Jestem mocno obsrany i nie wiem co robić. TLDR Ktoś grozi mojej rodzinie przez telefon, zna nasze dane osobowe i adres.
Moja mama odebrała dziwne połączenie na telefon stacjonarny. Głos po drugiej stronie zapytał czy to pani X Y adres Z. Matka potwierdziła, na co usłyszała, że czemu jej teraz nie ma na komendzie (podany adres), wysłali do niej przecież listem poleconym wezwanie na przesłuchanie. Ona zdezorientowana zapiera się, że żadnego listu nie otrzymała, nigdy nie miała problemów z prawem. Podchodzę ja, nie znałem jeszcze wtedy treści rozmowy, myślałem, że to jakiś naciągacz, którego trzeba spławić. Przejmuję słuchawkę, żeby to zrobić, przez chwilę jeszcze słucham o tym liście, a potem już maska spadła, usłyszałem jakieś wyzwiska, pytam "kim jesteś człowieku" koleś przedstawił się jakimś imieniem i nazwiskiem albo pseudonimem, mówił że jest z Mokotowa (pewnie że niby grupa mokotowska), że prujemy się na komendzie na chłopaków (faktycznie bandycki slang) coś tam jeszcze pogadał i wspomniał o zbieraniu na haracz. W tle odgłosy jak z meliny, był w pomieszczeniu z innymi ludźmi, potem się rozłączył.
No i powiem wam, że pierwszy raz w życiu się naprawdę boję. Ktoś wie, jak się nazywamy, gdzie mieszkamy, moja mądra rodzicielka jeszcze pomogła zweryfikować informacje. Nie muszę chyba dodawać, że nigdy w życiu nie byliśmy na policji, a tym bardziej na żadnych przestępców nie donosimy.
Zwróciłem dziś uwagę policjantowi, że stoi w miejscu niedozwolonym i nie ma załączonych sygnałów świetlnych.
Usłyszałem w odpowiedzi, że ma takie prawo na podstawie rozporządzenia prezesa rady ministrów w sprawie przeciwdziałania COVID.
Serio?
Pewnie tak. Szkoda tylko, że jego kolega wrócił chwilę później do radiowozu z kebsem.
Nie widzę tu przeciwdziałania COVID.