Wpis z mikrobloga

279730 + 4 + 240 + 4 = 279978

niedzielna trasa potwierdziła, że zbieranie gmin do #zaliczgmine to oddzielna kategoria wycieczek rowerowych wymagająca wielu poświęceń. Pobudka przed 4 rano - na szczęście dzięki zmianie czasu udaje się dłużej pospać. Szybkie śniadanie, szybkie pakowanie i o 4.30 ruszam na dworzec Łódź Kaliska. Wiadomo, że najlepiej zaczynać jak najwcześniej, więc dużego wyboru w rozkładzie nie mam - wybór pada na pierwszy pociąg w kierunku Wrocławia: kurs obsługiwany przed dolnośląski oddział Polregio EN57 w oryginalnej postaci. Ludzi w pociągu tyle, że każdy mógłby podróżować w swoim członie. Jednak może komfort podróży znikomy, ale przynajmniej było punktualnie. Zgodnie z rozkładem docieram do Ostrowa Wielkopolskiego skąd ruszam i planuję dojechać do Sieradza - skąd planuję powrót pociągiem. Postanawiam czas potrzebny na drogę z Sieradza poświęcić na zwiedzanie nieznanych mi okolic - drogą z Sieradza jechałem już wielokrotnie w różnych wariantach. Dodatkowo fajnie by było nie jechać zbyt długo po ciemku.

Na początek ruszam na zachód, pod wiatr, DK36. Po 5 km odbijam na chwilę na północ po gminę i trafiam na pierwszy dzisiejszego dnia odcinek piaskowy - na szczęście dość krótki. Wracam na krajówkę i po kolejnych 7 kilometrach znowu odbijam po gminę - tym razem na południe. I tym razem trafiam 3 km polną drogą. Później zaczyna się kluczenie po wielkopolskie gminy drogami których większości nie ma na Street View, ale nie dziwię się, że nie pchał się tam kierowca samochodu Googla - drogi w większości są tragiczne, a silny wiatr nie uprzyjemnia podróży. Ale co chwila wpada jakaś gmina więc chociaż to na plus. Po 70 km trafiam do województwa dolnośląskiego i stan drogi jeszcze się pogorszył - do tego stopnia, że odpada mi z podsiodłówki lampka. Na szczęście ruch samochodów na tych drogach był znikomy i usłyszałem, że coś mi upadło. Na szczęście po chwili zmieniam kierunek jazdy na przyjemniejszy, wschodni z wiatrem i o dziwo od razu poprawia się stan asfaltu - przepraszam dolnośląskie ;) Docieram do Międzyborza gdzie spotykam pierwszą stację benzynową od wyjechania z Ostrowa. Około półgodzinna przerwa na Orlenie: klasycznie hot-dog + kawa. Jest też już na tyle ciepło, że można się rozebrać i dalej jechać na krótko.

Następne ponad 60 kilometrów jadę DK, a później drogami wojewódzkimi, do tego wiatr sprzyja i udaje się nadrobić sporo, straconego na wcześniejszych dziurach, czasu. Przy okazji wracam do swojego województwa i przystępuje do wykonania właściwego zadania: zaliczenia wszystkich niezdobytych łódzkich gmin w tej części województwa - znowu zaczyna się kluczenie, zmienianie kierunków, jazda pod wiatr i jazda niekoniecznie po asfaltach. Na 190 km robię postój pod sklepem w miejscowości Łagiewniki - niestety po okolicach którymi jadę nie ma szans na jakąś markową stację benzynową. Szybkie zakupy i po 10 minutach ruszam dalej. Lokalni panowie - miłośniki alkoholi mają awanturę z żoną jednego z nich, która postanowiła go sprowadzić do domu. Reszta panów swoją uwagę przenosi na mnie, a nie mam zbytnio ochoty na rozmowy z nimi. Dodatkowo sprawdzam rozkład pociągów i okazuje się, że jest szansa na zdążyć na wcześniejszy niż zakładałem pociąg: ŁKA o 18:12 albo IC o 18:26. Więc ruszam dalej. Jadę teraz w większości w kierunku północnym, ale mam wrażenie, że nie tylko ja zmieniłem kierunek. Wiatr też się obrócił i wieje bardzo mocno z boku, a czasami w twarz. Nie jedzie się zbyt fajnie, a dodatkowo po chwili zaczyna padać mżawka - czas założyć ultralighta. Jakby tego było mało trafiam znowu na polną drogą, która po jakimś czasie okazuje się piaszczystą drogą przez las - fajnie się prowadzi rower przez 3 km, w szarówce, w deszczu przez las.

Ostatnie 30 km jadę już głównymi drogami. Najpierw DK45 do Złoczewa. Niestety słabo się jedzie bo ruch duży, ciemno, a dodatkowo coraz mocniej pada. Ale udaje się dojechać do Złoczewa i później już do końca jadę drogą 482. Ruch na niej już mniejszy, ale sił coraz mniej, a wiatr mam wrażenie, że wieje coraz mocniej. Tempo mocno spada, ale nie ma sensu robić już jakichś przerw, trzeba się jakoś dotoczyć do Sieradza. Na dworcu melduję się chwilę po 18. Niestety okazuje się, że pociąg ŁKA jeździ z powodu remontu torowiska tylko do Łasku, a pociąg IC ma 70 minut opóźnienia z powodu wypadku na przejeździe gdzieś pod Wrocławiem. Postanawiam zatem kupić bilet na pociąg REGIO na 19:46, którym planowałem pierwotnie wrócić. Miałem jeszcze pomysł, żeby jechać na kołach do Łodzi, ale deszcz mnie zniechęcił do tego pomysłu.
Ostatecznie spędzam prawie 2 godziny na dworcu, gdzie nie ma nic czynnego poza kasą. I okazuje się, że wracam do Łodzi tym samym starym kiblem, ale znowu bez większego opóźnienia przynajmniej.

Dodatkowo wracając z dworca przed samym domem łapię kapcia. I tak dziwne, że nie wcześniej biorąc pod uwagę po czym jeździłem wcześniej. Ostatecznie gminne łowy wypadły okazale, bo wpadło aż 27 nowych gmin, a dodatkowo coraz mniej kilometrów brakuje do założonych na ten rok 10.000 km.

#rowerowyrownik #rowerowalodz #ruszlodz #100km #200km (nr 6) #zaliczgmine (+27)
radoslaw-szalkowski - 279730 + 4 + 240 + 4 = 279978

niedzielna trasa potwierdziła,...

źródło: comment_ZbCtNbQknUTpvXFgi2XYAk7herhEslan.jpg

Pobierz
  • 17