Aktywne Wpisy
LonNon +87
Dziewczyna dała ogłoszenia że ma 23 lata i szuka pracy...
Oto odpowiedź małolatki z HR XD
#hr #heheszki #pracbaza #przegryw #humorobrazkowy #logikarozowychpaskow #januszex
#studbaza
Oto odpowiedź małolatki z HR XD
#hr #heheszki #pracbaza #przegryw #humorobrazkowy #logikarozowychpaskow #januszex
#studbaza
orlen_lite +19
Wspólnie z PERN SA otwieramy nowy rurociąg, który umożliwi transport #paliwo z rafinerii w Płocku do oddalonego o ponad 300 km terminalu w Trzebini bez udziału kolei.
Stąd paliwa ruszą w dalszą drogę na stacje Śląska i Małopolski.
#gospodarka #rozwoj
Stąd paliwa ruszą w dalszą drogę na stacje Śląska i Małopolski.
#gospodarka #rozwoj
Cześć. Mam dla was historię autentyk, oceńcie sami. TL;DR na końcu.
Zleciałem właśnie po ponad 2 latach z Singapuru. Jestem informatykiem z tych co 12000 i więcej. Ogólnie jak to informatyk, straszna #!$%@?, stulejarz i przegryw ze mnie. Wróciłem do PL bo tam się czułem źle, wyalienowany i samotny. I miałem już to w dupie, że kasa, wygody, luksusy, basen pod palmami i lato przez cały rok. A teraz po 3 tygodniach w PL nadal siedzę #!$%@? sam w sobotni wieczór, więc pomyślałem, że się chociaż podzielę historyją.
Otóż gdy zdecydowałem, że wracam do PL a jeszcze sporo do zwiedzenia zostało, postanowiłem w ostatnim miesiącu wszystkie weekendy poświęcić na podróże. Jest zatem przedostatni weekend, a mi się przypomniało, że jeszcze na Batam nie byłem. Batam to wyspa w Indonezji, jakieś 50 minut łódką od Singapuru. Ogólnie nie słynie z miejsc do zwiedzania czy rajskich plaż. Jest to jeden z bogatszych regionów Indonezji ze względu na hub transportu morskiego. Ponadto jak to Indonezja, słyszałem, że syf, slumsy i centra "rozrywki". Dla niewtajemniczonych, centra rozrywki to najczęściej pub+karaoke z dziwkami. Do tego burdele i masaże specjalne. Ogólnie kolega z pracy (Indonezyjczyk) odradzał wybieranie się tam. Nigdy o tym miejscu nie słyszałem nic dobrego. Jako, że taki zawadiaka jestem i podróżnik to tylko podkręciło moje zainteresowanie. Mój plan minimum: połazić trochę po mieście, odwiedzić ze dwa mall'e, może coś kupić, udać się na masaż niespecjalny, zjeść coś dobrego i przenocować. Ogólnie "walk in a park".
Łódki odpływają nawet co 20 minut, więc rano bez spiny. Dotarłem na miejsce, kupiłem bilet, odczekałem swoją godzinkę w kolejce i płynę. Pasażerowie to zwykle zmuleni robole, lokalne słoiki, którzy na weekend wracają do Indonezji bo taniej. Zmęczone, szare twarze jak te w tramwaju na Żerań o 6 rano. Ponadto jakieś pary z Singapuru wybierające się na zakupki bo taniej. Żadnych białych. Jestem sam. A nie, po wylądowaniu w terminalu widziałem jedną grubą, blond brytyjkę ze swoim azjatyckim "kolegą". Koszt wizy: 15 USD i można stanąć do imigracji. Na immigration koleś zobaczył mój paszport i O! Polonia! Zaczął coś #!$%@?ć łamaną angielszczyzną do mnie, zaczynać jakieś wywody. Ogólnie często na zadupiach ludzie lubią coś #!$%@?ć sobie od rzeczy. Ten coś o "Łolesa" nawija i pyta się, czy znam. #!$%@? nie znam żadnego Łolesa do #!$%@?. A on na to, że powinienem się douczyć własnej historii, że coś tam komunizm i w ogóle. Już mnie zaczynał #!$%@?ć, więc mu mówię, że swoją historię znam a komunizmu w Polsce już 25 lat nie ma. To on na to, że no właśnie Łolesa zniszczył komunizm. Wałęsa do #!$%@? nędzy. Ja #!$%@?ę jak on to wymiawiał. W sumie nawet łolesa dobrze tego nie oddaje. I on na to, że to bohater, że on go w TV widział. Przytaknąłem tylko. Tak bohater... chyba na mirko. #!$%@? w to wbijam, myśleć nie mogę, na terminalu nie ma klimy i jest jakieś 40 stopni + 90% wilgotności, więc mózg nie działa na pełnych obrotach.
