Wpis z mikrobloga

via Rowerowy Równik Skrypt
  • 101
581 483 + 505 = 581 988

Dawno nie widziałem #bieszczady o poranku więc wsiadłem na rower i pojechałem ( ͡° ͜ʖ ͡°).
Plan na wyjazd był prosty i ambitny. Jechać swoje i nie umrzeć na którejś górce w trakcie, wszak normalnie nie mam gdzie nabić tyle przewyższeń.
Do Jarosławia na luzie i z leciutkim wiatrem w plecy (szkoda, że na powrocie wiało z tego samego kierunku). Następnie wkroczył mrok i teren zaczął falować. Pierwsze ujeby na odcinku Chałupki bełwińskie - Bełwin (nie chciałem się pchać przez Przemyśl). Na OSMap droga ma wpisane excellent asphalt, ale ze znacznikiem "residential" już któryś raz się na to naciąłem ale fragment drogi to po prostu kamienie wielkości pięści, w nocy robi podwójne wrażenie xD. Za chwilę kolejne zaskoczenie - most w Krasiczynie (tak btw. to nawet tego zamku nie widziałem, przejeżdżając obok xDD.) w remoncie, na szczęście rowerem przejezdny.
Kolejne ujeby na odcinku Brylińce - Koniusza (4km), tych byłem świadomy bo na OSMap droga ma status track/bad/asphalt/grade1 więc byłem "przygotowany" na wszystko chociaż ten asfalt to był w ilościach homeopatycznych. Na początku drogi tabliczka "Uwaga na niedźwiedzie" nie dodała otuchy w "wątłym" słupie światła lumintopa. Także trzeba było dać znać lokalnej zwierzynie, że wkraczam na ich teren i zacząć śpiewać, głośno i nie za pięknie - obawiam się, że wypłoszyłem swoim fałszem mieszkańców na dobre - tabliczkę pewnie będzie można zabrać xDD.
Przed Makową kolejny znak "Uwaga, uszkodzony most", no myślę pięknie, będę musiał po nocy szukać alternatywy ale na szczęście rowerem też przejezdny. Podjazd do Arłamowa wszedł jak zły. Chciałbym mieć blisko domu taką "treningówkę". Od Jamnej do Jureczkowej najpierw asfalt później dość gładki szuterek.
Wtem wchodzi on! Prawie cały na czerwono, a przynajmniej z pomarańczki zrobił się aż na bordo. Podjazd od Wojtkówki do Ropienki. Pierwszy raz zobaczyłem na garminie bordowy kolor podjazdu, myślałem, że coś się popsuło i nie będzie słychać. Jednak było słychać, moje sapanie xD na ściance wg stravy 15-20%. Lubię takie smaczki. Ale trochę dziwne to oznaczenie bo później w samych biesach tak samo były przedstawione serpentyny, a tak strome jednak nie są.
Następnie przez Myczkowce (nieco zamglenia od zbiornika) i Solinę (pięknie wygląda zapora bez ludzi, za to z knajp, fryturą wali tak samo jak w dzień) w akompaniamencie 12*C doturlać się na Orlen przy Ustrzykach Dolnych. Godzina 2:15 pojawia się pierwsze ziewanie. Gorąca obajtkowa parówa, chwilę na najwygodniejszym plastikowym krześle świata i dzida dalej. Po krótkiej przerwie chwilowy zjazd nie należał do przyjemnych, na szczęście zaraz był podjazd więc można było odzyskać swoją temperaturę roboczą. Także dłuższa chwila wspinaczki trochę ratowała sytuację, że zapomniałem rękawiczek ale prognozy podawały temp. minimalną 11*C w strategicznych punktach trasy - o ja naiwny. Na odcinku ~Czarna Górna - Punkt widokowy nad Lutowiskami trasa w remoncie i zfrezowany asfalt także jakby się ktoś wybierał to polecam jechać w odwrotną stronę niż ja - zawsze to lepiej zjeżdżać po tarce niż się po niej wspinać.
Zjazd do Lutowisk mega, już się rozwidniło więc można było trochę popuścić hamulce ale tak nie do końca bo łapska mogły by w porę nie zareagować. Już chyba wiem od czego się wzięła nazwa Lutowiska, chyba często tam jest zimno jak w lutym xDD. Garmin od tego punktu widokowego nad wioską zaczął pokazywać co raz niższą temperaturę, ostatecznie w Ustrzykach Górnych odnotował 6,3*C. Po drodze piękny taniec mgły w pierwszy porannych promieniach słońca. Jakaś taka dzika euforia człowieka ogarnia, a może to tylko brak snu.
Przełęcz Wyżniańska elegancko podreperowała morale rozgrzewającą wspinaczką i drożdżówą na górze. Kolejno zjazd, chwila serpentyn pod górę i znowu zjazd do Wetliny, Smereka z widokiem na połoniny. Znowu wysokościowa karuzela i już Cisna i przerwa na najczęściej odwiedzanym przystanku w Bieszczadach (a przynajmniej tak mi się on kojarzy). Za Cisną kolejna wspinaczka na przełęcz, wydała się jakaś krótka. Przezajefajny zjazd do Baligrodu, chwila na ławce obok czołgu i jedziem dalej. Robi się gorąco, a to dopiero 9 rano (). Odbicie po kolejne gminy i super podjazd 3 kategorii przy 33*C, no umówmy się, nic przyjemnego. Za to serpentynowy zjazd z góry do Szczawnego? Mmm cudeńko. Już jak słonko nagrzało tak postanawia trzymać do końca dnia poziom 30*C +- jeden dwa stopnie, niekoniecznie w dół. Dopiero w ostatniej godzinie jazdy zrobiło się "przyjemnie". Pierwszy mały kryzys na już dużo mniejszych górkach ze względu na załamanie interwału jedzenia. Chwila w cieniu, trochę węgli i wody i gitara. Doczłapanie się przez Zagórz do Sanoka, uzupełnienie kalorii w Złotych Łukach i kręcę dalej. W Grabownicy Starzeńskiej wjazd na DW835 i ta droga towarzyszy mi już do samego domu. Wspominałem, że jest gorąco? Dopiero godzina po sporym posiłku ale no musiałem stanąć w cieniu bo nie szło jechać ze względu na upał. Wszystko uzupełnione na tip top, samopoczucie ok ale no dramat, po prostu dramat ten upał. Od Dydni prawie do samego Nozdrzca remont drogi, wahadła, dziury. W Dynowie chwila postoju w cieniu nad Sanem, ostatnia dróżdżówa z makiem i psychiczne przygotowanie na podjazd w Szklarach. Woda w Sanie ciepła jak żur, zero działania chłodzącego. Po minięciu Kańczugi, w Niżatyczach, ławka w cieniu na przeciwko Domu Ludowego była na tyle kusząca, że nie mogłem nie usiąść. Po 10 minutach się obudziłem i stwierdziłem, że będzie tych wygód i trzeba jechać.
Pod Przeworskiem, w Gorliczynie ostatni odwiedzony sklep i chwilę odpoczynku. Od Sanoka do tego miejsca to najgorszy moment jaki miałem kiedykolwiek na rowerze. Już pomijam to, że te ~100km trwało 6:20h brutto, netto nie wiele mniej xD. Ale było fest ciężko. Aaa no tak, zapomniałem, że od 370km trasy zaczął się #wmordewind . W połączeniu z 30*C to całość poszła aż w pięty. Za to od tego postoju temperatura zaczęła spadać, a prędkość średnia rosnąć (òóˇ).

