Po tułaczce po starym wydziale wracamy znów na mój ostatni wydział. Nowy i pachnący farbą.

Pierwszy, próbny, rozruch. Chodziło o wyeliminowanie wszystkich niedociągnięć przed ruchem ciągłym instalacji. Nieszczelności, złe nastawy zaworów, które były policzone tylko teoretycznie itd. W związku z tym, że był to pierwszy rozruch instalacji w jej historii, to do tego przedsięwzięcia zostały ściągnięte wszystkie zmiany do pomocy. Generalnie tłum ludzi, bo jeszcze kierownictwo, bo jeszcze szefostwo zakładu, bo jeszcze...
@verruct: po tych twoich opowiesciach to rozuniem ze juz jestes tam prezesem zarzadu albo przynajmniej dyrektorem? Zawsze wszystko wiedziales, zawsze ratowales sytuacje, zawsze wszystko sie udawalo dzieki tobie ( ͡° ͜ʖ ͡°) No normalnie spec nad spece, wszyscy inzynierowie i technicy, majstry, znawcy nigdy nie wiedzieli tylko zawsze ty
  • Odpowiedz
Jak niektórzy pamiętają, Robercik był inteligenty inaczej. Ale nie tylko on, mi tez się udała ta sztuka kilka razy w życiu. Przypomniała mi się pewna historia związana ze Sulfubursztynianem. Specyfik był na tyle popularny w zakładzie, że wynosiło się go (czyt. kradło) na potęgę. Proceder urósł do takich rozmiarów, że kierownictwo tamtejszego wydziału zdecydowało się na zaplombowanie wszystkich miejsc, gdzie można było go spuszczać – włazy, pompy, wszystkie połączenia kołnierzowe, odpowietrzenia. Dosłownie
@verruct: A ciekawa jestem jak Robercik, czy który to tam był tą ofiarą losu prał swoje spodnie (te namoczone w sulfobursztynianie) ( )
  • Odpowiedz
Jestem aktualnie na – mam nadzieję – zasłużonym urlopie. Odpoczywam sobie, ale zostałem przez jednego mirka wywołany do tablicy. A że pewności nie mam, czy jak wrócę, to będę miał czas coś napisać (a o tag #chemiczneopowiesci dbać trzeba), to opowiem wam już teraz historie, która mi się przypomniała. Dlatego muszę wrócić na swój pierwszy wydział i do początku mojej „kariery” w ciężkiej chemii.

Zanim przejdę do szczegółów, to napisze tylko, że
verruct - Jestem aktualnie na – mam nadzieję – zasłużonym urlopie. Odpoczywam sobie, ...

źródło: comment_YOg1uKmlWi6yHbAGA3fwy9JnWRRaQ99S.jpg

Pobierz
Dziś będzie o moim pierwszym – i jedynym – wypadku przy pracy. Chociaż bardziej powinno to się nazywać głupotą przy pracy. Wracamy więc na mój pierwszy wydział i jej (całkiem nie mały) wycinek, czyli mycie potasowe. I jak sama wskazuje, myło się tam coś (mniejsza o to co) ługiem potasowym. W postaci stałej przypominał płatki śniegu. I w takiej postaci był do nas dostarczany.

Ze względu na ubytki trzeba było go od
verruct - Dziś będzie o moim pierwszym – i jedynym – wypadku przy pracy. Chociaż bard...

źródło: comment_QrP67QAkmFweyVjECpNX2lzzZqmBWq6i.jpg

Pobierz
#chemiczneopowiesci #bezpieczenstwowprzemysle

Spóźnione, ale obiecane...

Jak się kończy śmieszkowanie w pracy? Niektórzy się już tutaj o tym przekonali. Ja byłem o tyle mądrzejszy, ze nigdy, ale to przenigdy nie pozwoliłem sobie na robienie sobie jaj. Czasami bywały jakieś drobniejsze żarty pomiędzy sobą, ale nigdy nie związane z praca. Wiadomo czym to się mogło zakończyć... Ale raz jeden, jedyny, nie wytrzymałem. No, musiałem. I koniec. Nadarzyła się okazja, więc z niej skwapliwie skorzystałem.
@epll: Bylo kilka możliwości. Najszybsza - z systemu. Naciskałeś "wirtualny"przycisk blokady technologicznej i wszystko odbywało się automatycznie. Po ok. 2 sek instalacja była wyłączona. Wszystkie zawory w odpowiednie położenia przełączały się automatycznie. Potem było tylko bieganie i ręczne odcinanie zaworów, odparowanie amoniaku (najgorsza robota, bo można było łatwo zamrozić odparowywacze) itd. itd. Tak wiec człowiek był ciągle potrzebny...

