Aktywne Wpisy
njdnsjdnjs +4
ile razy rzygaliscie z powodu upojenia alkoholowego
ale tak bezposrednio po, na kacu sie nie liczy
ja tylko 2 i to bylo okropne doswiadczenie
ale tak bezposrednio po, na kacu sie nie liczy
ja tylko 2 i to bylo okropne doswiadczenie
mike-78 +14
Ze Szwecji przenosimy się dzisiaj na Półwysep Apeniński, do Włoch. Przyjrzymy się dzisiaj jednemu ze znaków rozpoznawczych tamtejszego futbolu, catenaccio, obalając po drodze kilka narosłych wokół niego mitów. Najwięcej uwagi poświęcimy zespołowi, któremu przyniósł on największe triumfy – Interowi Mediolan.
Wbrew powszechnym opiniom catenaccio, czyli „rygiel” lub „zasuwka”, nie narodziło się we Włoszech, lecz w Szwajcarii, w głowie Austriaka Karla Rappana, wówczas grającego trenera w genewskim Servette FC. Było to oczywiście catenaccio w najbardziej pierwotnej formie, różniące się znacznie od tego stosowanego potem przez Helenio Herrerę na boiskach włoskich i nazywane z francuska verrou. W wywiadzie dla magazynu World Soccer w 1962 roku Rappan mówił, jaki cel mu przyświecał: „W przypadku drużyny szwajcarskiej taktyka odgrywa olbrzymią rolę. Szwajcarzy nie są urodzonymi piłkarzami, ale za to mają trzeźwe podejście do życia. Można ich nauczyć, by zawczasu kalkulowali swoje ruchy. (…) Czasem dysponuje się 11 przeciętnymi futbolistami, których trzeba zjednoczyć wokół wybranej koncepcji, jakiegoś konkretnego planu. Chodzi o to, by z każdego zawodnika wydobyć jak najwięcej potencjału, dzięki czemu korzysta cały zespół”.
System wymyślony przez Rappana był wariantem ustawienia 2-3-5, znanego od dziesiątek lat, zmodyfikowanym nieco na potrzeby dostępnych zawodników. Jonathan Wilson, dziennikarz Guardiana i ekspert w dziedzinie taktyki piłkarskiej, tak pisze o podstawowych założeniach verrou: „ Dwóch skrzydłowych przeobrażało się w bocznych obrońców. Co prawda nadal mieli oni pewne zadania ofensywne, ale przede wszystkim skupiali się na powstrzymywaniu skrzydłowych rywala. Zatem dwóch klasycznych obrońców przyjmowało na siebie rolę środkowych, co do zasady wystawianych w linii, ale gdy przeciwnik atakował swoją prawą stroną, to lewy środkowy wychodził mu naprzeciw, a prawy osłaniał z tyłu. Atak lewą stroną powodował zmianę ról. Teoretycznie przynosiło to efekt w postaci zawodnika znajdującego się z tyłu, zwanego przez prasę verouller – a który miał się później stać libero”.
Ustawienie to nie było pozbawione wad. W meczach z rywalami grającymi system W-M lub klasycznym 2-3-5 piłkarze Rappana byli skazani na przegranie walki o pewne rejony boiska, w których mieli luki. Zminimalizować wynikającego z tego zagrożenia nie można było inaczej niż przez cofnięcie się głęboko do obrony. Czyniło to drużyny prowadzone przez Austriaka niezbyt efektownymi, za to zabójczo efektywnymi. Z Servette Rappan zdobył dwa mistrzostwa kraju, kolejnych pięć tytułów mistrzowskich wywalczył jako trener Grasshoppers Zurych. Poza tym znacząco poprawił grę reprezentacji Szwajcarii, która długo była uważana za najsłabszy zespół narodowy Europy Środkowej. Podobną strategię przyjął w tym czasie zespół Krylji Sowietow Kujbyszew pod wodzą Aleksandra Kuzmicza Abramowa, nieskrępowanego żadnymi schematami, ponieważ – zanim został trenerem piłkarskim – zajmował się gimnastyką sportową. Rosjanie nazywali tę taktykę Zaciskiem Wołgi (wołgskaja zaszczepka).