Wpadło +17 gmin i zostawiłem kilka razem z Leskiem co by tam jeszcze pojechać kiedyś, może przy okazji mniejsza pętla bieszczadzka? Kto wie ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Kwadratów tylko +252 czerwonych.
Także podsumowując: pierwsze #500km i pewnie nie ostatnie pięknie zweryfikowało plany. Nie należy zakładać jakichś sztywnych granic czasowych takich przejażdżek bo nawet jeśli nie spotka nas burza czy opady deszczu to zawsze może przysmażyć dupsko i wyjdzie na to samo. Nie ma się co bać przewyższeń, po prostu młynek i ogień ( ͡° ͜ʖ ͡° )*:. Góry nocą to nie najlepszy pomysł bo jest po prostu ciemno xDD. Gówno widać na zakrętach podczas zjazdów, Lumintop nie ma funkcji doświetlania ich, dopiero tryb turbo i wychylenie delikatnie w jedną stronę + cateye ampp400 na najmocniejszym trybie zorientowany na wprost dawał jako takie poczucie bezpieczeństwa.
Opowieści o mitycznej obecności dzikiej zwierzyny w Bieszczadach po raz kolejny okazały się bujdą na resorach. Kiedyś już to weryfikowałem pieszo zarówno po szlakach jak i poza nimi. Myślałem, że może bliżej cywilizacji, na pętli bieszczadzkiej będzie inaczej ale jednak nie. Spotkane stadko jeleni, jedna sarna, lis, milion kotów i tysiące rozjechanych żab. A no i jedna sowa niedaleko Arłamowa. Nie to, że chciałbym spotkać grubego zwierza ale kiedy słyszy się w mediach któryś już raz, że niedźwiedź podszedł do zabudowań to wzrasta w człowieku jakieś takie zażenowanie. Przecież to ich teren i jeśli człowiek nie nauczy się zarządzania swoimi śmieciami i współżycia z tubylcami to takie zdarzenia będą miały miejsce. Po prostu.
Jeśli ktokolwiek przeczyta w całości te wypociny to proszę o jakąś informację zwrotną czy da się to w ogóle czytać xD. Bo w sumie trudno streścić 21h jazdy, mimo, że przez połowę czasu nie działo się kompletnie nic, a z drugiej strony to ciężko czasem coś opisać w dwóch zdaniach. Także na przyszłość pisać takie ściany tekstu czy wystarczy zdawkowa informacja + zdjęcie ze stravy? :D

