Wpis z mikrobloga

Dziś będzie trochę inaczej, ale o tym na końcu ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#harlekinydlaprzegrywow

* * *

(..) Niewiarygodne jak bardzo moje życie różniło się od tego, co spotkało moją bliźniaczkę. Ta sama rodzina, wspólny dom, a nawet pokój. Ta sama podstawówka, to samo gimnazjum i liceum. Dopiero studia wszystko zmieniły. Miałyśmy uczyć się w jednym mieście, by było taniej. Udało nam się dogadać, wyrwać z domu i zamieszkać w Łodzi, w akademiku, w którym dostałyśmy pokój tylko dla siebie. Ja wybrałam aż za bardzo ambitny kierunek, ona taki, aby tylko był. Ja zaczęłam się naprawdę pilnie uczyć, ona nie ruszała książek nawet podczas sesji.

Wciągnęłam się w to, w czym miałam pracować, a ona oddała się wyłącznie imprezowaniu.
Gdy zaczęłam nieśmiało randkować, ona miała innego w każdy weekend. Gdy poznałam Wojtka, od razu coś zaiskrzyło. Spotykaliśmy się bardzo intensywnie i mimo, że cały czas chodziłam niewyspana, byłam przeszczęśliwa. Ona w tym czasie wyleciała ze studiów, bo nie dało się cztery razy powtarzać tego samego kierunku.

Za nic w świecie nie chciała wracać do domu. Ja również, ale… nie chciałem też i jej. Miałam swojego ukochanego oraz studia, które kończyłam, a ona – dziesiątki zaprzepaszczonych szans na jakiekolwiek wykształcenie i setki romansów. Wynajęliśmy z Wojtkiem mieszkanie. Robiłam magisterkę, on pracował, a jego rodzice nam pomagali. Moja siostra w tym czasie znalazła sobie kogoś, kto był po prostu zły.

Dowiedziałam się o tym dopiero, jak od niego uciekła. Codzienne libacje, krzyki, przemoc. Podobno też i orgie z jego kolegami, bo w końcu przynosili „chleb i wódkę”, więc należały im się „igrzyska”. Koniec końców zmądrzała i uciekła do rodziców. Ja miałam pierwszą pracę w zawodzie, a ona kolejnego kochasia z marginesu, który mając zawiasy szybko zmienił status ich związku, gdy „niespodziewanie” dostał 6 lat za napaść i rozbój…

Awansowałam, mój ukochany również rozwijał się zawodowo, a w CV mojej siostry była wyłącznie średnio zdana matura, psychika zniszczona patologicznymi związkami oraz ciąża. Samotnie urodziła, zatrudniła się w osiedlowym sklepie i pewnie zostanie w nim do śmierci, bo to jedyne miejsce, do którego może dostać się pieszo z mieszkania naszych rodziców. Identyczne geny, takie same ciała, to samo wychowanie, a tak różne życiorysy…

Dzisiejszy dzień jest cierniowym ukoronowaniem tego wszystkiego. Ja z nim, moim przyszłym mężem i – mam nadzieję – ojcem naszych dzieci. Ze szczęśliwym, spokojnym życiem, dobrą pracą i jeszcze lepszymi zarobkami. Ona – śpiąca samotnie w swoim starym łóżku i synem w kołysce obok. Żyjąca w tym samym pomieszczeniu, w którym się wychowałyśmy, z krzykami kolejnych pokoleń pijaków dobiegającymi z ulicy i kłótniami sąsiadów za ścianą. Ja – piękna, zadbana, z urodą coraz jaśniej rozkwitającą każdego nowego dnia; ona – przemęczona i wyniszczona. Lata diety, ćwiczeń, dbania o siebie oraz szanowania swojego ciała kontra dekada zaniedbań, lenistwa, niezdrowego jedzenia, trucia się nie tylko alkoholem, chorób wenerycznych, braku ruchu oraz ogromnego stresu.

Ciało wyniesione na szczyt jego naturalnego piękna i to samo oszpecone do granic możliwości. Jeszcze ta ciągła złość, niekończąca się frustracja wynikająca z nieprzemyślanych czy wręcz skrajnie głupich decyzji, podjętych w najlepszych latach bezpowrotnie minionego życia.

Uśmiech starty z twarzy na stałe i blask, który już nigdy nie powróci do wiecznie rozgniewanych oczu. Niezadowolenie z sytuacji i bezsilność zmian – tylko tyle jej zostało. Wojtek często żartobliwie powtarza, że życie jest bardzo proste: „Wystarczy zawsze uważać, w co wkłada się pieniądze i penisa, albo kto wkłada go w ciebie”. Ona nie uważała i teraz ponosi codzienne konsekwencje głupich decyzji ze zbyt beztroskiej przyszłości. A przecież to wszystko mogło być tak bardzo inne, takie jak moje, jej bliźniaczego, lustrzanego kontrastu. To samo ziarno z tego samego źdźbła, a taka różnica w plonach.