Należałoby tu wspomnieć o pewnym przekłamaniu utrwalanym przez niektóre sportowe media, które krzyczą nagłówkami o catenaccio, gdy pojawia się drużyna – szczególnie włoska – głęboko cofnięta, stawiająca na defensywę i zdyscyplinowana taktycznie. Otóż catenaccio nie jest już stosowane w praktyce! Już sam fakt, że nie istnieje pozycja libero, która traci sens przy obecnym przepisie o spalonym, powoduje, iż żadnego z obecnie wykorzystywanych ustawień nie można nazywać catenaccio.
We Włoszech system ten pojawił się za sprawą Gipo Vianiego, który twierdził, że wymyślił go niezależnie od Szwajcarów, przechadzając się brzegiem morza i rozmyślając o sieciach rybackich. Wpadł na pomysł, że potrzebuje jednego dodatkowego obrońcy ustawionego za pierwszą linią obrony – przez jedną sieć ryba może jeszcze się prześliznąć, ale drugiej nie sforsuje. Jego wynalazek nazywano vianemą. Salernitana, drużyna Vianiego, Włoch nie podbiła, ale dała początek modzie na catenaccio. Bodaj najbardziej znanym jego wyznawcą był Nereo Rocco. Wielką sławę przyniosły mu sukcesy z Milanem w latach 60., ale już na początku wcześniejszej dekady przy pomocą catenaccio wyciągał z tarapatów Triestinę i Padovę. Potem mistrzostwo Włoch, stosując jedną z odmian rygla, zdobyła Fiorentina. Nawet jednak sukcesy tej taktyki nie zmieniły powszechnej opinii o niej – wciąż zdaniem większości była to taktyka dla słabych, którzy nie mają piłkarskich argumentów przeciw mocarzom. Milanowi pod wodzą Rocco zarzucano wręcz brutalność i zabijanie ducha gry, choć w sezonie 1961/1962 Rossoneri zdobyli w lidze aż 83 bramki, o 22 więcej od drugiej pod tym względem Romy.
Wszystko zmieniło się, kiedy catenaccio zaczął stosować wielki Inter Mediolan i okazało się, że nie jest to chowanie głowy w piasek i że można w ten sposób zdobywać trofea. W istocie catenaccio (przynajmniej ta perfekcyjna jego wersja, pokazywana przez Inter) nie polegało bowiem na zakoszarowaniu się we własnym polu karnym i ślepym wybijaniu piłki; było to bazujące na dobrym ustawieniu i przewidywaniu boiskowych wydarzeń połączenie zdyscyplinowanej gry obronnej z szybkimi kontrami. Nerazzurri realizowali założenia catenaccio do perfekcji, podbijając w ten sposób nie tylko Włochy, ale całą Europę. Nie byłoby jednak ich sukcesów bez wielkiego Helenio Herrery.
Urodzony w Argentynie Herrera karierę piłkarską rozpoczynał w Maroku, gdzie przeprowadził się z rodzicami we wczesnym dzieciństwie. Biegając za piłką, kariery jednak nie zrobił. O wiele lepiej radził sobie jako trener. Zanim jednak objął stery w Interze, prowadził kilka klubów francuskich i hiszpańskich, w tym Barcelonę. W latach 1959–1962 łączył pracę w klubach z prowadzeniem reprezentacji Hiszpanii. Słynął z niebywałego zmysłu taktycznego i dbania o każdy szczegół – był pionierem psychologii w sporcie, interesował się dietami jego zawodników, wprowadził zwyczaj spędzania wieczoru poprzedzającego mecz w bazie treningowej. Był miłośnikiem przedmeczowych raportów, w których szczegółowo analizował grę najbliższych rywali, co w tamtym czasie nie było tak powszechne jak dzisiaj. Tam, gdzie pracował, zwykło się nazywać go Magiem, czego bardzo nie lubił. Nie oznacza to, że nie miał wysokiego mniemania o sobie. Wręcz przeciwnie, nie krępował się mówić w wywiadach, że żaden szkoleniowiec nie osiągnął wcześniej tyle co on, chociaż na gwiazdorstwo u jego zawodników był wyczulony, o czym przekonał się w Barcelonie Ladislao Kubala. Z cytatów Herrery można by utworzyć księgę aforyzmów, którą do snu powinni czytać sportowcy cierpiący na brak motywacji. Wielu uważało go za megalomana.
