Wpis z mikrobloga

Ale się inba u mnie w firmie odwaliła, jaja jak berety xD
Ogólnie mamy taki team kozaków do obsługi kluczowego, zamożnego klienta z Niemiec - dużego koncernu z branży energetycznej. Szef software house'u jak w sierpniu podpisał kontrakt na ten projekt to miesiąc uradowany chodził. Wszyscy najlepsi devowie mieli rzucić to, co akurat robią i tam przejść. Każdemu dał przy okazji delikatną podwyżkę, by zmotywować chłopaków do dowiezienia, bo jakby się udało, to obiecali drugie tyle projektów co cała firma ma do tej pory.
Jest tam też taki Marek (imię zmienione oczywiście), który ma dosyć prawackie poglądy i nigdy ich nie ukrywał. Od przegranych wyborów ma nieukrywany ból dupy, ale poza tym do tej pory bardzo pomocny, sympatyczny gość, mega ogarnięty technicznie i dopóki temat nie schodzi na politykę to dusza towarzystwa i świetny kumpel. Dzisiaj oczywiście jak wszyscy wiemy było to wybranie Tuska na premiera i Marek już od rana chodził #!$%@?*ony jak osa. Ciągle mu coś przeszkadzało, na wszystko narzekał, zbeształ juniora na code review o jakieś pierdoły z Terraforma (chłopak zatrudniony na javovca...). Niemniej podchodziliśmy ze zrozumieniem, wiedząc jakim konikiem jest dla niego polityka. Prawdziwa katastrofa nadeszła jednak o 15:00, gdzie zbiegały się dwie ważne rzeczy: wstępny termin głosowania nad wotum zaufania dla rządu Morawieckiego i daily zespołu (Niemcy lubią zaspać, więc przełożyliśmy na koniec dnia). Godzinę wcześniej Marek nagle wyjął jakiś dokument z drukarki i poszedł z nim do HRówek. Wrócił tuż przed callem i oznajmił nam, że złożył wypowiedzenie w ciemno, nie mając niczego innego nagranego, co jak wiemy w dobie kryzysu w branży jest pomysłem szalonym. Nie mieliśmy jednak czasu by ochłonąć, bo zaczynało się spotkanie i scrum master kazał szybko się wdzwonić. Gdy doszła kolejka do Marka, ten zaliczył kompletny meltdown. Oznajmił wszystkim, że właśnie zwolnił się z firmy i projektu. Na przyjacielskie pytanie niemieckiego managera o powody odpowiedział, że ma już dosyć pracy dla Niemców, nienawidzi tego narodu zbrodniarzy, nie chce oglądać niemieckich twarzy, że w głębi duszy są nazistami, że ich dziadkowie byli w Wehrmachcie i jest wściekły, że niemiecki agent Herr Tusk będzie teraz w jego ukochanej ojczyźnie gauleiterem. Potem bredził coś jeszcze o reparacjach, wojnie, Oświęcimiu i Unii Europejskiej. Twarze naszych niemieckich kolegów były nie do opisania. Widać na nich było mieszankę przerażenia, zaskoczenia i niedowierzania. Manager szybko zakończył spotkanie, łamiącym głosem życząc nam spokojnego wieczoru i odpoczynku. Marek spakował się i wyszedł - zawsze przychodzi wcześnie, na 7:30, więc po daily ma już fajrant. Godzinę później wpadł blady jak ściana wściekły prezes, pytając nas dosłownie - "co wyście tutaj odj*bali?". Okazało się, że manager z Niemiec poskarżył się wyżej i w trybie pilnym zarząd klienta zadzwonił do naszego szefa, że jest to zachowanie niedopuszczalne, brak kultury korporacyjnej, rasizm, kompletne niezrozumienie idei culture fit i niedostosowanie do pracy w różnorodnym, zrównoważonym środowisku międzynarodowym. Prezesowi udało się jedynie wynegocjować, że mamy czas do końca marca na postawienie szkieletu projektu, a dokończy po nas i przejmie nowe projekty inny software house z Rumunii, z którym - jak twierdzi klient - nigdy nie było takich problemów.
Jednocześnie boję się i jestem ciekaw jutrzejszego dnia, bo prezes - bardzo kulturalny, dystyngowany człowiek o nienagannych manierach obiecał solennie przy całym biurze, że "jeśli ten p*jeb pisowski będzie miał czelność jeszcze kiedyś tutaj przyleźć, to on go własnymi rękami k*rwa na open space przy wszystkich zaj*bie".

#programowanie #programista15k #pracait #programista25k #programista30k #it
  • 99