Wpis z mikrobloga

@troglodyta_erudyta: jak ktoś mieszkał w podkarpackim, małopolskim, śląskim to miał blisko na narty i regularnie się jeździło. Dużo znajomych miało bidne narty, za dużo, jakieś używane po starszych bratach i jeździło
  • Odpowiedz
@troglodyta_erudyta: Narty i buty z giełdy za parę złotych, godzinka do wisły i karnet za grosze i się jeździło i miało to sens. Dzisiaj 150 zeta za dzień jazdy na tych pagórkach co są u nas to nieporozumienie i jest sens jeździć tylko w alpach
  • Odpowiedz
@troglodyta_erudyta: a mnie rodzice nigdy nie zabrali na żadne wakacje. Mała wieś na północy kraju, ojciec strażak, mama kura domowa. Moje wakacje to łażenie po drzewach, jazda rowerem połowę dnia z sąsiadem, walka z pokrzywami a w zimie to sanki za domem. Jeżdżenia na wakacje musiała uczyć mnie obecna żona. Dla mnie to nadal jest trochę abstrakcja, nie czuję wewnętrznej potrzeby. Każdy wyjazd inicjuje ona.
  • Odpowiedz
Oskarki, szkoda na takich słów nawet


@SamBeliar: #!$%@?, a nie Oskarki. Mieszkałem 50 kilometrów od dużego ośrodka narciarskiego, a ceny na polskich stokach były wtedy 10 razy niższe. Moje pierwsze narty to miałem po kuzynie, drewniane jeszcze, a za pieniądze z komunii kupiłem używane dwuletnie w komisie, bo właśnie jakiś Oskarek sprzedał, bo zużyte. Tata pakował wszystko do 10 letniego Poldka i tak jeździliśmy.
  • Odpowiedz
bo ciężko mi uwierzyć, że jeździliście na 10 zjazdów po kilkaset kilometrów.


@diegson: Wtedy jazda wyglądała tak, że stało 100 ludzi w kolejce do wyciągu, czekałeś 30 minut, po wyjeździe na górę zjeżdżałeś 5 minut na dół by znowu czekać. I tak od 9 do 15, bo po drodze posiłek (zazwyczaj kanapki i herbata z termosu) i potem trzeba było wracać, bo już ciemn i zamykają. Ja mając 50 kilometrów do
  • Odpowiedz
@troglodyta_erudyta: Ze mną rodzice nigdy nigdzie nie pojechali. A jestem z Wrocławia więc blisko do naszych górek - zawsze ten sam argument - "nie ma pieniędzy na takie rzeczy" i nie mówię tu nawet o żadnych sportach zimowych.

Lata później na szlaku zobaczyłem dwóch Niemców, ojca z synem i od razu pomyślałem - no tak, bogatego Niemca to stać. Po chwili dotarło do mnie że mogli przyjechać pociągiem, nocować w schronisku
  • Odpowiedz
@troglodyta_erudyta: Nawet nie w 90/00, a w 80/90. Mieszkaliśmy w Bielsku-Białej, do Szczyrku mieliśmy 40 minut nawet maluchem, a pod najbliższą gówno-górkę pod Dębowcem to w ogóle 10 minut. Poza tym mieliśmy rodzinę w Nowym Targu, jak już się do nich pojechało to i na narty się razem z nimi wyskoczyło. Narty miałem kupione na giełdzie używane, drewniane Polsporty, z naklejoną naklejką "Rossignol", wszyscy mi tych Rossignoli zazdrościli ( ͡
  • Odpowiedz
@lycaon_pictus

Mieszkałem 50 kilometrów od dużego ośrodka narciarskiego


No sam widzisz, jak ktoś mieszka blisko gór to może to był standard. Ja pochodzę z centralnej Polski i jak słyszałem, że od kogoś, że w każde ferie jeździ na narty z rodzicami to dla mnie brzmiało to jak opowieści z innej planety.
  • Odpowiedz
@kris006 dojazd taki tam jak nad morze, sprzęt się wypożyczało za 15zl za dzień, skipass 10zl 10 zjazdów, nocleg taki jak nad morzem, teraz jest trochę inaczej ale 10-15 lat temu tyle to kosztowało
  • Odpowiedz
@troglodyta_erudyta: na studiach trzymałem się z takimi w sumie bananami i kiedyś mi zaproponowali wyjazd do zakopca czy tam gdzieś w okolicach sylwestra.
mówie, że ok al ile to siana? noooo seba tak z 3k trzeba liczyć, a jak masz swoje narty to taniej bo nie trzeba wypożyczać. stwierdziłem że dzięki za zapro ale nie mam siana xD

typ dosłownie nie chciał mi uwierzyć, że starzy nie dadzą mi takiej kasy
  • Odpowiedz
Oskarki, szkoda na takich słów nawet


@SamBeliar: Normalnie w publicznym ogólniaku w mieście 60 tys. mieliśmy takie coroczne tygodniowe wyjazdy na narty organizowane przez nauczyciela WF. Jak kogoś nie stać było na narty to był szkolny sprzęt, może niezbyt nowoczesny ale spokojnie dawał radę.
  • Odpowiedz
@troglodyta_erudyta: Też tak miałam, gdy przeprowadziłam się do większego, a potem dużego miasta. Nauczycielki w LO pytające dokąd jedzie jakiś dzieciak i czy będzie okazja spotkać się na lodowcu w Szwajcarii czy tam Włoszech z jego rodzicami (i to było miasto powiatowe, żadne default city). A ja wiedziałam, że ferie standardowo przesiedzę w domu, jak wszystkie w swoim nastoletnim wówczas życiu. Tym którzy nie mają punktu odniesienia napiszę, że w 2005
  • Odpowiedz
@Szatan_Krol_Ciemnosci: polecam zacząłem jeździć w wieku 27 lat, sprzęt kompletowałem powoli, to dostałem stare buty od ojca później kask później ktoś kupił mi Google na urodziny, na krupowkach w lecie kupiłem spodnie i kurtkę narciarska 4f za totalny bezcen 250 zł razem ???? Kurtka służy do dzisiaj, później wiadomoka narty kijki no i moje pierwsze buty, nie musisz mieć sprzętu za 10 tys zł żeby pierwszy raz spróbować nart
  • Odpowiedz