Za mną druga wycieczka z osobami niepełnosprawnymi. Tym razem ze zdjęciem (kilka osób pisało, że tego brakuje w poprzednim wpisie). Teraz grupa była bardziej zróżnicowana i ciężko mi było wycelować tempo, a swoją topograficzną wiedze na temat gór musiałam schować w kieszeń. Skończyło się na opowiadaniu bajek o liczyrzepie i ciekawostkach przyrodniczych. W ekipie był zespół downa w różnym spektrum (jeden miał problemy z sercem i ciężko było mu iść, a drugi miał tyle sił, że ciągle mi uciekał). Do tego jedna osoba na wózku, rozstrzał wiekowy równie duży bo najmłodsza osoba miała 20 lat a najstarsza 56. Cóż mogę powiedzieć.. powtórzę się - tylu uśmiechów na jednej wycieczce to ja nie widziałam nigdy. Osoby chore są najbardziej wdzięczne. Nie narzekają, uśmiechają się i po prostu idą do celu. Z jednym gagatkiem był mały problem - miał chore serce, ale na trasie pojawiła się straż parku na quadzie i pomogła mi lepiej niż mogłam sobie wyobrażać. Przy okazji młody przeżył wycieczkę życia bo przejechał się quadem do miejsca docelowego (z opiekunem prawnym) a m iński przewodnikowi trochę ulżyło, bo mogłam iść ciut szybciej do celu. Tu podziękowania dla Pana za bezinteresowną pomoc.
Fajna to była przygoda. Na tyle fajna, że zapisałam się jako przewodnik wolontariusz i ratownik (jestem po KPP) i będę ich oprowadzać po naszych górach bez żadnego wynagrodzenia.
Róbcie dobre rzeczy, warto.
No i tradycyjnie dobrego dnia (
Fajna to była przygoda. Na tyle fajna, że zapisałam się jako przewodnik wolontariusz i ratownik (jestem po KPP) i będę ich oprowadzać po naszych górach bez żadnego wynagrodzenia.
Róbcie dobre rzeczy, warto.
No i tradycyjnie dobrego dnia (
Te towary są ze złota czy jaki h@$:
I muszą szukać prysznica kibla i zlewu na mycie naczyń