W Interze Herrera zażądał pełnej kontroli nad drużyną. Nie wszystkim zawodnikom się to podobało, ale sukcesy tymczasowo zamknęły im usta. Na oskarżenia o antyfutbol Argentyńczyk odpowiadał: „Problem tkwi w tym, że ci, którzy postanowili skopiować moje rozwiązanie, robili to niewłaściwie”. Jego boiskowym mottem było: przede wszystkim zachować czyste konto. Zarzucano mu podawanie podopiecznym niedozwolonych środków i kupowanie meczów. Niczego jednak nie udowodniono, a fakty są bezlitosne jego adwersarzy: cztery mistrzostwa Hiszpanii, trzy mistrzostwa Włoch, dwa Puchary Hiszpanii, dwa Puchary Mistrzów, dwa Puchary Interkontynentalne, Puchar Miast Targowych i Puchar Włoch.
Apogeum złotego okresu Interu przypada na lata 1964–1965. Wtedy to mediolańczycy dwukrotnie okazywali się najlepsi w Europie. W pierwszej zwycięskiej dla nich edycji wyeliminowali między innymi Everton, Partizan i Borussię Dortmund, by w finale maksymalnie uprzykrzyć życie Realowi Madryt. „Real cudowny, ale Inter silniejszy”, cieszyła się włoska prasa. Magazyn France Football pisał o „robotach Herrery” i ‘zabiciu piłkarskiego romantyzmu’. Rok później Nerazzurri powtórzyli ten wyczyn. Tym razem w finale nie dała im rady Benfica.
Tekst ten byłby niepełny bez wspomnienia o kilku czołowych postaciach tamtego zespołu – wszak Herrera nie zdobywał tytułów w pojedynkę. Jednym z kluczowych zawodników był Armando Picchi, ustawiony za czwórką obrońców i asekurujący pozycje bocznych obrońców, którzy często wędrowali do przodu. Tymi defensorami byli Tarcisio Burgnich i Giacinto Facchetti. Ten drugi do dziś uznawany jest nie tylko za ikonę futbolu włoskiego, ale i za jednego z najlepszych graczy defensywnych w historii futbolu. W środku pola operował niezwykle wszechstronny Luis Suárez, który podążył się do Lombardii za Herrerą. Był wtedy najdroższym piłkarzem globu, ale z pewnością wart był tych pieniędzy. To on był zalążkiem większości akcji ofensywnych Interu. Brylował dryblingiem i dokładnymi podaniami. Nie bez powodu w 1960 roku, grając jeszcze w Barcelonie, został laureatem Złotej Piłki. Jeśli dodać do tego Mario Corso, Jaira da Costę czy Sandro Mazzolę (syn słynnego Valentino), którym Herrera powierzał strzelanie goli, mamy pełny obraz mediolańskiej potęgi.
W końcu jednak Inter Herrery zaczął się rozsypywać. Zawodnicy nie wytrzymywali już twardych rządów Maga. Coraz częściej przeszkadzało im to, że nie mają czasu dla rodzin. W drużynie panowała gęsta atmosfera. Symbolicznym końcem tej ekipy był przegrany z Celtikiem finał Pucharu Mistrzów z 1967 roku, kiedy wszystkie bolączki Herrery się skumulowały. Suárez nie mógł zagrać z powodu kontuzji, Mazzola był świeżo po chorobie, kapitan Picchi wymiotował z nerwów. Burgnich relacjonował potem, że ogarnęła ich „obsesja na punkcie zawodników Celticu”, ale już po kwadransie gry wiedzieli, że nic z tego nie będzie. Kiedy potem Inter stracił mistrzostwo kraju, Herrera zaczął zrzucać winę na piłkarzy. Dla drużyny już nie było ratunku.
Catenaccio miało wielu naśladowców. Nikt nie miał jednak tak dobrych wykonawców tej taktyki jak Herrera w Interze, więc nie zawsze przynosiła ona pożądane rezultaty. Coraz wyraźniej dało się zauważyć jej braki. O „brudnym” catenaccio Herrery mówiono, że jego wszystkie atuty znikały w pojedynkach z drużynami ustawionymi ultraofensywnie, gdy Włosi nie mogli liczyć na przychylność sędziów. Cóż, kwestia ta pozostanie nierozstrzygnięta. Trofeów z gablot jednak nikt Interowi nie odbierze.
#zpierwszejpilki #pilkanozna
Na zdjęciu Helenio Herrera.