Wpis z mikrobloga

Hej, to już trzeci wpis, w którym opisuję swoją wyprawę po części Azji i Australii. Kolejne będą pojawiały się pod tagiem #jrider.

#tldr: Dostałem wpierdziel od alfonsa, bo nie chciałem kupić jego prostytutki

Przepraszam za tak długą przerwę w pisaniu, miałem nawał pracy w pracy. Postaram się zwiększyć częstotliwość :)

Linki do starszych postów:
I wpis – Początek podróży, Tajlandia
II wpis – ucieczka z Tajlandii do Malezji, pierwsza praca

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Po swojej pracy na budowie trochę wolnego czasu spędziłem w centrach handlowych przeglądając internet na wystawowych tabletach i smartfonach. Takie darmowe kafejki internetowe, oferujące trochę mniejszy ekran i zero prywatności, ale na przeglądanie mapy w zupełności starczą. Najpierw zapragnąłem pojechać do Kuala Lumpur i w końcu zobaczyć te słynne Petronas Towers. Zwłaszcza, że będąc jeszcze na wschodnim brzegu Malezji spotkałem biznesmana, Zairola, który powiedział mi, że mieszka pod Kuala Lumpur i zaprosił do siebie.
Skontaktowałem się z nim przez facebooka, przyjechałem z przeciwnego brzegu Malezji, zaprzyjaźniłem się z jego rodziną (żoną oraz dwójką dzieci). Największą radość sprawiłem chyba jego 3-letniemu synowi, który był przekonany, że jestem z Disney Channel. Wiecie, biała skóra i blond włosy, dla nas też większość Azjatów wygląda podobnie, a to był trzylatek. :) Załączam nasze wspólne zdjęcie pod spodem.

Może, gdyby jego Tata włączył Disney Channel w czasie, kiedy u nich przebywałem, cały czar by prysł, ale nie było żadnego problemu z wytłumaczenium mu, że teraz kanał nie działa. Jakby się zastanowić, to nie było to podejrzane, w końcu byłem u nich, to nie mogłem być równocześnie w telewizji. :D
Pobyt u nich wspominam bardzo miło. Zairol sam dużo podróżował w młodości, więc starał się, bym poczuł się jak w domu. W samochodzie puszczał z internetu polskie stacje radiowe oraz obejrzeliśmy kilka polskich filmów. Nie chciał, bym tęsknił za domem i krajem, ponieważ w trakcie swoich podróży, także autostopem (!) często czuł się “homesick”.
Próbował łapania okazji nawet w Europie, ale jak sam powiedział, szło mu bardzo kiepsko, ponieważ z racji ciemniejszego koloru skóry wszyscy myśleli, że jest cyganem :) Było mi po tym trochę przykro, ale zapewnił mnie, że wszystko wyszło na dobre, bo zamiast marnować swój urlop na czekanie po stacjach benzynowych dotarł wszędzie pociągiami, które w Europie są świetnie rozwiązane.

To kolejna zabawna sprawa, utożsamianie całej Europy jako jedność. Bardzo wielu napotkanych przeze mnie ludzi kompletnie nie kojarzyło różnic ekonomicznych, społecznych, kulturowych lub w prawie pomiędzy europejskimi krajami. Dla nich Polska jes taka sama jak Szwajcaria lub Grecja, często pytali mnie, czy w Europie jest zimno. W sumie ciężko się temu dziwić, bo myślę, że jakby typowy Polak miał powiedzieć, czym różni się Kambodża od Indonezji to także miałby niemałe problemy.
Po tym, jak już zwiedziłem Kuala Lumpur i słynne Petronas Towers, wiedziałem, że skoro jestem tak blisko Sinagpuru, że aż żal byłoby nie podskoczyć.

Kiedy zbliżałem się powolutku stopem w tamtym kierunku, poznałem Nigeryjczyka w ostatnim malezyjskim mieście przed granicą z Singapurem, w Johor Bahru. Ponieważ podróżowałem już wtedy dwa miesiace, czułem się zupełnie odmieniony, pozbawiony uprzedzeń, np. w stosunku do muzułmanów, których spotkałem mnóstwo i wielu z nich było wspaniałymi ludźmi (jak chociażby Zairol); także kompletnie nie przejmowałem się faktem, że mój kolega jest z Nigerii. Gadka-szmatka, jakieś jedzenie na plaży i wybraliśmy się do baru.

Do tego pubu jechaliśmy przez pół miasta jego autem, jeśli można to nazwać autem. Jedyne cechy wspólne to cztery koła. NIC tam nie działało, kolor-rdzawy, WSZYSTKO na dziwne patenty, włącznie z odpalaniem, jakieś druty do zaczepienia drzwi, aby nie otwierały się w czasie jazdy. Nie przeszkadzało mi to zbytnio, a po paru piwach wypitych na plaży czułem, że wycieczka do baru dobrze mi zrobi. Mój kolega oczywiście był równie pijany jak ja, przy czym prowadził.
Nie widziałem nic podejrzanego w tym, jak ten bar wygląda, w końcu nie byłem jeszcze w żadnym malezyjskim barze. Ani w tym, że piwo pijemy z dzbanków, a nie z kufli. Po barze kręciły się całkiem ładne dziewczyny, a ja w swojej naiwności myślałem, że to jakieś imprezowe lokalne kobietki, a nie prostytutki. Niedługo po tym, jak wypiliśmy pierwsze piwko dosiadła się do nas jedna, alkohol już rozwiązał mi język, trochę pogadaliśmy, usiadła mi na kolanach, ogólnie było bardzo przyjemnie.
Po jakichś 20 minutach rozmowy (ja byłem trochę podpity, było bardzo głośno, a ona prawie nie mówiła po angielsku xD) mówi do mnie, że możemy spędzić razem noc. Za 100 ringiet (w przeliczeniu jest to 100 zł). Ooooo kurde, wtedy dopiero zrozumiałem. Cały czas byłem przekonany, że gadam z turystką z Wietnamu, która przyszła się rozerwać do pubu. W trakcie jak zastanawiałem sie nad tym jak bardzo ograniczone mam postrzeganie rzeczywistości, zarówno ona jak i mój nowo poznany Nigeryjczyk namawiali mnie do tego, bym wziął ją na noc do JEGO mieszkania.

