Aktywne Wpisy
damienbudzik +163
Czy niektórzy naprawdę nie słyszą swoich myśli? Lol, w jaki sposób oni "myślą" w takim razie?
#ciekawostki #pytanie #pytaniedoeksperta #mozg #myslenie #niebieskiepaski #rozowepaski
#ciekawostki #pytanie #pytaniedoeksperta #mozg #myslenie #niebieskiepaski #rozowepaski
ElectroNICK +128
Mam w pracy nowego kolegę z Turcji, wierzy w Allaha. Codziennie się modli na tej macie na podłodze itp. No i w kiblu pojawiła się butelka. Myślałem że to śmieć to wywaliłem. A on podchodzi do mnie i się pyta czy to ja wywaliłem butelkę, oczywiście powiedziałem ze tak bo to śmieć. A on mi tłumaczy że tą butelką podmywa sobie dupę bo inaczej ma sklejone poślady xD Także jak macie w
Wieczne licytacje przy rodzinie, wśród znajomych, ciągłe przechwałki. Miałem to gdzieś, bo to tylko takie gadanie zakochanej w synku mamusi - niestety moja podświadomość skrzętnie zapisywała każdą pochwałę. W podstawówce byłem najlepszy - najlepsze wyniki, najwyższa średnia w szkole, nagrody na koniec roku, wygrywałem jakieś wojewódzkie turnieje matematyczne. Patrząc z perspektywy czasu widzę moich nauczycieli, którzy poznali się na mnie i celowo nie umieszczali mnie w sportach drużynowych, które następnie moja klasa przegrywała. I nie chodziło o to, że byłem zarozumiały. Nigdy. Prawdopodobnie chcieli mi pokazać, że nie tylko talent, ale też ciężka praca jest niezbędna, żeby coś osiągnąć. Potem przyszło gimnazjum i liceum. Już wtedy zaczęły się pojawiać pierwsze skutki wychwalania mnie pod niebiosa. Byłem tak przekonany o mojej ponadprzeciętności, że gdy natrafiłem na coś, co wymagało pracy - zniechęcałem się i szybko zmieniałem moje priorytety, by było mi jak najłatwiej. To destrukcyjne podejście wtedy miało sens, ale z perspektywy czasu stało się zaczątkiem dla wszelkiego rodzaju zaległości. Skupiłem się na matematyce, fizyce i informatyce, bo te przedmioty interesowały mnie najbardziej. Rozgrzeszałem swoje gorsze oceny z historii, chemii czy języka niemieckiego tym, że nie wiążę z tymi przedmiotami swojej przyszłości. Potrafiłem to bardzo rozsądnie wytłumaczyć moim rodzicom, którzy ślepo mi ufali, dalej wychwalali, bo hajen taki mądry, wysokie wyniki w nauce, konkursy, egzaminy, matury - wszystko super.
No i przyszedł czas studiów. Tutaj na pierwszym roku było mi łatwo - głównie matematyka, fizyka, trochę informatyki. Ale zacząłem zauważać, że zlewam się z otoczeniem. Już nie jestem tym super-dzieckiem, tylko staję się przeciętniakiem. I przyszły pierwsze zajęcia z bardziej zaawansowanej matematyki - przecież matematykiem nie będę, zajęcia z programowania - rajcuje mnie analiza, nie chcę być programistą, zajęcia z sieci komputerowych - nie chcę być sieciowcem. I tak idąc po linii najmniejszego oporu zrobiłem inżyniera. Wtedy zaczęło do mnie docierać, jak duże braki sobie zrobiłem. Zdawanie na 3 to za mało. Ale wiedziałem o tym za późno. Zauważyłem, jakim stałem się ignorantem. Byłem tylko dobry w bardzo wąskim zakresie, a brakowało mi bardzo dużo, by być tak dobrym, jak byłem postrzegany wcześniej. Pomijam fakt, że w pozostałych dziedzinach byłem/jestem miernotą.
Od kilku lat pracuję. Usilnie nadrabiam stracony czas. Uczę się programować, nadrabiam z sieci komputerowych, w planach mam naukę więcej niż 2 języków obcych. Widzę przepaść, między ludźmi, którzy studia zapieprzali, a mną, który podejmował "rozsądne decyzje" i "panował nad chaosem" ucząc się wybiórczo. A miałem na naukę całe dzieciństwo! Całą młodość! Byłoby mi nieporównywalnie łatwiej, gdybym nie wpadł w "pułapkę inteligencji", o której (o ironio!) czasem mówiła mi mama po przeczytaniu jakiegoś psychologicznego artykułu.
Czy żałuję? I tak, i nie. Mam rodzinę, zarabiam nieźle, ale czy to mój sukces? Nie wiem, może inteligencja mi pomogła? Ale na pewno rynek zorientowany na IT zrobił swoje, więc miałem trochę szczęścia przy moich wcześniejszych wyborach. Wiem również, jaki ogrom pracy jest przede mną, żebym znów nie był przeciętny, ale czy nadrobię? Ludzie w moim otoczeniu nieustannie się rozwijają i pierwszy raz to nie ja jestem na czele peletonu, tylko staram się nie odpaść na końcu. Może takiej motywacji potrzebowałem.
I chciałbym dać nauczkę wszystkim "zdolnym, ale leniwym" oraz rodzicom dzieci inteligentnych - lepiej być pochwalanym za ciężką pracę niż za inteligencję. Sukces = praca*inteligencja. Jeśli praca=0, to wiadomo, jaki będzie efekt.
#jakwytresowacsmoka #przemyslenia #psychologia #oswiadczenie #dzieci #.inteligentnemirki #truestory i troche #przegryw
Dodam jeszcze #studbaza jako przestroga dla Was.
@Coolek: Czy to źle, właśnie od obracania się wśród takich ludzi możesz poszerzyć horyzonty. :)
Komentarz usunięty przez autora
@WcaleNieRuda: Ruda, bierz się, kierwa, do roboty! ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
gdzieś mam, ale po angielsku. Jak chcesz, to PW.
Bardzo szybko się rozkojarzam i szukam innego, ciekawszego zajęcia. Dopiero nóż na gardle motywuje mnie do nauki.
Mam tak samo. W podbazie było łatwo, w gimnazjum w sumie też, ale zaczynałem już olewki. W liceum miałem trudną sytuację z matematyki każdego roku, ale zawsze sobie radziłem - czytaj: nigdy nie skończyłem sezonu z oceną
A jednak nie. Sebiksy ktorych nie dotyczy ta historia, nie mieli paska w podstawowce plusujcie ten komentarz.
Do tego dodam jeszcze, że sam jestem na chyba najlepszych studiach informatycznych w Polsce i wydaje mi się, że jestem w ogonie. Ale porównując efekty pracy z ludźmi z innych uczelni, które w liceum cieszyły się dużym