#rowerowyrownik #szosa #wykoproseclub

Skrypt | Statystyki
pawlos10rs - 581 483 + 505 = 581 988

Dawno nie widziałem #bieszczady o poranku wię...

źródło: comment_1658496269X6BO5HqAAb40eZk2uYwOUx.jpg

Pobierz
  • 22
Także trzeba było dać znać lokalnej zwierzynie, że wkraczam na ich teren i zacząć śpiewać, głośno i nie za pięknie - obawiam się, że wypłoszyłem swoim fałszem mieszkańców na dobre


@pawlos10rs: lokalesi pewnie myśleli, że to czupakabra xD

Prawie cały na czerwono, a przynajmniej z pomarańczki zrobił się aż na bordo.


XDDDDDDD

za to z knajp, fryturą wali tak samo jak w dzień


To już pewnie okolica jest przesiąknięta zapachem xD
lokalesi pewnie myśleli, że to czupakabra xD


@krabozwierz: sam nie wiem co bym pomyślał gdybym usłyszał z oddali takie zawodzenie, ale na pewno bym się oddalił na bezpieczną odległość xD

To już pewnie okolica jest przesiąknięta zapachem xD


Trochę jak te dzielnice wietnamców, turków czy innych mahoniowych książąt niosące nuty curry czy tam innych tropikalnych przypraw. Ale tak, przesiąknięta okolica.

Teraz przeczytałem huncwocie! ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Cypherspeed: @mimzy: @jarnunvosk: dziękówa!

Czym się zajmujesz?

Kręceniem kilometrów ¯\_(ツ)_/¯

jaki zestaw wziąłeś ze sobą?

Tak jak to ująłeś "na lekko" czyli normalne letnie ciuchy rowerowe + rękawki, nogawki i kamizelka wiatrówka na zmianę z przeciwdeszczową kurtką ultralight z deca w zależności od temp. Taktyka: wieczorem temp. spadła poniżej 20 stopni to wjechały rękawki i kamizelka, temp spadła poniżej 12 stopni to zamieniłem kamizelkę na kurtkę i wjechały też