Wpis z mikrobloga

Mircy dziś na poważnie. (tl;dr na dole)
Moja smutna historia zaczyna się ponad 10lat temu. Po skończeniu #techbaza szybko znalazłem #pracbaza (a właściwie staż) i zacząłem uczęszczać zaocznie na #studbaza. Ta pierwsza robota, choć pamiętam ją jak przez mgłę, jak się później okazało, miała ogromny wpływ na moje dalsze życie. Krótko mówiąc, była nudna jak #!$%@?. Papiery, latanie po urzędach, papiery, komputer, papiery.... itd. Typowa biurowe gówno. Były dni, w których człowiek miał wrażenie, że jak zaraz coś się nie stanie, to na zewnątrz wyprowadzą go w kaftanie smutni panowie w białych kitlach. Poznałem tam koleżkę, którego twarzy nie pamiętam i nie wiem teraz nawet jak miał na imię. Koleżka wpadał od czasu do czasu w trakcie pracy i wypadał z tekstem "idę na fajkę, rozprostować kości, idziesz?". Mimo, że nie paliłem, to wyłaziłem z nim pooddychać świeżym powietrzem i popatrzeć na piękną letnią aurę. Tak przez kilka miesięcy. Koleżka co jakiś czas częstował mnie "kulturalnie" fajkiem, ale zawsze powtarzałem to samo: "nie dzięki - nie palę". W tym czasie moje rodzeństwo, mimo że młodsze ode mnie, paliło już ze 2-3lata (teraz nie palą już ze 3). Ja byłem takim przeciwnikiem tytoniu, że bratu kiedyś na imprezie wrzuciłem paczkę do ogniska z tekstem: "kierwa, jesteś taki młody i już się trujesz". Tak było do pewnego wczesnojesiennego dnia, kiedy to wspomniany wcześniej koleżka, po raz n-ty poczęstował mnie papierosem, a ja (dziś sam już nie wiem dlaczego) pomyślałem, a co mi tam - jeden przecież mnie nie uzależni. Wypaliłem go do połowy i myślałem, że umrę! Włosy zjeżyły mi się na całym ciele, a na czubku głowy czułem rozpalone ognisko. I te zawroty głowy. Cieszyłem się nawet, bo pomyślałem sobie, że tylko mnie to umocniło w przekonaniu, że nigdy nie uzależnię się od tego syfu... Tak bardzo się myliłem... tak bardzo!

Jesienią zeszłego roku minęła dekada, w trakcie której wypaliłem około 75000 papierosów, na które wydałem około 37000zł #!$%@? sam w to nie mogę uwierzyć! W tym czasie zdążyłem zmienić pracę 4x, poznać swoją przyszłą żonę (która rzuciła palenie w 1 ciąży i nie pali do dziś), spłodzić 3 córki, ustabilizować się jako tako i stać się psychicznym dnem, które nienawidzi siebie za to jak bardzo niszczy sobie życie, zdrowie (psychiczne i fizyczne) oraz wyrzuca w błoto tysiące złotych rocznie! Rzucić próbowałem ze 20razy, na najróżniejsze sposoby. Były gumy, plastry, tabexy, desmoxany, "silna wola", książki, itp. itd. Jeden jedyny raz udało mi się rzucić na blisko 9miesięcy, po przeczytaniu książki Allana Caarra "Łatwy sposób na rzucenie palenia"- ta książka jest niesamowita, ale 2-gi, 3-ci czy 4-ty raz już nie działa (przynajmniej w moim przypadku). Za każdym razem kiedy wracam do nałogu, nienawidzę siebie jeszcze bardziej. Patrzę na moje kochane córki i wiem, że jak nic nie zmienię to kiedyś pewnie będą patrzeć na ojca toczonego przez raka i umierającego na ich oczach. Wieczorami jak patrzę na ich zasypiające oczy i daję buziaka na dobranoc, chce mi się ryczeć jak dziecku, bo wiem jak bardzo mnie potrzebują, a ja jak największy #!$%@? nie umiem zrobić niczego, co pozwoliłoby uniknąć im traumatycznych przeżyć w przyszłości! Jestem w 100% świadomy tego jak wiele krzywd może wyrządzić moje bezmyślne działanie, wiem jak długo mam już chrypę, wiem jak boli mnie krtań kiedy chcę krzyknąć, wiem jak świszczy i charczy mi w płucach, wiem jak boli w mostku kiedy chcę przebiec kilkadziesiąt metrów, wiem jak ciężko wejść na 3piętro, wiem... Wszystko wiem i wszystkiego jestem świadomy, a mimo to nie potrafię nic z tym zrobić. Nazwiecie mnie #!$%@?ą, nieudacznikiem, idiotą itp. ale uwierzcie mi, że 99% palaczy ma podobne rozterki, a mimo wszystko palą dalej. Nie chcę się usprawiedliwiać, bo na to nie ma usprawiedliwienia. Jedyne czego chcę to pomocy, dobrej rady, wskazania drogi. Nie wiem czy jest dla mnie szansa na normalne życie. Proszę Was tylko podzielcie się posiadanymi informacjami na temat tego, jak Wy, Wasi znajmoi, rodzina, koledzy poradzili sobie z nałogiem i co może być najskuteczniejszą metodą na rzucenie. Dodam tylko, że w moim przypadku "chcieć to móc" - czyli stosowanie tzw. "silnej woli" po prostu nie działa. Męczę się, chodzę wściekły i po paru dniach wracam do tego szajsu. Liczę na Waszą pomoc, bo ja już straciłem nadzieję. Z góry dzięki za wszystkie sugestie i rady!

