Wpis z mikrobloga

TLDR: to nie pieniądze powodują, że lekarze znikają z Polski, to warunki pracy, nastawienie polityków i społeczeństwa.

Sporo się mówi o braku lekarzy, że tyle wyjechało, że pazerni na kasę i niech oddają za studia.
A wiecie czemu lekarze wyjeżdżają? Wcale nie za pieniędzmi. Obecnie w medycynie są taki braki, że dostanie 100 zł za godzinę to żaden problem. Wyjeżdżają za warunkami pracy. Owszem, część przekłada się na pieniądze, mniej lub bardziej wprost, ale część to coś, czego bez zmian systemowych nigdy nie osiągniemy.

Jestem anestezjologiem, w pracy zajmuję się pacjentami na intensywnej terapii, znieczulam do zabiegów, ustawiam leczenie bólu. Jak wygląda moja praca na emigracji a jak w Polsce?

Polska: Skończyły się elektrody do EKG. Ktoś zapomniał zamówić. Chirurga to nic nie obchodzi, zabieg ma się odbyć. Kombinujemy jakieś dziwne patenty z kropkami żelu i klejeniem plastrem, potem elektrody udaje się pożyczyć z interny. Może starczy do kolejnego zamówienia. Na razie wszyscy pacjenci dostają monitoring z 3 zamiast z 5 (zalecanych) odprowadzeń.
EU: Jest odpowiedzialna osoba, która jak tylko zbliżamy się do stanu "starczy na najbliższy miesiąc i nie dłużej" zamawia kolejny pakiet.

Polska: W czasie znieczulenia popsuł mi się monitor. Czyli pacjent śpi, a ja nie wiem kompletnie nic, jakie ma ciśnienie, jak pracuje jego serce, ile ma tlenu we krwi, jak działają mięśnie itp itd. Koszmar. Szef poinformowany "eee tam, pani se da rade, kiedyś tak znieczulali i było OK". Dokończyłam zabieg ze stetoskopem na sercu, trzymając pacjenta za puls przez godzinę i zastanawiając się co dalej.
EU: Jeden z monitorów pokazywał nam dziwne stężenia gazów w mieszance oddechowej. Aparat został momentalnie odpięty od pacjenta, przyłączono nowy, zapasowy, a tamten pojechał do serwisu.

Polska: Pacjent po wyrostku, zlecam leki przeciwbólowe na pooperacyjnie, między innymi morfinę. Kilka godzin później znajduję pacjenta sino-zielonego z bólu. Nie dostał nic, bo pielęgniarka nie ma klucza do sejfu z narkotykami, a chirurg siedzi na izbie przyjęć od czasu operacji.
EU: Pielęgniarka sama może zlecać większość leków, żeby dać dodatkowy narkotyk musi najpierw zadzwonić i spytać czy u tego pacjenta można. Sama pobierze z sejfu (są otwierane na odcisk palca i rejestrowane na konkretne osoby), sama wpisze w dokumenty.

Polska: Leczenie przeciwbólowe wpisywałam na karcie znieczulenia, następnie na karcie zleceń oddziału, w formularzu oceny leczenia bólu i kwestionariuszu dla certyfikatu szpitala bez bólu. W każdym z nich wpisywałam około 3-4 leków, z dawkami, godzinami podań, obowiązkowym podpisem i pieczątką. Niewyraźne odbicie pieczątki skutkowała cofnięciem karty, nawet jeśli obok była identyczna, odbita dobrze. NFZ cofał taką dokumentację jako "nieczytelną" lub "niepełną" i wlepiał kary.
EU: Dla każdego zabiegu istnieje schemat leczenia pooperacyjnego. Jeśli chcę coś zmienić, to wpisuję w jedna rubryczkę np "ketonal zamiast ibuprofenu" a oddział pooperacyjny sam dostosowuje dawki, bo od tego są.

Polska: Sporo szpital iw ogóle nie ma oddziału czy nawet sali pooperacyjnej, albo ma jakieś atrapy. Moim faworytem była sala z 4 łóżkami i 2 monitorami. Zdarzyło się, że pacjent po lewej miał podłączone EKG a pacjent z prawej pulsoksymetr z jednego monitora.
EU: na moim obecnym postopie mogę położyć pacjenta który właściwie wymaga intensywnej terapii. Mamy do tego i sprzęt i personel.

