Wpis z mikrobloga

114666 - 200 - 5 - 60 - 65 = 114336

Czołem kolarze amatorzy. Ostatnio coś się opuszczam z odliczaniem kilometrów od równika. W tym tygodniu wpadło parę ładnych dystansów w tym #rajdwokoltatr aka #rwt. Poniżej krótka relacja.

Każdy kto był zapisany wie że lista startowa została zamknięta na początku maja. Chętnych było więcej niż limit który wynosił 350 osób. Załapałem się i ja. Z racji odległości wynająłem i opłaciłem sobie kwaterę i zaplanowałem urlop. W końcu nadszedł długo oczekiwany weekend. Trochę miałem wątpliwości czy nie zrezygnować ale ostatecznie zapakowałem sprzęt i ruszyłem do Nowego Targu. W drodze sprawdzam fejsa. Prognozy są złe. Organizator rozważa anulowanie rajdu. Docieram do Nowego targu w sobotę wieczorem szykuję sprzęt. Według meteo ma padać przez cały czas więc zakładam błotniki i szykuję cieplejsze ciuchy.

Niedziela rano. Budzę się przed moim budzikiem. Szybki skan okna. Nie pada. Uff. Będzie dobrze. Szybka kawa i coś na ząb. Do miejsca startu mam 4km więc wsiadam na rower. Na miejscu zastaję mocno przerzedzony skład. Zamiast tłumów widzę góra 20osób. Zaczynam się stresować. Odbieram pakiet. Wychodzę na zewnątrz aby okleić rower zaczyna padać…

Wybija godzina 7:00 rusza pierwsza grupa. Ja jeszcze czekam. Pojawia się @radoslaw-szalkowski: z całej grupy drożdżówkarzy tylko on i jeszcze jeden mirek nie zrezygnował. Ruszamy razem w drugiej grupie. Radek podkręca tempo aby się rozgrzać. Zostawiamy naszą grupę w tyle. Po paru kilometrach odpadam i ja. Nie chcę się zajechać już na starcie. Deszcz nie ustaje. Jednak siłą woli jadę dalej. Zaczyna się podjazd do Zdiar. Plan jest taki że jak będzie źle to zawracam na szczycie. Jeszcze przed podjazdem doganiam kilka osób z pierwszej grupy i razem wjeżdżamy na szczyt. Pomimo deszczu jest ok. Ochraniacze na buty, kurtka i błotniki zdają egzamin. W butach mam sucho i jest mi w miarę ciepło. To uczucie mija po pierwszych stu metrach zjazdu. Jest zimno. Nikt nie zawraca więc kręcę dalej.
Na dole znów spotykam Radka mówi że chcieli zawrócić. Znów formuje się większa grupka i razem zaczynam 30 km podjazd do pierwszego bufetu. Pomimo deszczu i zerowej widoczności podjeżdża się super. Przynajmniej jest mi ciepło. Na około 70km kilometrze przestaje padać deszcz. W myślach pojawia się myśl że będzie dobrze. Znów dogania mnie Radek którego zostawiłem parę km wcześniej i razem wpadamy na pierwszy bufet. Uzupełniamy kalorie. Niestety znów zaczyna padać.
Od pierwszego bufetu ruszam z nowo poznanym Michałem. Nasze tempo jest podobne. Razem docieramy do następnego bufetu na 130km. Po drodze ciągle pada i wieje. Jesteśmy zmarznięci ale ani na chwilę nie odpuszczamy aby się nie wychłodzić. Najgorzej jest na zjazdach. Na drugim bufecie jesteśmy jako 5ty i 6ty zawodnik. Przed nami jeden mirek i trzech anonów którzy opuścili bufet 10 minut wcześniej. Jest super obsługa. Bufety na wypasie. Ogrzewamy się przy herbacie. Dociera większa grupka więc opuszczamy z Michałem bufet za którym jest pierwszy poważny podjazd. Ponoć „Alpy dla ubogich”. Dziś podjazdy to moja ulubiona część. Niestety nie jestem dobrym wspinaczem więc Michał zostawia mnie w tyle. Docieram na szczyt i zaczynam zjazd. Jest zimno zegarek pokazuje 8 stopni. Nie wiem czy mam omamy ale chyba pada deszcze ze śniegiem. Nie rozpędzam się za bardzo aby się nie wychłodzić. Na dole znów doganiam Michała który stojąc na czerwonym ogrzewa się w spalinach stojącego przed nim busa. Razem znów docieramy na 3 bufet w Zubercu.