tl;dr
Palę 10lat
Kosztowało mnie to kilkadziesiąt tysięcy zł i utratę zdrowia
Nie potrafię sobie z tym poradzić w żaden sposób
Proszę o pomoc/radę Mirków i Mirkówny
#papierosy #rzucajpaleniezwykopem #rzucaniepalenia #pomocy #gorzkiezale #truestory #notcoolstory #sadstory #depresja
  • 19
@chozi:
Życzę znalezienia w sobie tej silnej woli.
Mój ojciec rzucił ot tak po 30 latach bez żadnych książek czy specyfików - udało mu się.
Po rzuceniu pół roku jadł dużo przekąsek typu rodzynki, orzeszki, które go jakoś zajmowały - może to Ci jakoś pomoże.
93% przypadków raka płuc to palacze - pamiętaj o tym. Pamiętaj też o regularnych badaniach płuc(tomografia, RTG), bo rak tylko bardzo wcześnie wykryty daje szanse na
@chozi: O Jezu jak kisnę z takich ludzi jak Ty. Uwielbiam jak się ludziom robi siano z mózgu i tacy jak Ty łykają jak młode pelikany. Jest teraz moda na hejcenie palenia i zasadniczo wynika z tego że jak palisz to właściwie podpisałeś na siebie wyrok śmierci, jak dożyjesz czterdziestki to masz farta. No #!$%@? :D
@chozi: mi się udało rzucić za trzecim podejściem, po 13 latach. Motywacja: miałem zamiar spłodzić dziecko :D. Udało się - 7 lat temu, od tamtej pory ani jednej fajki (a syn ma 6 lat)
Nie podam ci żadnego magicznego sposobu, bo zapewne takiego nie ma. Trujesz siebie, trujesz swoje córki, którym pewnie też sprzedasz raka. Taka prawda.
Mówi się, że żeby uzależniony rozstał się z nałogiem, to musi najpierw spaść na
@cenzor123: nie próbowałem, ale patrząc tak na szybko w necie, to chyba ma podobne działanie jak desmoxan, albo tabex i na samej wiki wspominają, że są dość szkodliwe (głównie zwiększone ryzyko występowania padaczki). Zainteresuję się szerzej tematem, ale przyznam szczerze, że przezwyciężenie samego głodu nikotynowego nigdy nie było dla mnie nejtrudniejsze. Najgorzej jest zawsze z psychiką (brakuje przerwy w wykonywaniu monotonnych zadań, fajek na dzień dobry, po jedzeniu, na dobranoc, itp.).
@amidja: @kon-jakub: Próbowałem. Kupiłem sobie mild`a, różne rodzaje liquidów, zmniejszałem dawkę samej nikotyny, ale co ciekawe, w moim przypadku skończyło się to (2x próbowałem i za każdym razem to samo) ostrym zapaleniem gardła. Lekarz stwierdził, że zawarte w liquidzie substancje, przyśpieszające parowanie (glikole) powodują wysychanie śluzówki, a w konsekwencji zapalenie gardła. Inna sprawa, że efajka paliłem bez opamiętania. Ze 2x więcej niż normalne papierosy.
@chozi: Uuu to faktycznie słabo, pierwszy raz o czymś takim słyszę. A nie możesz ostatni raz spróbować , ale kupić zerówkę, żeby też odrazu od nikotyny się odciąć i traktować nie jako zamiennik tylko ostatnią deskę ratunku? Że jak juz wiesz, że nie dasz rady to szybkie 3 buszki i koniec. Kurcze palenie to mega bagno :/ A Twój kolega też po łbie powinien dostać, że Cię tak częstował :/ Ja
@chozi:
Po przeczytaniu Twojej opowieści zatęskniłem mocno za dymkiem a nie palę już rok.
W ciągu 15 lat rzucałem kilka razy palenie.. ależ #!$%@? mam ochotę na fajkę, ożeż ty..
Rzuciłem stopniowo, paliłem i brałem tabletki z nikotyną.. Po miesiącu paliłem tylko do kawy wciąż biorąc tabletki.
To bzdura, ze można uzależnić się od tych tabletek.. to czysta nikotyna a fajce masz sporo substancji uzależniających.
@chozi: w ciągu ostatniego miesiąca dokładnie 4 razy zerówkę popaliłam z 10 buchów, a takto rok schodziłam z 18 i palenia częęęsto do coraz niższych liquidów i coraz rzadziej popalałam :)
@chozi: też jestem na etapie rzucania,no i właśnie u mnie zawsze był fajek na dzień dobry,po żarciu,po kawie.a w pracy to już miałem tak że równo co godzinę paliłem.zobaczymy jak będzie za parę dni,narazie mam w plecaku paczkę fajek i zapalniczkę ale ani myślę tego ruszać.
@chozi: Nie wiem, jak to jest, ale im bardziej obwiniasz się z powodu nałogu, tym ciężej go rzucić.
Ja osobiście nie piję alkoholu (jestem alkoholikiem), nie palę papierosów (paliłem paczkę dziennie kilka lat), jestem też narkomanem (głównie opioidy, ale lubię chyba wszystko) ale też już z tym skończyłem.
Może rozpiszę się kiedy indziej, teraz powiem skrótowo. To nie jest tak, że nałóg po prostu można wyleczyć. Nałóg to blizna, która pozostanie