Wpis z mikrobloga

Mam przyjaciela chorego na depresję - nie myślącego, że ją ma, czy przechodzącego trudny okres, ale po prostu na nią choruje. Żona, dzieci, w sumie stabilne i w miarę dostatnie życie, a to gówno go złapało.

I tak się dzisiaj po prostu popłakałem, ludzie dziwnie na mnie patrzyli jak szedłem przez miasto i nie mogłem powstrzymać tej guli w gardle, tych łez wielkości kuli bilardowej które nie płynęły po policzkach, kapały. A nie płakałem ze smutku, a najpiękniejszego co mogłem usłyszeć (sorry, ale teraz też mi się trochę ulewa z oczu). Że tylko ze mną o tym rozmawiał, tylko do mnie mógł się zwrócić, że pomagałem mu jakoś ogarnąć całą tą sytuację, leczenie, życie. Dopiero dziś dowiedziałem się, że jak rozmawialiśmy dwa miesiące temu przez telefon o 2 w nocy, to był moment w którym chciał się targnąć na swoje życie, ale z automatu wybrał najpierw mój numer. Ja nic nie wyczułem, po prostu rozmawialiśmy 2 godziny pomimo tego, że mnie w sumie obudził.

Nikt #!$%@? nigdy nie dał mi takiego dobrego kopa jak teraz dostałem. Czuję się wręcz onieśmielony tym wszystkim, że dla kogoś w tak trudnym czasie tyle znaczyłem, choć w sumie starałem się tylko być, wysłuchać i pomóc, ale bez wchodzenia z butami. Zdarzyło się tylko na początku, gdy niemal siłą go zapchałem do lekarza, żeby stwierdzić co tu może się dziać, bo jego zwierzenia stawały się niepokojące.

Prawdziwa przyjaźń to piękna rzecz, szczególnie gdy nagle dowiadujesz się, że znaczysz dla drugiej osoby więcej niż sądziłeś. A to mój najlepszy przyjaciel od dzieciństwa i każda godzina z nim spędzona trwała minutę, nie chciało się odchodzić. Nawet teraz gdy ma problem to jest. Może nieco bardziej wycofany i zamyślony, ale w najgorszym czasie widocznie ta relacja mu coś dawała. Mi zawsze dawała, bo z niej czerpałem energię, bo w swoim mniemaniu zawsze spotykałem się z doskonalszą wersją siebie, z tymi samymi zainteresowaniami, poczuciem humoru, ale w formie bardziej błyskotliwej, inteligentnej i ciekawej. Jak się okazuje działało to w obie strony.

A ja teraz śmigam, bo po takim wywnętrzeniu się i płaczu dwóch facetów trzeba będzie trochę porąbać jakieś drewno. #oswiadczeniezdupy #przyjaznie #depresja
  • 20
Dopiero dziś dowiedziałem się, że

jak rozmawialiśmy dwa miesiące temu przez telefon o 2 w nocy, to był moment w którym chciał się targnąć na swoje życie, ale z automatu wybrał najpierw mój numer. Ja nic nie wyczułem, po prostu rozmawialiśmy 2 godziny pomimo tego, że mnie w sumie obudził.


@oiio: jeśli dziś, to ta rozmowa wtedy w nocy nie była w ogóle o tym?

czy jego żona wie?
@spere: Nie była o tym. To było już po zdiagnozowaniu choroby, ale rozmowa była w zupełności normalna. Dopiero jak dziś patrzę na to, czuję że udawał, że może to miała być jaka dziwna forma pożegnania, która na szczęście się przeciągnęła? On sam nie wie, po prostu wykręcił numer bo po prostu zawsze do mnie dzwonił gdy coś robił. To w tym kontekście może być nawet niezbyt na miejscu, ale powiem. Wysłał
@oiio: no to byc moze uratowales mu zycie


@galareta: Tak na to nie można patrzeć. Byłbym bucem gdybym tak powiedział, to jest niemierzalne po prostu. To on jednak jest świadomy tego co się z nim dzieje i walczy. A to, że ma dobrych ludzi wokół siebie to nie świadczy o tych ludziach, a o nim samym, bo żonę również ma przewspaniałą, ale nie chciał jej tym przytłaczać. Nie szukałbym logiki
@oiio: #!$%@?, miałem ziomeczka co powiesił się na imprezie rodzinnej, ojciec dwójki dzieci, żonaty, wporzo praca i takietam... uśmiechał się sztucznie po czym poszedł na pięterko i kaput.
Zrobił sobie nawet kanapki do pracy na następny dzień, taką miał rutynę.
Nigdy nie wiesz, nie ma reguły, oni gotują się w środku a nie na zewnątrz.
@Przepiorek: właśnie, zazwyczaj tego w ogóle nie widać. Niedaleko mnie syn znalazł ojca który powiesił się na balkonie właśnie podczas rodzinnej imprezy. Też wydawałoby się zero problemów (przynajmniej z zewnątrz), fajna rodzina, chwilę wcześniej skończył robić tynkowanie domu które wykonał niemal w całości samemu. I pyk, powiesił się. Nikt nic nie zauważył, z nikim się nie pokłócił, nie miał długów, nie był pod wpływem niczego bo nawet na tej imprezie jak
każdy powinien mieć w swoim życiu kogoś takiego jak Ty, wiesz?


@Robaczywkasliwka: Każdy powinien mieć kogoś, ale nie pisz w ten sposób "jak ty", bo to źle brzmi i wygląda jakbym był był jakimś ideałem, a tak oczywiście nie jest. Każdy powinien po prostu mieć kogoś bliskiego, który nie odpuści i jest rzeczywiście cały czas. Bo ja przeżyłem wiele związków z kobietami, wiele różnych deklaracji, wiele "przechodnich" przyjaźni, a tak po