Druga możliwość, to dwa, fizyczne, wyłączniki. Jeden na sterowni, drugi na hali (raz
  • Odpowiedz
#chemiczneopowiesci #bezpieczenstwowprzemysle

Jeden z Mirków pytał się mnie w prywatnej wiadomości, jak wyglądał mój pierwszy dzień w pracy. Pomyślałem, ze podzielę się tym dniem z szerszym gronem. Być może dla kogoś, kto tez będzie chciał związać swoją karierę z ciężką chemią, taka informacja będzie przydatna. To będzie bardzo krótki wpis…

Po odwaleniu papierkowej roboty (umowy, przepustki, itd.), wiedziałem na jaką instalację docelową przyjdzie mi trafić. Miało to być półspalanie niskociśnieniowe metanu. Dlatego
#chemiczneopowiesci #bezpieczenstwowprzemysle

W poprzednim wpisie wspomniałem o – dość niefortunnym – zatrzymaniu instalacji do szybkiej naprawy. Zmiana dzienna miała usunąć nieszczelność i rozpocząć po naprawie uruchamianie. Zmiana popołudniowa z kolei dokończyć dzieła, żeby zmiana nocna (czyli nasza) mogła spokojnie się wyspać. ( ͡º ͜ʖ͡º)

Od bramy na wydział miałem jakieś 3 km, wiec poruszałem się po zakładzie prawdziwym potworem. Cale 3,5 KM zaklęte w Jawie 50 podwozi
verruct - #chemiczneopowiesci #bezpieczenstwowprzemysle

W poprzednim wpisie wspomn...

źródło: comment_dR7oIxtLTJ0WJt1OJ2jS5ewOJI3Dhqcw.jpg

Pobierz
poruszałem się po zakładzie prawdziwym potworem. Cale 3,5 KM zaklęte w Jawie 50


@verruct: O... widze ze colega mial rozwiercony / wymieniony krociec od gaznika :)

Dla tych co nie mieli do czynienia z tym potworem to Jawki sprzedawane w Polsce byly dlawione do 2 kucy. Trzeba bylo rozwiercic krociec gaznika albo wymienic na normalny i moc rosla prawie 2 razy do 3,5 :)
  • Odpowiedz
#bezpieczenstwowprzemysle #chemiczneopowiesci

Dziś będzie długo, nudnie i technicznie.

Sercem instalacji był turbozespół, potocznie zwanym – maszyną. Zaś operatorem tego ustrojstwa, czyli maszynistą, był Rychu. Sama maszyna, jako taka, była dość skomplikowana. Szczególnie jeśli chodzi o turbinę parowa. Pomimo jednak dużego stopnia komplikacji jej obsługa była banalnie prosta i gdyby małpy potrafiły czytać instrukcje, to po kilku dniach mogłyby zostać maszynistkami.

Na czym polegała komplikacja? Było wiele „trudności”. Ot, weźmy na ten przykład
verruct - #bezpieczenstwowprzemysle #chemiczneopowiesci

Dziś będzie długo, nudnie ...

źródło: comment_Zs4q5ExejTqPhKdUOnny4aZTnynu8z3B.jpg

Pobierz
@Angel_of_death: Jak zwał, tak zwał. Musisz wiedzieć, ze na zmianie było nas 8 osob. Dzień w dzień, rok w rok, przez 8 godzin dziennie. Jak wypad na wódkę, to zawsze w ośmiu i bez wyjątków. Byliśmy prawie jak rodzina. Kłóciliśmy się czasami, czasami ocierało się o rękoczyny (do których nigdy nie doszło) itd. itp. I wszystko w tej rodzinie musiało zostawać. Nawet, jak były to głupie rzeczy. Gdyby jednak doszło do
  • Odpowiedz
Zmiana popołudniowa, środek lata i środek zmiany. Ogarnąłem wszystko, co ogarnąć trzeba było. Siedzę na fotelu i czytam jakąś książkę. Reszta siedzi w kuchni i – standardowo już – gra w Crash’a Bandicota (czy jak to się tam zwie). W międzyczasie przysiada się do mnie Rychu.

