Wpis z mikrobloga

Zostawiłam dziś stówkę napiwku julce w podrzędnej burgerowni i nie żałuję niczego xD

Lokal pusty, siedziałam przy barze jedząc fryty i scrollując mirko. Wpada nagle taki szybki korpokamil w mokasynach, zamówił i usiadł. Mija kilka minut, chłop dostał bułkę, nie zdążył usiąść i wraca, od wejścia z mordą, że zamawiał bez cebuli. Julka na to wielkie oczy i duka, że nie chciał żadnych modyfikacji (wreszcie klasyczną scenkę z obsługi debila w gastrokołchozie miałam okazję zobaczyć z perspektywy randoma i oczywiście, że nie pisnął słówkiem o tej cebuli przy zamawianiu).

W reakcji na tę potwarz pan się trochę odpalił stwierdzając, że nie pierwszy raz ta kasjerka robi mu na złość, i że ona może nie dosłyszy zamówień z takiej wysokości (dziewczę faktycznie wysokie), i że ona może nie mieć świadomości, że niektórzy mają POWAŻNOM PRACEM i muszą do tej poważnej pracy wracać, a nie czekać aż "banda ułomów poprawnie złoży kanapkę", puentując kadencją harmoniczną w postaci "ty p--------a żyrafo". No meltdown przedszkolaka 100%.

Zagotowałam się, laska szklane oczy i spotyka się ze mną wzrokiem. Kulturalnie zwróciłam uwagę, że też nie słyszałam, by zmieniał coś w zamówieniu a jeśli nawet, to błąd w serwisie nie uprawnia go do traktowania człowieka w ten sposób. Usłyszałam, że nie mój interes i na c--j się w--------m xD. No to aaaaaa wściekłam się, wstałam i zapytałam, co kieruje typem o wzroście kucyka by porównywać ludzi do zwierząt i czego oczekuje w zamian – spodziewanie trafiłam w czuły punkt. Otóż pan zauważalnie nie dobijał do przeciętnego męskiego wzrostu i najwyraźniej był na tym punkcie przeczulony. Dwie wyższe od niego baby na kilku metrach kwadratowych potraktował jak ujmę na honorze. Zmienił kolor z czerwonego na siny, coś tam zabulgotał o solidarności jajników, menadżerach i opiniach google i wyszedł, r------------c burgera z cebulą po całej podłodze. Klasa.

Pomogłam dziewczynie posprzątać i udzieliłam wsparcia moralnego dzieląc się historyjkami. W gastro pracowałam na przestrzeni 7 lat, od 16. roku życia i co się w tym czasie naoglądałam p-----w to głowa mała. Od matki wrzeszczącej jak opętana o konstytucji, bo zgodnie z przepisami odmówiłam jej podgrzania jedzenia dla dzieciaka w restauracyjnej mikrofali (choć ogólnodostępna znajdowała się 30 metrów dalej w pokoju matki i dziecka), przez niezliczone komentarze "pani zrobi hehe lodzika, tylko tak z uczuciem" (pierwsza praca w lodziarni, miałam 16 lat), takich rozsierdzonych gaslightujących korpokamilów i kamile, nieomylnych wtórnych analfabetów i dyskalkulików, sfrustrowanych ludzi bez kontroli nad własnym życiem, traktujących rakową formułkę "klient nasz pan" jako furtkę do bycia chamidłem i prymitywem, naplucie w twarz i kwiecistą wiązankę za odmowę serwisu alkoholu, po – jak się okazało – mojego przyszłego wykładowcę, wciskającego mi siłą napiwek w tylną kieszeń jeansów i czyniącego pewne propozycje.

A to wszystko jako ukoronowanie dziesięciogodzinnych zmian, gdy często nie masz nawet czasu usiąść i zjeść, musisz skutecznie komunikować się z kucharzem, zajętym bardziej metabolizowaniem wódy i włada niż używaniem zdolności kognitywnych, lawirując pomiędzy wydrapywaniem syfu z okapu i odpływów podłogowych, przyjmowaniem dostaw a uśmiechaniem się jak debil klepiąc formułki, których nikt nie chce słyszeć.

Jeśli tip culture to rak (a tak jest), to praca w obsłudze to ostra choroba popromienna xD
drobnenataryfe - Zostawiłam dziś stówkę napiwku julce w podrzędnej burgerowni i nie ż...

źródło: temp_file3119468454447058439

Pobierz
  • 196
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

  • 86
jakim cudem takie ułomy mają taką robotę


@huopisko: wiedza, umiejętności, może znajomości - dlaczego bycie śmieciem miałoby przeszkadać w znalezieniu dobrej pracy?
  • Odpowiedz
Pewnie dostał zjebe od szefa i poszedł się wyżyć. Tfu na takich. Sam pracuje w korpo i nigdy w życiu bym się tak nie zachował, uważam wręcz że jak ktoś ma wyższe stanowisko to powinien tym bardziej zachowywać się godnie swojej rangi, a nie jak wieśniak.
  • Odpowiedz