Wpis z mikrobloga

Na Netfliksie od kilku dni dostępny jest taki mało znany serial – „Heweliusz”. Nie słyszeliście o nim, prawda? No chyba że ostatnie tygodnie spędziliście w samotni, choć i tam pewnie jakiś mnich nie mógłby się powstrzymać, żeby nie wpaść i nie rzucić: „Widziałeś pan ten serial? Normalnie efekty jak z Hollywood!”.

Lubię te krótkie momenty (czy bywają też długie?), kiedy cała Polska rozmawia o serialach albo filmach zamiast kłócić się o polityków i plotkować o tej Halince z drugiej klatki, do której codziennie przychodzi inny chłop – słyszał pan? Albo jak Zygmunt z Hanią się ubrali do kościoła?! No, kto to widział!

Przez ten cały dobrobyt, 83 streamingi i 100 nowych seriali tygodniowo, brakuje nam wspólnej emocji. Takiego Małysza albo megahitu na Polsacie w poniedziałki o 21.00. Kiedyś szło się rano do szkoły czy pracy i nie pytało nieśmiało: „A widziałeś ten nowy serial, no ten na platformie z rumuńskimi horrorami? Nie? Koniecznie musisz zasubskrybować, to sobie obejrzysz, bo tam jest taka śmieszna scena…”. Zamiast tego wchodziło się z buta jak T-1000 w „Terminatorze” i nawet nie trzeba było wymieniać tytułu – wszyscy wiedzieli, o czym mówisz. Mówiło się tylko: „No nie mogłem patrzeć, jak oni tonęli!” – i od razu wiadomo. Kawa się leje, rozmowa się toczy.

Kiedyś to było, mówię wam. Pięć kanałów w telewizji – i komu to przeszkadzało? Dzisiaj więcej czasu spędzamy na szukaniu tego jednego, jedynego serialu niż na jego oglądaniu, a na koniec nawet nie masz z kim o nim pogadać, bo wybrałeś jakąś niszową produkcję. Pozostaje tylko pokłócić się z ludźmi na forum Filmwebu.

A „Heweliusz”? No, wstydu nie ma. Taki synek, który skończył architekturę i teraz buduje wieżowce w Katarze. Gdy przyjedzie ciotka z Ameryki, nie trzeba go będzie chować po kątach ani prosić, żeby nie wychodził z pokoju, bo ma 45 lat, a nadal dostaje kieszonkowe. „Heweliusza” zaprosisz na dół, zaprezentujesz jak pokazową klacz i z dumą powiesz, że to twój! Twoja krew, twoje wychowanie – i w sumie, gdyby nie ty, to kto wie, czy by tak wysoko zaszedł.

A zatem możemy sobie wszyscy pogratulować. Polski „Heweliusz” udowodnił, że potrafimy zrobić bardzo dobry serial katastroficzny, który dowozi – nie tylko efektami specjalnymi i zapadającymi w pamięć scenami (identyfikacja, przewrócona tratwa…), ale też emocjami. To taka nasza odpowiedź na „Czarnobyl”, gdzie machina państwa jest bezwzględna wobec jednostki, a wygrana w tej nierównej walce wydaje się niemal niemożliwa. Łapie za gardło i trzyma do końca. Lepiej nie zaczynać seansu późno w nocy, bo spędzicie kilka godzin przed telewizorem i jak potem się kłócić o "Heweliusza" w robicie? Tak niewyspanym? /K

#heweliusz #paranafilm #seriale #netflix
Paranafilm - Na Netfliksie od kilku dni dostępny jest taki mało znany serial – „Hewel...

źródło: f5f568bc3110cdc26c773469880b4acf

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Para_na_film Jak dla mnie za mało niebieski i zbyt sztampowe polsko-filmowe zachowanie dziennikarzy - z góry wiedziałem o co będą pytać. Ale pozatym to git. 8 gwiazdek to tak w punkt. Uczciwa ocena.
  • Odpowiedz