- Ty, verruct, mogę ci przerwać?
- No, gadaj, co tam?
- Ty, bo żona mi mówiła, żeby przynieść jej trochę amoniaku. Podobno tym się okna
Dawno nie było mnie słychać, ale spokojnie. Nic się nie zepsuło. Zajęty byłem, zapracowany itd.

Mirek #browarperun pytał się w komentarzu: „a gdzie wpis o strażakach”. No, to o strażakach. I o Rychu, którego niektórzy już poznali.

Tradycja na zakładzie było, ze raz w miesiącu przeprowadzane były ćwiczenia ratownictwa chemicznego. Za każdym razem zmieniał się tylko wydział, żeby ćwiczyć różne scenariusze. Pewnego pięknego, zimowego miesiąca, wybrano nasz wydział. Scenariusz ćwiczeń został napisany
Wracamy z krótkiej wycieczki na stary wydział. Dziś o pierwszym, jedynym i ostatnim - mam nadzieje – wypadku śmiertelnym, którego byłem świadkiem. Nie chce się wdawać w jakieś szczegółowe opisy, jak przebiegają konkretne procesy, bo nikogo to nie interesuje. Ale czasami trzeba, żeby „nie chemicy” mogli zrozumieć w czym rzecz. Krótko wiec: jesteśmy na wydziale produkcji gazu syntezowego i wodoru. Gaz syntezowy (wodór + tlenek węgla) potrzebny był do produkcji alkoholi OXO,
verruct - Wracamy z krótkiej wycieczki na stary wydział. Dziś o pierwszym, jedynym i ...

źródło: comment_I5aQqs2Epr7fWiVSUQlzmjaqGQ86pryv.jpg

Pobierz
Uwaga – ściana tekstu a krócej się nie da. Wykorzystaj swoja szanse i dodaj #chemiczneopowiesci na #czarnolisto, jeśli ci to przeszkadza.

Wybiegnę trochę w przyszłość, żeby opisać drugie traumatyczne przeżycie o którym wspomniałem w poprzednim wpisie. Awansowałem. Do dziś nie wiem czy w nagrodę, czy to jednak była kara. Dość powiedzieć, ze w moim (robolskim) mniemaniu wyszedłem na plus. Nie przedłużając – zostałem I sterowniczym na całkiem nowej instalacji produkcji kwasu
Wracam dziś do sprawy egipskich ciemnosci. Smiesznie nie bedzie, bo to jedno z tych dwóch traumatycznych przeżyć, które mnie spotkały a które pamiętam ze szczegółami do dziś.

W międzyczasie doszło do restrukturyzacji zakładu. Wcześniej było nas na instalacji 3. Teraz zostałem na swojej instalacji sam - jak ten palec wiadomo gdzie. Jak wcześniej wspominałem instalacja była na tyle „strategiczna”, bo dostarczała dla całego zakładu osuszone powietrze pomiarowe. A bez niego, wiadomo. Automatyka
#chemiczneopowiesci – reaktywacja.

Miało być o ciemnościach, ale będzie o pewnej osobie, o której sobie podczas dłuższej przerwy przypomniałem. Był nią… Boguś. Zapomniałem o nim wcześniej, bo dość krótką miał u nas karierę. TEN Bogdan był jakże inny od TAMTEGO Bogusia. Streszczając: jak powiedział prawdę – „udawał” się natychmiast na L4, bo nie był tego w stanie znieść. Kłamca z urodzenia. Dodatkowo tępy. Wyuczył się jednej nitki instalacji i nikt go nie
#bezpieczenstwowprzemysle #chemiczneopowiesci

Zmieniam – w ramach promocji chyba – instalację i awansuję na aparatowego. Trochę się tam później będzie działo, wiec potrzebny będzie króciutki opis, co to zacz, ta instalacja. Osuszanie powietrza pomiarowego, bo tak się to nazywało, zajmowała się – jak sama nazwa wskazuje, osuszaniem tegoż powietrza. Bo trzeba Wam wiedzieć, że w całym zakładzie, cała aparatura pomiarowa, zawory i etc. „napędzane” są powietrzem pozbawionym jakiejkolwiek wilgoci. Sercem tegoż wszystkiego, były
@parapente: wybacz, przyczepię się do tego, czego zawsze się czepiam - żelbeton to niepoprawne określenie, prawidłowe nazwy to żelbet lub żelazobeton. Poza tym oczywiście mam nadzieję, że masz jeszcze parę historii w zanadrzu ( ͡° ͜ʖ ͡°).
  • Odpowiedz