Polska: Wszystkie obowiązkowe kursy robiłam w czasie "urlopów" - bez delegacji, bez zapewnienia noclegu, jedzenia, przejazdu. Konferencje i prywatne szkolenia (np USG w anestezji) musiałam opłacić sama. Nikt nie dzielił się tak zdobytą wiedzą, bo i po co. Książki? Jak se kupisz to masz.
EU: Przysługuje mi wyjazd na minimum jedną międzynarodową konferencję rocznie, plus minimum jedno wybrane przeze mnie szkolenie. Mam obowiązek zrobić potem prezentację podsumowującą dla zespołu, żeby wszyscy byli na czasie. Książki i dostęp do baz naukowych zapewnia oddział.

Polska: przemęczeni lekarze, z bezradności, zmęczenia, przeładowania pacjentami są dla siebie po prostu chamscy, każdy kto ma ciut więcej władzy prędzej czy później to wykorzysta. Każdy chce mieć mniej roboty i unika odpowiedzialności jeśli tylko może. Doprosić się chirurga na konsultację na OIT? Marzenie...
EU: Standard to konsylia. Wszyscy czują się odpowiedzialni za pacjenta. Młody lekarz nie boi się powiedzieć co myśli, albo spytać. Osoba która podniosłaby głos miałaby prostą drogę an dywanik do szefa szpitala.

Polska: Nadgodziny są albo magicznie pomijane w dokumentacji, albo rozliczane z kontraktu. Standard to praca ponad 50 godzin w tygodniu. Dorabianie w karetkach, SORach czy poradniach. Oczywiście kontrakt to własne ubezpieczenie, dużo większa odpowiedzialność choćby za niedziałający sprzęt (nawet szpitala!) i w razie jakiejś wtopy prokurator pytający "a czemu pan w ogóle podjął pracę w takim patologicznym syatemie?"... hmmm... bo innego nie ma?
EU: Umowa o pracę. Max 48 godzin w tygodniu. Nadgodziny do wybrania w pieniądzach albo czasie wolnym. W tym roku z dyżurów miałam 2 dodatkowe miesiące wolnego.

Polska: Przyszłą do nas partia igieł z firmy "Januszoigła". Wygrali przetarg. Wenflony (te do żył) miały złe klejenie i część rurek nie trzymała się obsadki. Pól biedy jak odpadło przed wkłuciem, gorzej jak po. No i większość nawet jak się trzymała, to ciekła, dużo leków szło w prześcieradła. Igły do znieczuleń podpajęczych miały wyraźne zadziory. Strach było to wbijać w pacjenta, pomijam, że było trudno, bo tępe. Szpital próbował podrasować przetarg (żeby dostać lepszy sprzęt), ale prawnicy uznali, że mogłoby to być podciągnięte pod ustawiania przetargu.
Szczytem było jak przetarg na respirator wygrał jakiś januszex, który składał respiratory z chińskich podzespołów. Ciągle stały w serwisie, ale były nie do oddania, bo dział prawny szpitala nie znał się na swojej robocie.
EU: Problem w ogóle nie istnieje. Ostatnio poprosiłam o kilka sztuk igieł z firmy XXX do testów i je dostałam bez gadania.

Polska: pacjent któremu się wydaje, że krzykiem i biciem więcej osiągnie, najczęściej ma rację. Nikt nie chce się kopać z koniem.
EU: Pacjent który podniesie głos najczęściej szybciutko wychodzi z ochroniarzem. Albo policją. W sumie mało kto w związku z tym podnosi głos.

Polska: Na OIT nie ma ani miejsca ani czasu na pogadania z rodziną umierającego pacjenta. Stąd często niezrozumienie i oskarżenia.
EU: mamy osobny pokój z automatem do kawy, kanapami, na minimum 8 osób. Do dyspozycji psycholog. Dla osób spoza miasta mamy miejsca hotelowe, żeby nie martwili się, że nie zdążą przyjechać jak ich bliski będzie umierał.

Polska: pielęgniarki nic nie mogą, a część boi się pytać, żeby nie dostać po uszach za "wtrącanie się"
EU: pielęgniarka to mój partner. Ma swoje pomysły i dwoje obserwacje. Minimum kilka razy pielęgniarka powstrzymała mnie przed błędną diagnozą czy leczeniem, bo była moją równoważną pomocą, anie nie bezmyślną parą rąk.

Mogę tak długo. Ale najlepsze jest to, że w mojej specjalizacji zarabiam mniej niż koledzy w Polsce. I uważam, że moje pieniądze są dużo lepiej zarobione. Po prostu zarabiam inaczej. Mam spokój w pracy. Mogę być lekarzem. Jestem szanowana, o moją wiedzę i komfort się dba, bo wszyscy wiemy, że to dobre dla oddziału i pacjentów. Mam wątpliwość, to pytam. Nie boje się wpisać w dokument, że nie wiem. Mam czas dla pacjentów i ich rodzin. Po prostu robię to, co zawsze chciałam, bez całej tej toksycznej otoczki, której nie dało się pozbyć w Polsce.

