Wpis z mikrobloga

@MailToGo: no na bieliznę to owszem. dlatego mam nadzieję, że przymierza ją na coś :D z resztą widze, że op odpisał, że na swoje gacie (nie widziałam tej odpowiedzi jak pisałam swój komentarz). ale czasami jak pomyślę, że są różowe które przymierzają bez (szczególnie stroje) to echh. kiedyś pracowałam w sklepie i widziałam parę odłożonych gaci, ktore ewidentnie nie były ubierane na swoje. np. lekko przekrwione xD
  • Odpowiedz
@konsumatumest też pracowałam w sklepie z drogą bielizną, był regulamin, że jak klientka przymierzala na ciało gacie to musiała za nie od razu zapłacić. Każda klientka była osobno obsługiwana więc nie zdarzało się, żeby jakaś użyta bielizna wracała ma wieszak. Niektóre sklepy mają nawet jednorazowe majtki, coś jak skarpetki w sklepach obuwniczych
  • Odpowiedz
@MailToGo: no i to jest właśnie super. Ja pracowałam głównie w zwykłych sieciówkach i to co ja czasami widziałam to echh. Różowe potrafią zostawić takie szambo w przymierzalni i na ciuchach (np. pełno podkładu, szminki na ubraniach). A w przymierzalniach niebieskich zawsze czysto, ciuchy sami odnosili. Niebieskie to idealni klienci dla sprzedawcy, ale ich nie dało się naciągnąć na promocje. Różowe w większości robiły syf, ale na hasło 'gratis, promocja'
  • Odpowiedz
@MailToGo: Różnie, większość leciała nadal na sklep i ewentualnie dawało upust jakby klient się bóldupił. Te faktycznie zakrwawione leciały gdzieś na magazyn i pewnie do dzisiaj gdzieś leżą. Jak są większe zabrudzenia to właśnie lądowały gdziekolwiek na magazynie. A takie małe plamki zostawały na sklepie z myślą 'a może ktoś nie zauaży'. Odkąd tam pracowałam (a były to chyba ze 3 sklepy, od różnych firm, krajów) to bezwzględnie od razu
  • Odpowiedz
@nalej_mi_zupy: kiedyś poszedłem ze swoją koleżanką z liceum po bielizne panna(9/10), a ja takie 6/10, to ekspedientki byly wyraźnie zdziwione jak pytała mnie o jakieś gacie
(Kooo, jak to z nim)
  • Odpowiedz