Wpis z mikrobloga

Ratujcie bo chyba zaczynam wariować ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Pracuję na nocne zmiany i zawsze wracam samochodem do domu pomiędzy 2-3 nad ranem, drogi puste o tej porze więc cała trasa zajmuje mi dokładnie 6 minut.

To co opiszę zdarzyło się ostatniej nocy oraz dzisiaj, trochę #creepystory
Dodam tylko iż jestem cholernym sceptykiem.

Zazwyczaj gdy wracam z pracy drogi są po prostu puste, ostatniej nocy było inaczej, wracając co chwilę widziałem odświętnie ubrane pary, bądź grupki osób w podeszłym wieku, idące chodnikiem, przez myśl mi przeszło iż pewnie wracają z jakiegoś wesela...
Panowie szli ubrani w płaszcze prowadząc panie pod rękę, niektóre z nich miały piękne damskie kapelusze, co wyglądało trochę niecodziennie o 3 nad ranem...
Przed samym zjazdem w uliczkę która wiodła wprost do mojego domu zatrzymał mnie starszy pan, ubrany w garnitur i czarny kapelusz, prosząc o podwózkę do domu.
Była zimna noc i chyba jako jedyny nie miał na sobie płaszcza, gdy wsiadł, pięknie się uśmiechnął i zaczął tłumaczyć, którędy mam jechać, opowiadając historię jak to samochód mu nawalił i musiał go zostawić na drodze.
Jego syn mechanik miał podjechać w dzień i ściągnąć auto lawetą pod dom.
Gdy dotarliśmy do celu, starszy pan jeszcze dwa razy pięknie podziękował i wysiadł pod swoim domem, dodatkowa podróż z panem zajęła mi jakieś ekstra 10min więc nic wielkiego, szybko śmignąłem do domu i...
... tutaj cała historia powinna się zakończyć.
Było jednak inaczej, cała historia dopiero się zaczynała...

Podjechałem pod dom, wchodzę po cichutku i okazuje się że żona krząta się po kuchni, córka siedzi przy stole wsuwając śniadanie, myślę WTF ??! A żona do mnie z pretensjami iż dłużej w pracy już być nie mogłem... Patrzę na zegarek, jest 6 rano !
Stoję jak wryty, myślę sobie, jakiś żart... Sprawdzam wszystkie zegarki po kolei, nawet przez internet, jest 6 rano i nie chce być inaczej
( ͡° ʖ̯ ͡°)
Mam jeszcze 2 godziny, by odwieźć córkę do szkoły, nie komentując całej sytuacji, kładę się do łóżka, bezskutecznie próbując zasnąć. Leże i analizuję całe zdarzenie wielokrotnie.
W końcu wstaję, niewyspany i zmęczony i zabieram dziecko do szkoły.
Wychodzimy z domu, otwieram samochód a córka do mnie:
- Tato, ale ja nie mogę usiąść w moim foteliku, tutaj leży jakiś kapelusz !
Tak, z tyłu na tylnim foteliku leży czarny kapelusz starszego pana...
Odwiozłem córkę do szkoły i postanowiłem odwieźć kapelusz w miejsce, gdzie podwiozłem go po pracy, trasa wyglądała trochę inaczej w dziennym świetle, ale trafiłem bez problemu w niecałe 12 minut.
Wziąłem kapelusz w rękę i zapukałem do drzwi.
Otworzyła mi starsza siwa pani na oko 65-70 lat, nic nie mówiąc spoglądała z ciekawością raz na mnie, raz na kapelusz.
Zapytałem czy zastałem męża, ponieważ zostawił kapelusz w moim aucie, starsza pani nie dała mi jednak dokończyć zdania zapraszając mnie do środka.
Usiadłem w fotelu na przeciwko starszej Pani i odłożyłem czarny kapelusz na ławę, pani usiadła w fotelu na przeciw mnie i zapytała skąd mam ten kapelusz.
Opowiadając jej tą poranną historię z podwózką, zdawała się być nieobecna, nie byłem pewien czy słyszy o czym mówię...
Gdy skończyłem, Ona wciąż bez słowa wpatrywała się w ten cholerny kapelusz, w końcu po około minucie martwej ciszy podniosła wzrok i powiedziała:
- bo widzi pan, ten kapelusz rzeczywiście wygląda jak ten, który należał do mojego męża, on niestety zginął 5 lat temu.

Przysięgam, myślałem że się zerżnę w gacie, starsza pani jeszcze pokazała mi zdjęcie człowieka, którego kilka godzin wcześniej odwiozłem pod jej dom i opowiedziała jak to wracał nad ranem do domu, zepsuł mu się samochód i gdy pieszo wracał do domu, został śmiertelnie potrącony przez kierowcę, którego nigdy nie udało się odnaleźć.
Patrzyła na mnie chyba jak na jakiegoś naciągacza lub psychola, rozstaliśmy się bez jakiejkolwiek konkluzji, przeprosiłem grzecznie i wyszedłem.

Cały dzień myślę o tym wszystkim, jak o dowcipie, który ktoś mi wykręcił.

Suche fakty:

Pracę skończyłem dokładnie o 2.56 rano, sprawdziłem na monitoringu, czas pokrywał się również z zegarem, który wisi na ścianie w pracy.

Na 100% wiozłem człowieka, ponieważ sam sobie otworzył drzwi wsiadając do samochodu i z niego wysiadając.

Droga z mojego domu do miejsca, gdzie odwiozłem człowieka to 12 minut.

Nie biorę żadnych lekarstw i nigdy nie miałem problemów z pamięcią.

To chyba tyle faktów, reszta jest conajmniej dziwna, właśnie skończyłem pracę i będę wracał do domu, pierwszy raz w życiu trochę się cykam.
Pewnie zrobiłem z siebie idiotę tym wpisem, ale chciałem by gdzieś ta historia się zachowała... Tak na wszelki wypadek.
  • 126