Wpis z mikrobloga

Tak to już jest na redukcji . Ogólnie chciałbym z Wami podjąć dyskusję, którą wiele razy też tu poruszał @IntruderXXL . Sam drugi/trzeci rok prowadzę ludzi (na początku przyjaciół). Z doświadczenia wiem, że najgorsza wkrętka jaką można sobie zrobić, jeśli chce się wyjść z #przegryw to motywowanie zmian w życiu wyglądem ćwicząc na siłowni i jedząc. Dlaczego?

- Po pierwsze natura nie dała każdemu tyle samo. W "kulturystyce" nie ma tak, ze ten kto daje z siebie więcej ten więcej otrzyma w zamian. Dodatkowo jeśli masz 30 % BF i zjedziesz do 20 % BF to mam dla Ciebie przykrą wiadomość - będziesz miał brzuch jaki miałeś, po prostu będziesz ulany - ale mniej. Później porównujesz siebie do innych i wpadasz w deprechę - to całkowicie tu niewymierne
- Po drugie jeśli masz "życie" to nie ma opcji trzymania miski na 100 %, która determinuje tu najwiecej. Nie zjesz z dzieckiem swoim loda na spacerze? Odmówisz matce pierożków? Bitch plz.
- Po trzecie jeśli Twoja redukcja polegana dodawaniu sztucznej aktywności - tysięcy kroków, cardio, dodatkowych treningów to nie ma technicznej opcji, abyś się nie zalał po odstawieniu. Nie będziesz wyglądał jak z obrazka cały rok. Jeśli poświęciłeś pół roku na redukcje, w której schudłeś tylko taką spiralą aktywności i głodzenia się - to straciłeś pół roku. Dodatkowo uwierz, ze jeden dzień po redukcji będzie Twoim najgorszym dniem. To musi mieć dalszą perspektywę - ta redukcja musi mieć sens przyszłościowy dla dalszego rozwoju a nie być sensem samym w sobie
- Po czwarte - zmiany w ciele są subtelne, ciężkie do ocenienia. Jeśli wrzucisz tu zdjęcie sprzed 4 miesięcy to tylko osoby siedzące w temacie zobaczą jakąkolwiek różnice - nikt inny. To maraton - istotne zmiany są po latach
- Po piątek - ambicja, tak zajebista, jednak nie oszukujmy się, większość z nas nawet na poziomie podwórkowym nie wystartuje, więc czy to jest to tego warte?

Ogólnie jak mam osobę, którą prowadzę i mija X miesiąc, to najbardziej wiecie co motywuje, gdy ona mi "płacze", że nie wiele się zmienia (bo się bez SAA wiele nie zmieni w X miesięcy)? Mówię do niej - no tak , ale zobacz pół roku temu 40 kg na klatę Cię zabijało, a teraz 80 robisz w serii. Taka osoba ma wtedy obiektywny punkt oparcia i progresu, odniesienia. Tak samo mogę jej powiedzieć - zobacz jak X msc nie miałeś zorganizowanej szamy, ciągle Ci coś w żołądku jeździło - a teraz brzuszek szczęśliwy; popatrz jak łatwiej schodzisz po schodach bez zadyszki. To są rzeczy, które do ludzi bardziej przemówią, aniżeli 1 cm /1 kg w jakimś obwodzie; wadze, których świadkiem zazwyczaj jest tylko miara i waga łazienkowa.

A Wy jakie macie przemyślenia? Jakieś własne świadectwa? Może zaczynaliście z innym poglądem, a później mieliście oświecenie? Co dla Was jest ważne? To życie? Dodatek do życia? Leczenie choroby uczuć? Pasja? A może coś innego?

#mikrokoksy #mirkokoksy #dieta #odchudzanie #silownia #chudnijzwykopem #fullborsukworkout
Pobierz
źródło: comment_1fzvLCF7w1A9nFb0LEof4f6caBlqLNpy.jpg
  • 24
@Kasahara: Dodam coś od siebie:
Na początku przygody z ćwiczeniami plus zmianą diety efekty przychodzą szybko. Ile jest osób, które 10 kg tracą w przeciągu kilku miesięcy (2-3), jednak najbardziej dołującym momentem jest ten, w którym mimo trzymania michy i ćwiczeń organizm mówi stop. Ani waga nie spada a i wydolność czasami się zmniejsza. Wtedy właśnie większość osób zaczyna panikować, na siłę szuka coraz to dziwniejszych rozwiązań.
@Kasahara: z mojego przykładu pomijając punkty które Ty tutaj przytoczyłeś - mam łojotokowe zapalenie skóry przy którym łupież na głowie miałem taki jakby mi płatki ryżowe ze łba spadały. Od dwóch miesięcy po żywieniowym "ustatkowaniu się" problem zniknął bez używania żadnej farmakologii(szampony nie działały wcale jedynie golenie łba na łyso i smarowanie różnymi maściami)