Wpis z mikrobloga

#przegryw Mam 25 lat i od ponad 5 lat żyję w izolacji społecznej. Nie lubię ludzi ogólnie, jedynie czuję się "szczęśliwy" jak jestem sam ze sobą. Nigdy nie lubiłem rozmawiać z ludźmi i dzielić się z nimi doświadczeniami czy myślami. Na codzień czytam książki, gram w gry, pracuję zdalnie i mieszkam w piwnicy rodziców. Praktycznie w ogóle nie wychodzę z domu i portafię siedzieć tygodniami bez wypowiedzianego ani jednego słowa do nikogo. Czasami wybiorę się na #divyzwykopem i to w 100% mi wystarcza - związek z kobietą brzmi dla mnie jak największa katorga. Moi rodzice są raczej ogarniętymi ludźmi społecznie, mają znajomych itp. Chyba akceptują mój los, ale widzę że przez łzy. Jestem jedynakiem i raczej chcieliby mieć wnuki i z ich perspektywy raczej gniję w piwnicy (chociaż ja sam tak nie uważam). Nie pasożytuję na nich, dokładam się do czynszu, zarabiam nieźle, ostatnio nawet pojechałem z nimi na wakacje pierwszy raz w życiu za granicę na mój koszt bo chciałem zrekompensować im brak kontaktu (mimo że w sumie mieszkamy w tym samym budynku xD) i moją antypatię wobec ludzi. Jak wspomniałem wcześniej, ja nie czuję się źle z moją sytuacją życiową, ale jest trochę mi przykro ze względu na moich rodziców. W moim dzieciństwie byli wobec mnie na prawdę w porządku - mimo że klepali minimalną to wszystkie pieniądze inwestowali we mnie i raczej niczego mi nie brakowało. Nie wiem czy powinienem jakoś wychodzić na siłę do ludzi, czy jak za 20lat owy lifestyle się na mnie źle odbije, czy jednak będę innym człowiekiem i będę żałować piwniczenia, czy dalej smucić moich rodziców, czy jednak żyć zgodnie z tym co teraz sobą reprezentuję i co wewnętrznie czuję...
  • 17
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@GorbertNierczak: Hmm, mam podobny lvl i widzę, że twoja historia chyba się u mnie powtórzy. Nadal się jednak zastanawiam, czy warto iść na #divyzwykopem. Swoją drogą skoro prawie w ogóle nie wychodzisz, znajomych przecież nie masz, pracujesz zdalnie, to jak nagle znikasz na kilka godzin na divy, to co twoi starzy nie pytają, czy kogoś poznałeś?
  • Odpowiedz
@vcx001: W sumie ciężko mi się wypowiedzieć czy warto iść na divy. Ja chodzę od 18 roku życia i nie żałuję. Na początku, pomimo 4-5 dniach nofapu, totalnie nie mogłem dojść i miałem death gripa. Potem zacząłem robić większe przerwy (2-3 tygodnie) i wtedy już było cacy. Z starymi to sytuacja wygląda tak, że oni przez kilka dni albo więcej potrafią nie schodzić do mnie do piwnicy (są dwa oddzielne
  • Odpowiedz
@Derpinardus: Na pewno jestem w jakiś sposób p----------y. Jednak czy pójście do specjalisty i diagnoza coś mi pomoże? Nie jestem w sumie jakoś mocno zmotywowany by coś zmieniać w moim życiu. Jedyne obawy jakie mam to rodzice + to czy za 20 lat nie będę tego żałować. Nie wiem czy jest sens podejmować jakiegoś leczenia bez szczerej chęci zmiany
  • Odpowiedz
Jedyne obawy jakie mam to rodzice


@GorbertNierczak: żyjesz dla siebie a nie dla rodziców xd jakby im na tym zależało to by ci realnie pomogli kogoś znaleźć. Ja myślę że im to nawet pasuje ten stan bo mają pod ręką synka który się zajmie nimi na starość. A jakbyś miał babę to kto wie gdzie by cię wywiało. Boisz się o ich przyszłość a pomyśl kto tobą się zajmie na
  • Odpowiedz
@De_Fault: Sam sobą się zajmę na starość, a jak mój stan fizyczny nie będzie na to pozwalał to magik. Już teraz nie otwieram tygodniami do nikogo gęby, więc to nie jest problem. Nie lubię konwersować z ludźmi i raczej nie odczuwam jakiegoś cierpienia z tego powodu. Nawet na garso oceniają i chwalą gadatliwe divy, a dla mnie to zawsze był minus. Najlepsze moje spotkania jakie pamiętam były z divami, co
  • Odpowiedz