Przepaść między nasionem, które nawet nie wzejdzie, a tym, które urośnie ponad inne podobne sobie rośliny, jest nieskończona. Przypadek? Pewnie tak, ale nie tylko. Ja się starałam, planowałam i poświęcałam, aby choć w minimalnym stopniu realizować swoje założenia, a ona wręcz przeciwnie – zaprzepaszczała wszystko w imię chwilowej rozkoszy i ulotnej zabawy. Ja patrzyłam na życie jako całość, dwie dekady nauki, cztery pracy i liczne lata odpoczynku aż po śmierć.

Ona żyła chwilą - myślała wyłącznie o tym, gdzie, z kim i ile razy się zabawić, w co się ubrać, co wypić, czym się odurzyć, gdzie zjeść, u kogo zasnąć i z kim się obudzić. Jednak prócz tego był też pech. Przecież Wojtek mógł się starać nie o mnie, a o nią. To z nią mógł się związać i wyprowadzić na prostą. Przecież to ja mogłam poznać o jednego złego faceta za dużo i wpaść w społecznie najgorsze towarzystwo.

Wystarczy jedna noc, by stracić cały szacunek do siebie; jeden tragiczny związek, by przekreślić wiele możliwości; jeden nałóg, by zaprzepaścić całe lata; jedna decyzja, by zniszczyć cały życiorys. Jedne zawalone studia, by zamknąć przed sobą całą ścieżkę kariery. Jedna zmiana w myśleniu, by stać się innym człowiekiem.

Jedna ciąża z kimś, z kim nie da się wytrzymać nawet jednego dnia, kimś, kto będzie chciał zniszczyć nasze życie, czy z kimś, kto żyjąc gdzieś daleko na marginesie wciąga tam wszystkich, którzy przy nim zostali - wystarczy jeden krytyczny błąd, albo nawet „po prostu” pech, by upaść na same dno społeczeństwa.

Życie to domino, wielokrotnie rozgałęzione, zapętlone i zaplątane, czasami ułożone w linię, niekiedy w pokrętny labirynt. Wystarczy poważny błąd, aby któraś z jego dróg została nam zablokowana na wieczność. Najgorsze, że czasami absolutnie nic nie możemy z tym zrobić. Przecież to nie ziarno wybiera, gdzie spadnie, lecz decyduje o tym siewca albo najczystsza natura.

Czy możemy mieć pretensje, że nic nie wyrosło z tego, co zostało rzucone w suchy piach albo między kamienie? Nie. Tak jednak działa ten świat. Musimy doceniać to, co mamy, z czym się urodziliśmy i co dał nam los. Musimy starać się nic nie tracić, niczego nie zaprzepaszczać i zawsze jak najwięcej zyskiwać. Nie wolno nam padać w piach i usychać razem z nim.

Powinniśmy trafiać chociaż na odrobinę żyzną glebę i walczyć. Mi po prostu się udało. Jestem młoda, piękna, zaręczona. Wypadłam z mojej matki, zapuściłam korzenie, wykiełkowałam. Wciąż rosnę, ciągle rozkwitam. Żyję, by samej dać życie - przynieść Siewcy Losu plon w postaci kolejnych nasion, które z czasem stworzą dla siebie swój własny, nowy świat…

* * *

Zapraszam do poprzednich moich bajek oraz obserwowania autorskiego tagu: #harlekinywq


ZAPRASZAM
Obiecuję, że całą swoją dolę wydam na klocki LEGO i figurki dziewczynek z anime ( ͡° ͜ʖ ͡°)


#przegryw #blackpill #zwiazki #pasta #seks #polska #p0lka #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #tinder #madki

Co następne?

  • Kolejny fragment! 30.8% (8)
  • Znów napisz coś od zera specjalnie dla nas :) 69.2% (18)

Oddanych głosów: 26

  • 5
@wqeqwfsafasdfasd:

ciekawa historia, na pewno lepsza niż o narkomance. Jednak żeby przegrać, laska (a zwłaszcza koleś) może prowadzić "normalne" życie, bez imprez, dragów, seksu i "rokendrola". Wystarczy kiepskie wzorce, naleciałości z domu i wychowania, złe decyzji mimo chęci, trzymanie się błędnych wariantów mimo zdawania sobie sprawy, że do niczego to nie prowadzi, źle rozumiana ambicja, z czasem dziwactwa i zaburzenia, ale bez nałogów. Chętnie przeczytałbym TAKĄ historię. Plusik i wołaj na