Dodałam wczoraj wpis z naszej rocznicy. I dostałam masę wiadomości od ludzi, którzy są w trakcie rozwodu bądź po rozwodzie. W gronie najbliższych przyjaciół mam 4 pary po rozwodzie, które dotrwały do minimum 10 roku małżeństwa. W klasie mojej córki ona jest w mniejszości, bo na 18 dzieciaków tylko ona i 5 innych dzieciaków mają rodziców, którzy są ze sobą (czy to w małżeństwie, czy partnerstwie). Wiecie, jak dzieci w jej wieku
@stefan_pmp: nie, nie zjeby. Nie pisali o tym, że c---a nam wyjdzie. A o tym, że zazdroszczą, bo u nich stało się inaczej i są złamani. Nie ma w tym totalnie nic złego. Mnie to pozwala bardziej docenić, co mam, a jednocześnie uświadomić sobie, że to, co mam nie jest na zawsze, bo różnie losy się toczą.
@lord_xenu myślę, że to nie do końca tak. Moi dziadkowie przeżyli razem 54 lata bodajże. Mieli 10 dzieci. ich małżeństwo było ciągłą przemocą. Ale rozwód był wstydem. Myślisz że ich dzieci, które widziały jak dziadek bije babcie i ja gwałci, są dziś szczęśliwe? Bardzo nie są. Myślę, że to kwestia bardziej skomplikowana. Dla mnie to są lata zaniedbań psychologicznych i braku wsparcia do tego, by pracować nad własnymi traumami. Dojrzałość emocjonalna
@Michael_Jackson_: u mnie na wsi też się jadło o 12 obiad. Wszyscy wstawali bardzo wcześnie, żeby dać kurom, świniom, krowom, ew wyprowadzić na łąkę, wodę wymienić, samemu zjeść. Gdy lato, to o 4 dziadek już był na polu - a to doglądnąć, a to ciężko pracować. Do 11 miał wszystko ogarnięte, ale to było już jakieś 6 czy 7 godzin pracy. Potem trochę odpoczynku i właśnie taki "wczesny" obiad, jakaś
Nie przeleję nawet 50 groszy na ofiary powodzi, bo nagle wszyscy chcą im pomagać nie ze współczucia, ale dlatego, że jest o tym szum medialny.
Oni będą mieli dodatki i umorzone kredyty przez rok, bo jest to modny temat, ale gdyby ktoś z was miał 10 razy gorsze pasmo problemów i zdychał pod śmietnikiem to nikt by wam nie pomógł, tylko jeszcze by was wyzwali od nieudaczników.
@MakiawelicznyAltruista: Jest w tym jakaś prawda. Też bym chciał być w ogóle w jakimś stopniu zauważony z moimi problemami (głównie psychicznymi m.in. depresją, stresem i lękiem społecznym) dnia codziennego, a jestem postrzegany jako zwykły życiowy nieudacznik i nierób... Życie jest p--------e. Albo my ich, albo oni nas. I tyle. Głębszej filozofii w tym mechanizmie nie ma... Słychać żal w Twoim głosie z którym się utożsamiam i który totalnie rozumiem. Bo
W gronie najbliższych przyjaciół mam 4 pary po rozwodzie, które dotrwały do minimum 10 roku małżeństwa.
W klasie mojej córki ona jest w mniejszości, bo na 18 dzieciaków tylko ona i 5 innych dzieciaków mają rodziców, którzy są ze sobą (czy to w małżeństwie, czy partnerstwie).
Wiecie, jak dzieci w jej wieku
Mnie to pozwala bardziej docenić, co mam, a jednocześnie uświadomić sobie, że to, co mam nie jest na zawsze, bo różnie losy się toczą.
Moi dziadkowie przeżyli razem 54 lata bodajże. Mieli 10 dzieci. ich małżeństwo było ciągłą przemocą. Ale rozwód był wstydem. Myślisz że ich dzieci, które widziały jak dziadek bije babcie i ja gwałci, są dziś szczęśliwe? Bardzo nie są.
Myślę, że to kwestia bardziej skomplikowana. Dla mnie to są lata zaniedbań psychologicznych i braku wsparcia do tego, by pracować nad własnymi traumami. Dojrzałość emocjonalna