Wracam sobie raz po zajęciach, a tam właśnie jeden z tych dni, kiedy w chacie sajgon 100%. Pizgają lasery, manieczki z konsolety, a na to wszystko Mario bez koszulki w głebokim dyskotekowym transie. Wtóruje mu Adrianek - jego przyjaciel, IQ porównywalne do rozmiaru buta, również elektryk.
Obaj zamiast źrenic mają pierścienie saturna, a na twarzy natchnienie jakby byli conajmniej na Ibizie.

Sytuacja typu nie pogadasz - trzeba przeczekać.
5h później Adrianka wywołała żona do domu. W pokoju zostaliśmy sami z Mariem.
U niego cały czas bateryjka naładowana, więc zaczął mi robić wykład - trochę o życiu i mądrościach zdobytych u Niemca na saksach, głównie jednak o przekrojach kabli i metodach ich kładzenia w hipermarketach.

Byłem w pułapce.

Na szczęście przypomniałem sobie, że mam jeszcze grę telewizyjną #pegasus. Poziom skomplikowania gier idealnie skorelowany z możliwościami intelektualnymi Maria. Rozrywka w sumie spoko, ale długo nie na da się grać, bo robi się zwyczajnie nudno.

Odpaliłem konsoletę i na pierwszy ogień poleciały TANKI 1990. Klasyk.#gimbusynieznajo


Wręczyłem lejce do czołgu Mariowi, drugiego pada chwyciłem sam i zaczęła się rozgrywka. Była 20:00.
Mario początkowo średnio sobie radził, ale po godzince zmasterował temat, na tyle żeby wkręciła mu się wojna.

Na grubo, jak w czasie apokalipsy.

Zadry noszone przez naszych dziadów wypłynęły na wierzch. Kiszona przez pokolenia ksenofobia miała szansę wyjść na jaw. My byliśmy Polakami, sztuczna inteligencja pegasusa Niemcami. Oczywiście Mario był generałem xD

Im dalej brnęliśmy w temat, a poziom trudności rósł - okrzyki Maria stawały się coraz głośniejsze. Z początkowych “kuwa” przechodziły w zlepki bluzgów po szwabsku zasłyszane na saksońskich plantacjach owoców. Potem wydawał mi polecenia “bierz tego po prawej, zabij go, tak! zabijaj, TAAAAK!”

Każde zwycięstwo cieszyło jakby front się cofał, wizja pokonania wrogów kraju stawała się dla Maria coraz bardziej namacalna.

Tym gorsza była każda porażka. Jak sypana solą i podlewana jodyną rana. Jak plama na honorze, którą sprać mogła tylko śmierć pikselowych batalionów wroga.

Mario w swej naiwności nie przypuszczał wówczas, że w szeregach swoich wojsk miał kolaboranta. Superszpiega Wermachtu - Anona von Anonsteina.

Myślicie świnia ze mnie, ale była #!$%@? 4 rano, czyli 8 godzina rozgrywki z rzędu. Mario w nozdrzach miał reszty węgorzy albinosów, a ja piłem tylko piwo. No i ile można grać w Tanki ?!

Zacząłem więc sabotować cały proces. Mario nie był w ciemię bity - widział, że łapiemy tyły. Wszedł więc w tryb furii.
Zaczął się na mnie wydzierać, że jestem jakiś #!$%@?, że kto mnie uczył grać. Że musimy zabić wrogów. Że ostatnie życie, nie możemy przegrać. Od tego zależą losy Polski.

Trochę zdygałem - #!$%@? wie co takiemu do łba strzeli - na ostatnie życie grałem już normalnie.

Wtedy przyszedł moment słabości Maria. Zaczajony w pikselowych krzakach czołg wypalił mu prosto w plecki, a potem dopadł naszego orzełka zanim zdążyłem dojechać na miejsce swoim wozem.

Na tę chwilę czas zwolnił. Prawie się zatrzymał.

Mario zrywa się jak oparzony z fotela.
Z impetem ciągnie za pada - pad konsolę - konsola telewizor - telewizor zydelek, na którym stał.
Wszystko w zwolnionym tempie #!$%@? się na podłogę.
Kineskop w telewizorze idzie w drobny mak.
Mario widząc porażkę nie może wytrzymać - ściska więc pada.
Pad roztrzaskuje się w rękach Maria.
Kawałki plastyku opadają na podłogę, część wbija się w ręce genrała.
Krew pryska na podłogę.

Ja szok 2000.

Mario patrzy na to pobojowisko,zerka na swoje ręce i mówi tylko “Zawiedliśmy. Teraz Polska nigdy nie odzyska niepodległości”. Po czym udaje się na swoje łóżko i zasypia.

Czego jak czego, ale tego się nie spodziewałem. Mario nigdy wcześniej nie używał słów posiadających więcej niż 3 sylaby, a tu nagle ta “niepodległość”.

#pasta #wspolokator #truestory #mieszkaniadowynajecia #wspolokatordebil
  • 22
@AchacyK: Najlepsze jest to, że miałem takiego współlokatora, choć mój był dość inteligentny, miał nawet fajną pracę i stwarzał pozory ogarniętości, to cechował go jednak magiczny wręcz magnetyzm z wszelkiej maści substancjami odurzającymi, a jeszcze na trzeźwo był pobudzony jak Mario po dobrej fecie.