Wpis z mikrobloga

@gansevudei: no nie wiem czy nic: wysoka wytrzymałość psychiczna, kombinowanie na wszelkie sposoby, kontakt z trudnymi osobami w postaci bardzo osobliwych wykładowców, odpowiednie znoszenie ciągłego poczucia niepewności, umiejętność adaptacji do nowych terminów zaliczeń w mniej niż 12h... trochę by tego było, przynajmniej jeśli o niestacjonarne chodzi ;)

ja tam niebieskiego podziwiam, że w takim czymś daje radę
umiejętności, doświadczenie i tak ma, w sumie brakuje mu tylko papierka
@gansevudei: @ruok: ale... takie coś jest na każdej uczelni publicznej praktycznie xD

Wszystko jest kwestią kierunku/wydziału według mnie, na jednym jest #!$%@? ale wymagają dużo (również potrafią nauczać!) i człowiek jednak coś umie. Na drugich przepychają byle w statystykach dobrze wyglądało. Ale to jest loteria, na jakich ludzi trafisz, na jakich wykładowców, jaki plan, jaki dziekan.
@ruok: dzienne jeszcze gorsze imo. Ale też zależy, moje to był dramat. Ale znajomy na innym kierunku bardzo był zadowolony. Kwestia szczęścia. :D
@sztefen_muller: A ja w sumie żałuję, że kończę studia, bo mam lajcik. Praktycznie wstaje o której chce, bo rzadko kiedy mam zajęcia na 7:30, na wykład pójdę albo i nie, bo nie sprawdzają obecności, a wykłady i tak są udostępnione, ale często i tak chodzę, na laborkach mam dostęp do sprzętu za kilka(naście) tysięcy złotych, czasami nawet można zostać po zajęciach gdy jest sala wolna i poćwiczyć. Ogólnie jest fajnie i