Już nawet ja wiedziałem, że to podejrzane, że gospodarz chce, by prostytutka nocowała u niego w domu. W międzyczasie cena spadła do 70 ringiet, a ja cały czas odmawiałem i zastanawiałem się, w jakie gówno się wpakowałem będąc pijanym gdzieś w głębokiej Azji w baro-burdelu. Nawet nie wiedziałem, czy czegoś nie mam dolanego do drinka, zorientowałem sie, że wszystkie dziewczyny w tym barze wyglądają jak prostytutki. Po którejś mojej odmowie przyszedł jej 'opiekun' i mówi “Ok my friend, for you special price, only 50 ringiet”.
Ja nadal mówiłem, że nie, że nie chcę, a on stał się agresywny i pyta się “Czemu nie chcesz?! Co jest nie tak?!”. Bardzo mi się to nie podobało, pozostali alfonsi i prostytutki patrzą, ja staram się wykminić, jak ulotnić się po cichu, a alfons wkurzony żąda 30 ringiet za czas spędzony z nią.

Ooo nie, 30 ringiet za to, że 20 minut siedziała mi na kolanach? Stanowczo zaprotestowałem.
On nagle zmienił strategię i powiedział “ok, ok, no problem” zniknął gdzieś na parę minut, po czym wróca z OTWARTYM piwem i mówi “ok my friend, let's forget about it, let's drink beer''. Był bardziej fałszywy niż cały polski sejm razem wzięty. Pomyślałem wtedy, że nie powinienem tykać tego piwa, bo mogę się obudzić bez nerki lub wcale.
Podziękowałem i zacząłem wychodzić z baru. Jego wkurzenie sięgnęło zenitu, wyszedł na mną, zacząłem biec, on też. Dogonił mnie, złapał za koszulkę, uderzył, kopnął parę razy I sobie poszedł xD
Już chciałem opuszczać tamto miejsce, ale przypomniałem sobie, że wszystkie rzeczy mam u tego Nigeryjczyka, który bankowo wystawił mnie alfonsowi i jego dziewczynie. Wcześniej ciągle pytał sie mnie, jakie dziewczyny lubię, ale myślałem, że to taka paplanina napitego Murzyna.

Odzyskałem swoje rzeczy i z trochę obitą mordą ruszyłem dalej. KAŻDY na stopie pytał się mnie, co się stało przez kilka kolejnych dni ;d Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo kiedy dotarłem do Singapuru, możliwe, że dzięki wielkiemu limu pod okiem poznałem wspaniałych ludzi, z którymi zwiedziłem Singapur. Wystarczyło w zupełnosci 5 dni, aby zwiedzić każde możliwe miejsce (Singapur jest mniejszy od Warszawy), po tym już wiedziałem, że czas ruszać do Indonezji.

Wyruszyłem na północ, do malezyjskich portów, gdzie próbowałem złapać jachtostop do Indonezji, ale o tym w kolejnym wpisie.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podoba się – obserwuj #jrider. Przynudzam? - czarnolistuj. To tylko fragment historii mojej wyprawy przez Tajlandię, Malezję, Singapur, Indonezję, Australię i Japonię, jeśli ciekawią Cię anegdotki z mojej niskobudżetowej wyprawy na tamtym końcu świata, śledź kolejne wpisy.

Na zdjęciu z synem Zairola, Amirem, przy Petronas Twin Towers w Kuala Lumpur
Pobierz jrider - Hej, to już trzeci wpis, w którym opisuję swoją wyprawę po części Azji i Aus...
źródło: comment_h1Vjkmg3bBqOnNhWc58z5ZrzO7Nt8RnZ.jpg
  • 22
@Szczerbiec: Był podpity, tak, jak ktoś po 4 piwach. Na pewno miał trochę promili, ale udawał, jakby był bardziej pijany niż był naprawdę :)
@Bigby: Po jakimś czasie poszedłem z powrotem pod bar i odnalazłem Nigeryjczyka, poszliśmy do auta i wziąłem swoje rzeczy. Po drodze próbował mnie jeszcze przekonywać, że to wszystko moja wina, bo w Malezji jak ktoś ucieka to jest winny xD Namawiał mnie jeszcze na nie wzywanie
tęsknię


@scharlottka: Ja też, ale w Polsce to ja się nie utrzymam xD Pensje w stylu 15 zł/h i piwo za 2,50 zł, a w barze za 7zł, podziękował za takie życie. Będę wracał czasem xD Ale jak będę wracał, to będę dzwonił, nie bój żaby! :) Lepiej wpadnij do Niemiec, to pójdziemy na chińczyka xD