Ej macie jakieś takie wydarzenia w życiu, pozornie nieistotne, które później zmieniły całe wasze późniejsze dziejstwo?
Ja na przykład kiedyś nie chciałam jechać na finał egzaminów na studia i byłam w drodze do domu, ale poczułam, że muszę, podkreślam MUSZĘ, się napić coli. Zawróciłam z drogi na dworzec, znalazłam automat i akurat kiedy kupowałam puszke, spotkałam kolegę. Kolega się okazało że jedzie do warszawy, zaproponował żebyśmy pojechali razem, pojechałam i się dostałam.
Całe moje obecne życie mogłoby wyglądać inaczej gdyby nie to, że akurat wtedy zachciało mi się coli.
@NiktNigdyNikomuNicNigdzieNie kiedyś chciało mi się srac to poszedłem tradycyjnie na porcelanę gdyby nie to, dwojeczka spadła by w gacie i byłby wstyd na całe życie. Dzięki temu jestem tu gdzie jestem i ciężko pracowałem na swój sukces.
@NiktNigdyNikomuNicNigdzieNie dwa lata temu mieszkałem z bratem w Gdańsku, byłem bezrobotny i w depresji. Brat miał znajomego który pracował w Żabce i potrzebowali ludzi do pracy, więc tak wyszło że ja poszedłem. Zostałem tam bo nie miałem innych perspektyw, a po miesiącu do ekipy dołączyła dziewczyna, obecnie moja żona i matka mojego dziecka (。◕‿‿◕。)
tak się wczoraj czułam na rozmowie o pracę ehhh pani spytała się mnie jakie jest moje podejście do wynagrodzenia odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że chciałabym za nie przeżyć XD a pani z pogardą odburknęła aha, czyli rozumiem, że więcej niż najniższą by pani chciała
Mój szef to taki typowy janusz, który uważa, że jest najmundrzejszy w całej wsi. Kolega sprytnie to wykorzystuje i jak mu się nie chce pracować, to idzie do niego po jakieś porady niezwiązane z pracą (budowa domu, podróże, gotowanie, kupno samochodu - no wszystko) i siedzi i potakuje.
śmieszne są te gwary w Polsce np. w Krakowie wychodzą na pole, kosz to dla Ślązaków hasiok, w Łodzi na bilet okresowy mówią migawka, a na Podlasiu na samolot mówią ŁOOOOOOOO