Pierwsze małe centrum handlowe jest zaraz przy terminalu. Wbijam bo klima. Już widzę, że śledzi mnie wiele par oczu. Normalka na zadupiach. Już szwędają się sępy i drą do mnie mordę co chwilę, że taxi i taxi. Wychodzę na zewnątrz i od razu widzę, że mój optymistyczny plan spacerowy #!$%@? strzelił. Na Batam nie ma chodników. No dobra, czyli jednak taxi. Jeden z sępów w hawajskiej koszuli od razu zauważył moją minę. Jego pokrzywiona morda ukazała bezzębną szczękę w nieszczerym uśmiechu. Czuję, że będzie moim przewodnikiem. Na szczęście mówił dostatecznie zacnym angielskim, na tyle bym nie musiał testować na polu walki swoich marnych umiejętności Bahasa. Umawiamy się, że za 500'000 rupii (prawie 50 USD) będzie mnie woził całe dwa dni. Dał mi nawet swoją wizytówkę, którą zachowałem. http://i.imgur.com/3Lxycfq.jpg Kwaśne kolory były niejako preludium do kwaśnego klimatu jaki mnie czeka.
Dobra, pyta się mnie co chcę robić. Ja na to, że może najpierw na jakieś dobre lokalne jedzenie, potem na masaż a może potem mnie do jakiegoś dużego mall'a podrzuci. A on na to czy na dziewczyny. Ja mówię, może później, wieczorem. To on na to, że wieczorem to już nie będzie z czego wybierać. Zachęca, 1'000'000 rupii na cały dzień i całą noc. Same młode dupy, ale musimy jechać już teraz. Ja #!$%@?ę, jest godzina 13 a ja z nim jadę do burdelu. Rzeczywiście gorąco siada na mózg. No ale skoro wlazłem między wrony, będę krakał tak jak one. A raczej tak mi się wydawało. Wchodzimy do tej dziury, on z alfonsem coś tam po swojemu. Patrzę, wybór #!$%@?, żadna mi się tak na serio nie podoba, waham się, w zasadzie to nie chcę żadnej dziwki, ale może chociaż będzie z kim pogadać, taka myśl się czasem rodzi w głowie stulejarza. Więc pytam się która coś niecoś po angielsku szprecha. On mi pokazuje. Ok, bierę. Ta podchodzi, przedstawiła się całkiem poprawnie. Płacę, wychodzimy. W samochodzie okazuje się jednak, że poza tym to ona angielskiego ni w ząb. Coś tam rozumie, ale nic nie mówi. No ja #!$%@?ę. Nic tam, przynajmniej ma 19 lat. Jedziemy na jedzenie. http://i.imgur.com/rBeV89u.jpg Już w resto widzę, że szmatogłowi lokalsi przyglądają się mi aż nazbyt ciekawie. Mojej nowej "koleżance" wszyscy rzucają chłodne spojrzenia. Ja informatyk, okularnik, #!$%@? w turystycznym outficie z ostrą suka w szpilkach i bardzo krótkiej sukience, a wokół ciemnoskórzy szmatogłowi i szmatogłowe. Wiadomo, jestem biały, spoza społeczeństwa, ważne, że mam kieszenie wypchane pieniędzmi. Wszyscy patrzą na mnie jak na skarbonkę. Będzie dobrze, moja pewność siebie jeszcze nie siada. Jest ok, gadka szmatka, mój przewodnik pośredniczy w rozmowach między mną a nią. Dobra, później jedziemy do mall'a. Idę z nią. Jej się ten pomysł nie podoba. Rzeczywiście nie wygląda to dobrze. Pełno szmatogłowych i Singapurczyków. Ci drudzy z jeszcze większym potępieniem niż lokalsi patrzą na nas. LOL. Mam #!$%@?. Przecież to zadupie azji, myślę sobie. #!$%@? w to wbijam. Jednak po parunastu minutach takiego przyciągania uwagi, mięknę. Jednak stulejarz to stulejarz. Nie wytrzymałem presji otoczenia. Jedziemy na masaż. Biorę 2 godziny, bo tanio. Laski na recepcji oczywiście sobie żartują, w stylu to która chciałaby mnie wyruchać. Sądzą, że nie rozumiem, a ja akurat na tyle znam język. No nic, pozostaje poker fejs, ewentualnie wymuszony uśmiech. Po masażu wychodzimy i jedziemy do hotelu. Mojej koleżance chce się spać, więc wali się do wyra i zasypia. Myślę sobie, niech śpi, widać, że zmęczona. Niech zbiera siły na później, a ja sobie pooglądam Animal Planet w TV. http://i.imgur.com/WOXPUZP.jpg Godzina 20, ona dalej śpi, jestem głodny, wychodzę bez niej i jadę na paszę. Mówię driverowi, a on na to, że powinienem ją obudzić z plaskacza i zaganiać do roboty, LOL. U nas nie bije się kobiet. On zdziwiony. Myślę sobie, może to i lepiej, że jej nie zarucham, nie będę się później zastanawiał co złapałem.