Tu moje morale słabną. Wiem że dam radę dopedałować do mety, jednak zaczynam się już obawiać o swoje zdrowie. W sumie już tylko 50 km do mety. Popijając herbatkę z Michałem zauważam że mija nas duża grupa rowerzystów. Nie to nie z naszego rajdu. Ktoś krzyczy „Sakwiarze”. Jadą w tym samym kierunku co my. Kobiety i Starsi. Skoro oni dają radę i to jeszcze z sakwami to ja chyba też dam. Dopijam herbatkę i znów ruszam z Michałem na trasę. Szybko doganiamy i zostawiamy konkurencyjną karawanę. Choć co niektóre osobniki próbują usiąść na kole. Na podjeździe na Oravice Michał znów mnie zostawia. Deszcz ciągle pada jednak trochę się zagrzałem na podjeździe. Zjeżdżając do Suchej Hory doganiam i zostawiam w tyle Michała. Potem długo się zastanawiam na tym niecnym czynem. Powinienem dać mu koło.

W końcu Polska. Przed granicą dogania mnie jeszcze dwóch anonów. Biorę żel i próbuję usiąść na kole ale nie daję rady. Samotnie pokonuję ostatnie kilometry. Mija mnie bus techniczny organizatora. Ktoś krzyczy przez okno „szacun”. Wracam myślami do 3 bufetu gdzie dowiedziałem się że z 350 znalazło się tylko 72 dwóch śmiałków. Pamiętam że pomyślałem sobie że nie jestem żadnym śmiałkiem a jedynie idiotą, który nie wie kiedy się wycofać. Zauważyłem że bus ma już pełny bagażnik na rowery. Jadę więc dalej bo i tak dla mnie nie ma już miejsca. Ostatnie km ciągną się w nieskończoność. Przed Nowym Targiem mylę jeszcze trasę na ścieżce rowerowej ale szybko się orientuję i wracam na właściwy szlak. Docieram na metę. Chwilę dochodzę do siebie. W szatni znów spotykam Radka mówi że odpuścił na 150km. Skurcze nie pozwoliły jechać dalej. Razem stwierdzamy że już nigdy więcej w taką pogodę. Dowiaduję się że z tych 72dwóch śmiałków 17osób zawróciło po przejechaniu kilku km. I dodatkowo śmieciarka zgarnęła kilka osób.

Oczywiście nie żałuję ale drugi raz już tego bym nie zrobił. Mam nadzieję że nie zanudziłem. Organizacja na medal. Piwko na mecie smakowało super. Aha było to moje pierwsze w życiu 200km. Więc raczej tego nie zapomnę. Takiego wpi***olu od pogody nie dostałem nigdy.

[Strava]( https://www.strava.com/activities/1799001540)


W tym tygodniu to już 330km!
#rowerowyrownik #100km #200km #rower #szosa #wykoptribanclub
stamart - 114666 - 200 - 5 - 60 - 65 = 114336

Czołem kolarze amatorzy. Ostatnio co...

źródło: comment_jwTikTmKk9pUJyxYoKtPWe83WXOVQeG3.jpg

Pobierz
  • 22
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

. Pamiętam że pomyślałem sobie że nie jestem żadnym śmiałkiem a jedynie idiotą, który nie wie kiedy się wycofać


@stamart: My zrezygniowaliśmy i choć załuję, to wiem, że biorąc pod uwagę nasze "przygotowanie" (krótkie spodenki i brak owiewów) i tak nie dalibyśmy rady. Absolutny szacun dla Ciebie i @radoslaw-szalkowski, nawet jeśli startując daliście popis wariactwa;)
  • Odpowiedz
@rdza: Hehe. Chyba jako jeden z nielicznych byłem w krótkich spodenkach. Trochę słabo to wyglądało. Ale o dziwo w nogi nie zmarzłem. Chociaż mogłoby być cieplej. najgorzej zimno było w twarz i w ręce. Pomimo kurtki i rękawków. Brakowało bluzy z długim rękawem i bufa. Znaczy buf miałem ale powędrował na głowę i uszy.

Co ciekawe kurtkę miałem troszkę grubszy kaliber z lidla. Po złożeniu nie mieści się za bardzo
  • Odpowiedz
@stamart: super relacja - czytam i czuję jakbym tam też był ;)
A na poważnie - gratuluję przejechania, ja niestety wymiękłem, ale i tak jestem zadowolony z przejechanego dystansu, gratuluję życiówki - szczególnie w takich warunkach.
Miło było poznać i mam nadzieję, że do zobaczenia w przyszłym roku - drugi raz z rzędu takiej pogody nie może być ;)
  • Odpowiedz