Wpis z mikrobloga

91 746,55 - 23,00 = 91 723,55

Koniec wyjazdu za pasem, więc czas odwalić jakąś grubszą akcję ( ͡º ͜ʖ͡º) Mianowicie góra, u której stóp stoi hotel, od pierwszego dnia mnie wkurzała swoją obecnością; męczyło mnie strasznie, że nie wiem jaki jest widok po drugiej stronie (ʘʘ) zwłaszcza przy wschodzie Słońca...

Parę dni temu zrobiłem testowy marszobieg do monastyru w 2/3 góry - podbieg (w większości w sumie wspinaczka) zajął 40 minut, więc byłem w miarę spokojny co do moich możliwości. Zaplanowana trasa to były niecałe 22 km i ok. 1100 metrów w górę. Szaleństwo, ale takie w miarę spokojne ( ͡º ͜ʖ͡º)

Niestety wyruszyłem lekko spóźniony, 20 minut po piątej. Myślałem, że się wyrobię na świt, ale jednak przeszacowałem swoje siły. Trzeba było ruszyć o tej 4:40 i by było pewnie optymalnie.

Pierwsze 40 minut poszło zgodnie z planem, a potem się zaczęły problemy. Najpierw pomyliłem szlaki (tu wszystkie szlaki są oznakowane jednym kolorem chyba) i zamiast w górę poszedłem w dół, a potem na 7. kilometrze zegarek się wziął zawiesił i tyle było współpracy z jego strony. Nie miałem zasięgu i nie znalazłem info jak się go resetuje - więc z martwym zegarkiem odpaliłem na telefonie edycję trasy w garminie, by wiedzieć mniej więcej którędy biec. W miarę to się sprawdzało, ale że nie biegłem z telefonem w dłoni (trochę zbyt stromo), to parę razy się konkretnie pogubiłem i musiałem wracać. Na szczyt dotarłem grubo po wschodzie Słońca, ale i tak było piknie ()

Już wiedziałem, że jestem mocno po czasie, do tego zamiast spodziewanych łagodnych dróg asfaltowych po drugiej stronie góry były wąskie, strome, kamieniste ścieżki. Nie ma co, zajebisty risercz zrobiłem xD Ale i tak sporo tej części przebiegłem, zwalniając gdy robiło się trochę niebezpiecznie.

W międzyczasie kończyła mi się woda, ale szczęśliwie po drugiej stronie góry trafiłem na jakieś źródełko, które uratowało mi życie Gdy sobie nalewałem wodę, coś mnie posmyrało po nodze... miejscowy pieseł chyba cierpiał na brak towarzystwa i trzeba było go poczochrać (ʘʘ)

Chwilę później zaczęły się już cywilizowane drogi - czasem asfaltowe, czasem żwirowe, ale na wszystkich można było spokojnie biec. Po pół godzinie zacząłem już obiegać górę od zachodu i powoli się zbliżałem do "swojej" strony. Rodzinie dałem już znać, że nie mają na mnie czekać ze śniadaniem, a po chwili już trafiłem na znajome serpentyny. Koniec końców doczłapałem do hotelu, a zastawszy rodzinę w restauracji podłączyłem się do kawy i wyżłopałem ze dwa litry wody xD

Potem już tylko śmignąłem do pokoju, wziąłem orzeźwiający prysznic i już w trybie ociężałego Janusza wybrałem się na konkretną wyżerkę ( ͡ ͜ʖ ͡)

Coś czuję, że dzisiaj będzie leniwy dzień ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Miłego dnia! ❤️

#sztafeta #bieganie #enronczlapie #ruszmirko #biegajzwykopem
enron - 91 746,55 - 23,00 = 91 723,55

Koniec wyjazdu za pasem, więc czas odwalić jak...

źródło: Zdjęcie z biblioteki

Pobierz
  • 15
  • Odpowiedz
@enron:

Mianowicie góra, u której stóp stoi hotel, od pierwszego dnia mnie wkurzała swoją obecnością


Czy to nie aby ta góra? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Udało się zobaczyć dwa morza na raz?
bzdecior - @enron: 
Mianowicie góra, u której stóp stoi hotel, od pierwszego dnia mni...

źródło: góra

Pobierz
  • Odpowiedz
  • 1
@enron: idealny moment na awarię zegarka. No i co, przywróciłeś go juz do życia?


@majk_emigrant: no jak się Garmin #!$%@? to zawsze w idealnym momencie xD
Tak, już bangla, okazało się że wystarczyło 30s trzymać "light" aż się wyłączy, potem włączyć i czekał już na kontynuowanie biegu. Szkoda, miałbym fajny wpis ( ͡º ͜ʖ͡º) Przynajmniej na przyszłość wiem.
  • Odpowiedz
  • 3
Mianowicie góra, u której stóp stoi hotel, od pierwszego dnia mnie wkurzała swoją obecnością

Czy to nie aby ta góra? ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Wygląda na to, że ta ( ͡ ͜ʖ ͡) Szczyt 1035 czy jakoś
  • Odpowiedz