Podczas kolacji gadamy o życiu, o Indonezji, o edukacji a raczej jej braku, o dziczy tutaj, o religii. Mój driver okazuje się być niezłym kozakiem. Wszystkie paznokcie u rąk ma czarne, oddzielone od mięsa. Pytam się go o co tu chodzi. On, że to podczas rytuału na Sumatrze gorącymi igłami. Pytam się czy bolało. On, że trochę... Trochę bolało, LMAO. Pijemy piwka, a on jest kierowcą. Czy to tutaj nie problem? On, że kilka piwek to nie problem. OK, w zasadzie z tego co zauważyłem to przepisów drogowych też za bardzo nie ma. Tylko do świateł trzeba się stosować na skrzyżowaniach.
Następnie jedziemy do M-One, pubu z muzyką na żywo. Tam oczywiście podbija jakaś mamuśka i się pyta czy chcę koleżankę. Ja się pytam, czy rozmawia po angielsku. Tak. No to dobra, to dawaj na demo do stolika. Przychodzą dwie. Zaskoczenie, nawet można się z nimi dogadać, tylko hałas nie pozwala. Proponują karaoke w private lounge. Wiem OCB, słyszałem jak to wygląda. Już podchmielony po kilku piwach, boję się że się najebię, a ja sam, nie wiem czy w ogóle mogę temu driverowi ufać, a już na pewno nie ludziom wokoło. Nie jestem przekonany ale nie daję się długo namawiać. Butelka whisky Chivas Regal, zakąski i zapojki, po negocjacjach 1,5 miliona rupii, karaoke w cenie butelki. Może być. Jest fajnie, pijemy, śpiewamy, gadamy. Divy też już wstawione, bo azjatkom dużo nie trzeba. Ocierają się o mnie, żeby mnie pobudzić do dalszej zabawy. Nie ukrywają o co im chodzi. Chcą mnie zmusić do tego, że zaproponuję im bum bum w zamian za dobrą kaskę. Nagle wpada obsługa w panice. Na jednym ekranie pokazny jest stale obraz z kamery na korytarzu. Rzeczywiście widać policję, która kontroluje każdy pokój z osobna. Fajnie, że mówią mi dopiero teraz iż jest jakieś muslimskie święto i że nie można być #!$%@?. Wytrzeźwiałem w minutę. Divy w panice. Jedna się trzęsie. Ja się pytam o co chodzi, a ona na wspomagaczach jedzie. Nic dziwnego, gdy codziennie po nocach pracuje i pije alko a do tego musi być pełna wigoru. Ma dodatkowo działeczki amfetaminy przy sobie. Nie muszę mówić, że nawet nie ma gdzie za bardzo tego schować i jak ją wezmą na przeszukanie to znajdą te porcje. W Indonezji jest kara śmierci za narkotyki. No nieźle - myślę sobie, a w tym czasie już do nas zbliża się sześciu policjantów. Wiem, że te mendy tutaj mogą próbować różnych sztuczek aby wyciągnąć od białasa trochę kaski, mogą coś na przykład podrzucić... a do tego te dziwki. No nic, trzeba ich zagadać, odciągnąć uwagę. Szczerze powiedziawszy nie musiałem. Jak tylko zobaczyli że białas to cała ich uwaga zeszła na mnie. Zaczynają się gadki w stylu a jest pan trzeźwy. Szydercze uśmieszki. Przeszukanie, obmacanie, sprawdzenie kieszeni i portfela. Proszą o paszport. Na szczęście bystrości umysłu mi starczyło, by zamiast pokazać pierwszą stronę swojego paszportu, pokazałem im całostronicową wklejkę z amerykańską wizą pracowniczą. Ona ma zdjęcie, zawiera wszsytkie dane i jest kolorowa, więc wygląda jak pierwsza strona. Pokazując ją, zasłoniłem tylko palcem słowo VISA i zostało samo United States of America. I tak w życiu nie widzieli ani polskiego ani amerykańskiego paszportu, więc git. Jak to zobaczyli to od razu się ich miny zmieniły i stali się przyjaźni. Dobrze skojarzyłem, że tutaj USA uwielbiają te pajace, bo Obongo to podobno ich kolega ze szkoły. Z tego wszystkiego zapomnieli przeszukać divy i życzyli dobrej zabawy. Ta jedna była emocjonalnie rozwalona. Dobrze, że ciemna skóra nie blednie, bo ona to byłaby chyba sina ze strachu. Gdy doszła do siebie to była tak podjarana, że postanowiła mnie uszczęśliwić na kilka sposobów. Za darmo. Ja też potrzebowałem się odstresować. Po kolejncyh 2 godzinach skończyliśmy imprezkę. Byłem już srogo #!$%@?, podobnie jak mój kierowca. A miał mnie odwieźć jeszcze do hotelu.
