Mój facet uwielbia grać w czołgi. Ja nigdy nie lubiłam gier, w których się strzela, ale pomyślałam- miło będzie jak zagram raz czy dwa, będę wiedziała o co chodzi. Zagrałam więc u niego, w sumie świetnie mi poszło, bardzo się ucieszył. Dziś (jakoś po południu) zainstalowałam u siebie. Od godziny obiecuję sobie, że to będzie ostatnia bitwa i idę spać... Także ten... Jeszcze raz i dobranoc.
Apropos wpisu o graniu na maszynach, czasami jak jestem w trasie zajeżdżam na jakieś wiejskie bary się odlać. Wieczorami pełno tam amatorów piwka i przegrania pieniędzy w maszyny. Obserwują oni każdy ruch osoby, która wrzuca pieniądze. Podchodzę do maszyny, zasłaniam ją żeby nic nie widzieli i wrzucam 200 zł. Kliknę kilka razy byle co i mówię głośno sam do siebie "o kur@$!". Po czym wypłacam 2 stówy w piątkach. Na ten dźwięk
@_Tequila_: Niby jak mrugnie, to od razu wiadomo że mrugnął, a jak się #!$%@?ł w dziure, to jest zawsze zagadka. Więc w sumie wychodzi na to, że jak nie jesteśmy pewni czy mrugnął, to znaczy, że nie mrugnął.
Wrzucam jeszcze krótką historyjkę hotelową, która mi się wczoraj zdarzyła na Phuket. Dla lepszego zrozumienia historii dodam że hotel leży na skarpie nad plażą. Mój pokój był na drugim piętrze (jakby na pierwszym, bo parter nazywał się jedynką), po przyjechaniu, wieczorem, chciałem wyjść z hotelu pozwiedzać okolicę. No to co? Zjechałem windą na parter i... nic. Chodzę, #!$%@? szukam, z jednej strony morze, z drugiej restauracja. Chodziłem z 20 minut, pytam w końcu ludzi z restauracji- jeden z nich rozmawiał po angielsku- i pokazuje mi windę. No myślę sobie #!$%@?, ale #!$%@?, poszukam dalej. Nic nie wyszukałem, wróciłem do pokoju i zamówiłem room service. No dobra, ale następnego dnia musiałem jakoś się wymeldować i to bez krążenia bo samolot gonił. Co się #!$%@? okazało? Recepcja była na 3 piętrze... (czyli jakby drugim). W życiu bym na to nie wpadł... Idę sobie więc już po wjechaniu na trzecie do lobby, zaspany, wstałem chwilę temu, zdezorientowany, spieszę się, chcę skrócić sobie drogę koło filaru i... JEB. Wpadłem z plecakiem z laptopem, z aparatem, z kamerką, pieniędzmi i komórką w kieszeni do tego #!$%@? basenu (fontanny/ozdoby, trudno to nazwać). Miał koło metra głębokości. Szybko z niego wyszedłem, widzieli to jacyś chińczycy w holu i concierge. Concierge momentalnie zawołał boyi hotelowych, którzy przybiegli z ręcznikami i pytali czy coś się nie stało, czy wszystko dobrze, czy elektronika działa itd. Mówię spoko, wszystko ok, no problem. Poszedłem się wymeldowywać, ale zauważyłem że nie mam okularów. Aha, czyli wpadły do tej fontanny. Idę, patrzę, faktycznie leżą na dnie (woda przezroczysta motzno). Concierge pyta o co chodzi, mówię że wpadły okulary, a ten znowu woła boya, ja mówię nie, nie, poradzę sobie. I wyjąwszy telefon i kamerkę, zdejmiwszy plecak znowu w ubraniach wskoczyłem do tego basenu/fontanny po okulary, i tak, mokry opuszczałem hotel z kłaniającą mi się po tajsku recepcjonistką, conciergem i zmywającym ciągnącą się za mną plamę wody boyem hotelowym.
Jak dla mnie to za duży tu kontrast. Piosenka raczej wyciska łzy. Młody żołnierz żegna się z matką bo idzie walczyć o ojczyznę, gdzie krew się leje, giną ludzie, strach, terror i śmierć czekają na niego. Idzie zapłacić tę straszną cenę za ideę jaką jest wolność i niepodległość. A tu wychodzi koleś w czapeczce z daszkiem, buja się, podskakuje, macha do tłumów. Jakoś mi to nie gra ze sobą.
@McAwesome: Smiej się śmiej, ale w ostatnich tygodniach pracuję z wieloma azjatami (głownie Chinki) i właśnie dokładnie tak mówią, czasem naprawdę cieżko skumać o co im chodzi, bo jeszcze mówią szybko - sami Amerykanie mi mówili, że też średnio rozumieją co oni/one mówią :)
Kiedyś trzymałem w mieszkaniu gówno sarny przez 2 tygodnie w słoiku po koncentracie pomidorowym bo myślałem, że to kokon i coś się z niego wykluje. Ojciec wiedział od początku, że to gówno sarny, i cisnął bekę za moimi plecami i do dzisiaj po 15 latach dalej opowiada tę historię przy wódce podczas zjazdów rodzinnych. #coolstory
Mały chłopczyk wraz z tatusiem znaleźli w lesie małego jeżyka. Leżał pod kępką trawy i drżał z zimna. Chłopczykowi zrobiło się żal jeżyka i poprosił tatusia, żeby zabrali jeżyka do domu. Tata się zgodził, i tak jeżyk zamieszkał u nich.
Chłopczyk bardzo dbał o jeżyka, poił go mleczkiem i dawał mu najlepsze owoce. Jeżyk zajadał ze smakiem i nieraz - ku zdziwieniu chłopca - pomrukiwał z zadowoleniem. Na zimę
@levelus: @gulamin: No ten kościółek w oddali to "Bazylika św. Anny" na górze tejże. Pozatym to nie Górny Śląsk (bo tam są hałdy) tylko Śląsk Opolski - tam tablice z nazwami miejscowości są dwujęzyczne (po polsku i po niemiecku).
#heheszki #gif #rozowepaski #niebieskiepaski
źródło: comment_DebTMql3iuwQpHHxhlz75TkpOmqoJ5lr.gif
Pobierz