I dopóki to się nie zmieni, nie liczcie, że lekarze przestaną wyjeżdżać.

#medycyna #lekarz #polska #niechjada #emigracja #sluzbazdrowia #zdrowie
  • 318
@Amishia: a to mysmy mieli swego czasu ten problem, że wyglądało, że on za wczesnie będzie wstawac i chodzić - 6msc miał, ale na szczescie nie było tak źle, po prostu spodobało mu się wstawanie i potem przystopował i raczkował kilka kolejnych msc. A chodzić zaczął jak miał 10.5msc. Choć i tak w porównaniu do dzieci znajomych to ekspresowo...

Teraz to ja bym chciała żeby ktoś fachowym okiem ocenił tak ogólnie
@markaina: No dobra... Tylko kto, w takim razie , za to wszystko odpowiada? Czy jeżeli powiem, że jednak gors winy tkwi w środowisku lekarskim to grubo się pomylę? Nie mam tu na myśli lekarzy "frontowych", ale tych okopanych w strukturach, z wpływami, którzy z niejednym wódkę pili.

Już tu kiedyś pisałem: mam wiele lat doświadczenia w zarządzaniu sporymi fabrykami, ale szpitalem zarządzać bym za Chiny nie chciał. Zarządzanie całym panteonem bogów,
@markaina: moja mama od zawsze jest pielęgniarką w PL, pracuje z dziećmi. Kiedyś przyszła nowa dostawa wenflonów, w międzyczasie moja mama wróciła z urlopu i zauważyła, że coś jest nie halo. W wenflonach zauważyła zanieczyszczenia (wyglądało jak kawałki odpryśniętego lakieru/farby). Od razu zwrot do oddziałowej. Po blisku kilkudziesięciu zwrotach zaczęli krzywo patrzeć, że dlaczego się doszukuje brudu w sprzęcie. Finalnie zmienili dostawcę a partię chyba odsunięto, ale żadna inna z oddziału
@markaina: Bardzo ciekawy wpis, szanuję pracę lekarzy, wiem, że jesteście zasypywani górą dokumentów i że brak wam czasu na po prostu zajęcie się pacjentem, jestem pielęgniarką na oddziale chirurgii, na którym mamy salę pooperacyjną, ale niejednokrotnie zdarzało się, że żeby każdemu pacjentowi mierzyć parametry musiałam przekładać mankiet, pulsoksymetr z jednego pacjenta na drugiego, bo kardiomonitory nie działały, mimo zgłaszania, lub, dokładnie tak jak we wpisie, nie mogłam podać choremu morfiny, bo
@markaina: jeszcze jakiś czas temu byłam relatywnie zadowolona ze swojej pracy, ale z miesiąca na miesiąc się robi coraz większy Januszex, podwyżki tylko jak się walnie wypowiedzeniem na stół prezeski i nie ma jakiegoś amatora pod ręką za 50gr mniej. Najlepiej tolerowane leki przez pacjentki co jakiś czas niedostępne, bo tak, zostaje zawsze Tramal, po którym większość rzyga i źle się czuje, ale jak nie ma nic innego to się podaje.
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@taalarek: o, to z anestezjologami jest fajne. Zawsze mnie zastanawiało, jak oni nie boją się brać dyżurów - przecież biorąc dyżur na kontrakcie godzą się na takie warunki i biorą odpowiedzialność na wypadek tego, że będą musieli być w dwoch czy trzech miejscach jednocześnie. To takie liczenie na to, że nic się nie wydarzy, a jak się wydarzy, to najwyżej będzie można poczytać w fakcie. :D
@markaina: W Polsce pewnie długo jeszcze się nic nie zmieni. Nie zauważyłam by zainteresowanie ludzi/rządu poszło w stronę medycyny. A przecież to powinno być dla ludzi najważniejsze, by lekarz jak i pacjent czuli się komfortowo i bezpiecznie w szpitalach.
@motoinzyniere:

a lekarz medycyny rodzinnej 120.


lekarz medycyny rodzinnej to też specjalista, po rezydenturze i zdanym egzaminie specjalizacyjnym.

brak lekarzy ze specjalizacjami - szczególnie z dwójką


Teraz nie ma podziału specjalizacji na stopnie, jest rezydentura, kończysz, zdajesz egzamin i jesteś specjalistą. Bez stopni