Po wyjściu z karaoke. Kierowca mi mówi, że stójkowy cieć co pilnuje samochodów na parkingu #!$%@?ł z moją monetą - milion rupii. Ja przypomniałem sobie, że rzeczywiście dawałem jakiś zastaw za słupek parkingowy. Opłata zwrotna czy coś takiego. Dowiadujemy się od innego strażnika, że tamten to często znika w nocy do burdelu tu i tam. Powiedział kierowcy gdzie go można złapać. Mi w tym momencie świadomość już zaczyna szwankować od alko, ale #!$%@? i nabuzowany jestem w #!$%@?. No ktoś mnie będzie chciał wyrolować na kaskę? Nie ma bata, po alko i seksie włączyła się niezniszczalność. Jedziemy. Jazdy za bardzo nie pamiętam, wiem tylko, że było całkiem szybko i z dużą ilością trąbienia na innych. Chyba też nie była to najprostsza droga. Na miejscu wchodzimy do burdelu, mój kierowca rozmawia. Niby tego ciecia znają, ale tego już go nie ma. Młody szczyl poszedł w tango z moimi pieniędzmi. Prawdopodobnie to bardziej jednak jakaś zorganizowana akcja z tym nabijaniem w bambuko. Tak mi się wydawało, więc rzuciłem się z mordą do tego alfonsa czy kogoś tam. Dodatkowych dwóch gostków z nożykami pojawiło się w mgnieniu oka, tak więc rura mi trochę zmiękła. Innym tonem do nich, że może pieniądze to by jednak zwrócili, skoro pewnie je u nich zostawił. Oni, że nie, ale w zamian proponują mi dziwkę, a oni jak złapią go to sobie kasę z niego ściągną. Nie wiem, czy im może zaimponowało to, że się domagałem swego. Może to równi goście byli tak na prawdę. Wziąłem co dawali. Laska była całkiem niczego sobie. Chyba najlepsza z tych wszystkich tego dnia. Kierowca zawiózł nas do hotelu. Poprzednia "koleżanka" jeszcze spała. Byłem na tyle przytomny by wziąć prysznic z tą drugą, nowszą koleżanką. Trochę zabaw z nową, podczas gdy tamta pierwsza w zasadzie udawała, że jeszcze śpi. Po wszystkim poszliśmy w kimono.
Rano zauważyłem, że ta pierwsza "koleżanka" się wyspała i sobie poszła. Wszystko na szczęście zostało na swoim miejscu, paszport, portfel z pieniędzmi i telefon. Na potwornym kacu zacząłem przypominać sobie klimat zeszłego wieczoru i jak wiele mogło pójść źle. Popatrzyłem na poranek przez okno. http://i.imgur.com/crk3Qo6.jpg Na ten syf na zewnątrz. Skojarzyłem sobie trochę klimat z Max Paynem III. Nigdy wcześniej nie czułem się tak obco i źle. Sam w takim chaosie. No nic trzeba #!$%@?ć. Ogarnąłem się i uciekłem na łódkę.
Kumpel w robocie, gdy mu to opowiedziałem to stwierdził, że jestem szczęściarzem. Niektórych podobno trzeba stamtąd ściągać z pomocą ambasady.
Diva, która miała przy sobie amfę, a której dupa się uratowała, zdąrzyła mnie jeszcze raz odwiedzić w Singapurze. ;) Do dziś mi pisze, że jest mi wdzięczna i za mną tęskni. LOL.
TL;DR - 24 godziny w Indonezji. Dziwki, alfonsi, narkotyki, policja, złodziejstwo, seks, jazda po pijaku, ale wszystko kończy się dobrze tylko z nieco chudszym portfelem.
TL;DR
Szykuje się nowy scenariusz do filmu typu Hangover (⌐ ͡■ ͜ʖ ͡■)
@kate1990 Nic nie wiesz o Azji i o podróżach, więc proszę nie oceniaj mnie srogo. W PL nigdy nie byłem w burdelu i nie będę. W południowo-wschodniej Azji gdy jest się białym to praktycznie wyłącznie
@HasamPoGalaktyce Po całej przygodzie wcale nie czułem się jak #wygryw. Miałem doła. Dlatego #przegryw.
Komentarz usunięty przez autora