Wpis z mikrobloga

Post
Post od dziecka był dla mnie czymś czego nie rozumiałem, ale to lubiłem i chętnie odmawiałem sobie przyjemności żeby pan Bóg się cieszył. Każdy kolejny tydzień który wytrwałem w swoim postanowieniu świętowałem w niedzielę sprawianiem sobie tej niewielkiej przyjemności, ponieważ mama mówiła że nawet w poście niedziela jest dniem świętym i trzeba się weselić. Bardzo mi to w tamtym czasie, ponieważ dla dziecka nie jest łatwym przetrwać cały Wielki Post czy adwent bez słodkości albo ulubionej muzyki.
W wieku 16 lat, jakoś w okolicach bierzmowania zrozumiałem, że nie wierzę w Boga. I to nie tego konkretnego, a żadnego. Istnienie żadnego wyższego bytu było (i nadal jest) dla mnie zupełnie nierealne. Wierzę, że bóg istnieje w umysłach ludzi i jest formą bata, który kieruje życiem ludzi, buduje ich moralność i motywację. Mnóstwo wierzących ludzi żyje dla boga. Wierzą w niego ponieważ wierzą w jego moc sprawczą, boją się kary która może na nich spłynąć. I jest to słuszne, jednak ja staram się być bogiem dla samego siebie. To JA mogę zmienić moje życie. To przed SOBĄ powinienem czuć się winny za złe uczynki. Do takich wniosków dochodziłem stopniowo.
Przez cały czas mojej próby zrozumienia wiary i jej dogmatów, idea postu wydawała mi się bez sensu. Tłumaczyłem sobie, że post został wymyślony przez Jezusa (nie wykluczam istnienia takiej postaci historycznej) bądź grupę ludzi która stworzyła chrześcijaństwo, ale daty postów nakazanych wymyślił kościół aby nauczyć ludzi oszczędzania żywności w czasie gdy jest jej najmniej. W Adwencie trzeba było zaoszczędzić żywność na mrozy zimy, z kolei Wielki Post późną zimą i wczesną wiosną, służył temu aby ludzie nie głodowali przed pierwszymi wiosennymi plonami lecz jedli przez cały ten okres mniejsze ilości pożywienia. Cały czas zgadzam się z powyższym akapitem, jednak w tym roku odkryłem kolejny cel postu.
A stało się to przez dziewczynę imieniem Magdalena. Jest ona wierzącą osobą i gdy zapytałem czy w adwencie planuje nie jeść słodyczy poza kalendarzem adwentowym, który wypatrzyłem u niej w pokoju stwierdziła że nie koniecznie. Zapytała mnie od razu czy ja mam jakieś postanowienie adwentowe, jednak nim zdążyła się ugryźć w język przypomniała sobie, że ja przecież nie wierzę. Lecz był to dla mnie impuls.
Mogę mieć swoje postanowienie. Nie potrzebuję wierzyć w boga aby odmówić sobie jakiejś przyjemności. Przez cały adwent nie będę pił alkoholu.
Zadziwiłem ją, co mnie ucieszyło, jednak inna rzecz uradowała mnie jeszcze bardziej. Też podjęła wyzwanie postu, i zadecydowała że w czasie postu nie będzie jadła słodyczy oprócz czekoladek z wyżej wspomnianego kalendarza. Więc zaczęła się rywalizacja o to kto w swym postanowieniu wytrwa dłużej.
Dziś mijają dwa tygodnie od początku naszego postu. Magda swojej chwili słabości nie pokonała wczoraj. Co najgorsze poddała się do końca, nie zamierza już wrócić do swojego postanowienia. Ja też wczoraj przeżyłem ciężką próbę mojej woli, jednak nie dałem się oprzeć pokusie i dalej trwam w moim postanowieniu. Każdy kolejny dzień, który udaje mi się wytrwać bez piwa przynosi coraz większą satysfakcję. Nie dość że odczuwam fizyczne skutki nie picia alkoholu to psychicznie również czuję się fantastycznie. Każda mała wygrana nad pokusą napicia się piwa z kumplami aby umilić wieczór, czy wypicia aby zabić negatywne emocje, zapomnieć, przynosi mi taki rodzaj satysfakcji jakiego od dawna nie czułem. W ten sposób udowadniam sobie własną siłę, ale także ją wzmacniam.
I to właśnie dziś, po dwóch tygodniach abstynencji, stwierdziłem że chętnie odmówię sobie kolejnej przyjemności i “przechwyciłem” postanowienie Madzi. Od dziś nie ruszę słodyczy, nie posłodzę herbaty, nie napiję się słodkiego napoju aż do świąt. Myśl o tym że i w tym postanowieniu dam radę wytrwać napawa mnie, nie dośc, że wielką radością, to i motywacją do działania. To właśnie dziś poczułem że mogę wszystko.
Dzięki tym dwóm tygodniom pojąłem prawdziwy sens postu. Jest on lekarstwem dla duszy, swoistym katharsis. Próbą, ale jednocześnie też budulcem, dla własnej woli. Lecz jeśli ulegnę, to nie zawiodę nikogo, nie zawiodę boga tego przez wielkie “B” czy innego. Jeśli ulegnę to przegram ze samym sobą. A taka przegrana boli najbardziej.


#wyznaniezdupy #wiara #oswiadczenie