"Samochód zniknął w tłumie kamizelek i mundurów policji, straży pożarnej, weterynarzy, patrolu interwencyjnego aktywistów, członków klubu jeździeckiego z Warszawy i gapiów. - Ale o co chodzi, to jest mój koń. Chcecie mnie pouczać, co mam z nim robić. To paranoja - machał rękoma zdenerwowany mężczyzna. Psycholożka zastępuje mu drogę. Rzuca się na maskę auta. Jej koleżanka krzyczy. - Policja, policja! Zatrzymać go! Chciał kogoś przejechać! Trzeba go przesłuchać! Zdumiony rolnik staje na
  • Odpowiedz