Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Historia o tym jak rozstać się po 8 latach związku
Mirki, będzie długo.
Przepraszam, jeśli nie spójnie, ale nie jestem w zbyt dobrym stanie.

Jestem z niebieskim prawie osiem lat.
Oboje jesteśmy w okolicy lvl 25. Mieszkamy razem od ponad roku i trochę dłużej jesteśmy zaręczeni. Powoli myślałam o ślubie itd.
W tę majówkę mój niebieski powiedział mi po pijaku, że nie wie, czy dalej mnie kocha, czy to tylko przyzwyczajenie. Dodatkowo oznajmił, że trudno mu by było znaleźć odwagę na to by skończyć związek, bo i nasze rodziny się znają, i wszyscy mówią, że tak długo to już ślub i dzieci nam zostały.
Ta informacja zszokowała mnie zupełnie. Racja mieliśmy gorszy okres, ale myślałam, że to z powodu większej ilości pracy jaka się zwaliła i nauki na studiach - przemęczenie i stres. Był bardziej oschły i jak często chciał uprawiać seks to zaczął coraz rzadziej do niego dążyć. Ale nie myślałam, że w jego głowie mogą aż tak złe myśli się pojawiać. Doszliśmy do wniosku, że po majówce (ponieważ byliśmy na wyjeździe wraz ze znajomymi) porozmawiamy o tym wszystkim. Po tym były dwa tygodnie spokoju. Nawet przez chwilę było naprawdę fajnie i miło.
We wtorek byłam na spotkaniu ze znajomymi, na które mieliśmy iść razem ale on mnie wystawił, tłumacząc to złą pogodą i chęcią popicia alkoholu z kolegą. Więc poszłam sama. Gdy wróciłam wieczorem jego nie było, ale dostałam od niego wiadomość, w której napisał że jak wróci to chce spać na materacu. A na pytanie o co chodzi, powiedział że mu przykro, ale chce porozmawiać i załatwić to jak dorośli.
I nadszedł dzień wczorajszy. Dzień, w którym zawalił mi się świat. Czekałam na niego. Chciałam być silna, ale niestety babskie odruchy wygrały i płakałam tak jak jeszcze nigdy w życiu. Gdy wrócił i zastał mnie w takim stanie też zrobiło mu się smutno. Potem nastąpiła długa rozmowa, z wybuchami płaczu (przede wszystkim moimi). Dowiedziałam się między innymi tego że: on już mnie nie kocha - nie czuje żaru w sercu, jedyną rzeczą jaka go przy mnie trzyma to przywiązanie i to że tak powinno zostać, nie jest przy mnie szczęśliwy, nie mamy nic wspólnego, nie robimy nic razem poza gotowaniem praniem i sprzątaniem, nie robimy szalonych rzeczy, seks jest okropny - że niby on mnie nie pociąga i że robię to tylko bo on chce, jestem za miła, robię w kółko wszystko tak że on się denerwuje, nie rozmawiamy już tak długo jak kiedyś. Denerwowało go nawet to, że potrzebowałam ostatnio więcej bliskości typu przytulanie i leżenie razem. Dodatkowo ma nową koleżankę w pracy od jakiegoś miesiąca. Pisał z nią często na fejsie i oczywiście rozmawiał w pracy. Byłam zazdrosna, ale na rozsądnym poziomie. A mi się wydaje, że on się zauroczył w niej. Bo i lepiej mu się z nią rozmawia, i ona śmieje się z jego żartów.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie zauważyłam, że jest aż tak źle. Mam do siebie straszny żal. Byłam ślepa.
Wiem, że nie byłam idealna. Popełniałam błędy. Robiłam głupie rzeczy i mówiłam głupie rzeczy. Może za rzadko się kochaliśmy. To była jedyna trudna różnica w naszym związku - różnica temperamentów w łóżku. On chciał więcej, a ja mniej. Ale starałam się, żeby był zadowolony. Nikt nie jest idealny. Ale nie ma ludzi idealnych. Mogę jedyne powiedzieć, że byłam przy nim szczęśliwa i że cały czas go kocham. Wierzyłam gdy mówił, że na zawsze i ufałam. Czułam, że to będzie coś na całe życie. Chciałam się troszczyć, kochać, prać brudne gacie, urodzić kiedyś dzieci i stworzyć szczęśliwą rodzinę.
A teraz nie wiem co mam ze sobą zrobić. Mamy niby dać sobie czas kilka dni, może tydzień. Na ostatnie przemyślenia i może chęć naprawy? Nie wiem. Moim zdaniem mój niebieski już podjął decyzję o rozstaniu. Dziś usłyszałam: "Chciałbym cię kochać". Ja bym chciała próbować, naprawić coś, poprawić się. Mogę zrobić dla niego dużo. Ale jak z jego strony nie ma miłości, to nic z tego nie wyjdzie, prawda?. Wiem, że nie jest mu łatwo. Bo jak to powiedział, nawet do chomika można się przyzwyczaić. Zostawiłby mnie szybciej gdyby był pewien, że sobie "dam radę". A tak, jak płaczę i nie zachowuję się jak "dorosła" to jest mu trudniej iść w swoją stronę by być szczęśliwym.
Jak się rozstaniemy, to nie będzie odwrotu. Jeżeli on stwierdziłby że jednak to była pomyłka, to ja drugi raz nie będę potrafiła zaufać.

Tylko jak żyć? Jak żyć po tym wszystkim? Jemu będzie prościej. Skoro już nie kocha. To ja muszę zostać z wyrwanym sercem.

#niebieskiepaski #rozowepaski #zwiazki #depresja #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Zkropkao_Na
Dodatek wspierany przez: Nie siedź w domu w ferie i w wakacje
  • 24
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@banan-smietana: ja mam, moja siostra ma chłopaka od gimnazjum, są zaręczeni, mam też dwie koleżanki które mają meżów których poznały w gimnazjum, czyli ponad 10 lat razem. I to są bardzo udane związki, nie ma reguły, że zawsze takie szkolne miłości się rozpadają. Wszystko zależy od ludzi :)
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: ... Jakbym czytała własną historię z drobnymi różnicami :) Mam 26 lat, za nami było 6 lat związku. Ukrywał przede mną (w wyjątkowo nieudolny sposób) ciągłe rozmowy z "koleżanką". Dziś boli mnie tylko to, że po takim czasie nie był w stanie się przyznać, że pokochał inną i marnował mój czas dopóki nie znalazł zastępstwa.

Nie wiem co mam Ci napisać... Luty to był tak dziwny okres, że niewiele z niego pamiętam i nawet nie wiem co bym chciała wtedy usłyszeć. Mogę Ci tylko napisać, z całą pewnością - to powinien być Wasz koniec. Czym prędzej się od niego wyprowadź i błagam Cię, nie siedź sama. Odśwież znajomości, odkryj funkcjonalność wydarzeń na facebooku, a nim się obrócisz uświadomisz sobie, że jesteś naprawdę szczęśliwa.

Jeśli tylko masz ochotę, bądź też potrzebujesz się komuś wyżalić - służę priv. U mnie jest już dobrze, ale nie potrafię zapomnieć jak ciężko mi było i jak wiele zawdzięczam otaczającym mnie ludziom - także wykopkom, bo w chwili słabości trzasnęłam jakiś ultra przykry wpis na anonimowych
  • Odpowiedz