Wpis z mikrobloga

Miałem takiego znajomego, który jak jechaliśmy pod namiot to leciał w ostry minimalizm. My napchane plecaki, kuchenki turystyczne, śpiwory, spreje na komary, a ten koc do plecaka i grubsza bluza do przykrycia się. Komary fajkami odstraszał, jedna łyżka robiła mu do mieszania kawy, smarowania kanapek i krojenia kiełbasek, była właściwym narzędziem na śniadanie, obiad i kolację. Pierwszy raz jak jechaliśmy to spakował się na 3 dni do małego plecaka. Zauważyłem że nawet poduszki nie ma. Zapytałem o to, a on że bez sensu poduszki targamy tyle kilometrów, bo on sobie kupi poduszkę na miejscu za 1,5zł i później jeszcze ją zję. Ja oczywiście beka w #!$%@?, a ten w jakimś sklepiku już pod campingiem kupił chleb krojony marki "polskie domy" i na tym spał. Następnego dnia to zjadł i kupił nowy i tak 3 dni. Nigdy wcześniej, ani nigdy później żaden #lifehack noe zrobił na mnie takiego wrażenia.

#pasta #podroze #diy
  • 9
@Aqwrc: kolegę takiego miałem. Byłem z nim kiedyś w górach, pieprzony mistrz przetrwania, on potrafił kajakiem na jezioro (zalew soliński) wypłynąć, mając ze sobą prócz wspomnianego kajaka jeszcze wiosło i kąpielówki, po czym po godzinie wracał z dużą rybą w kajaku, którą od razu oprawiał i z braku patelni, czy jakiegokolwiek garnka usmażył wprost w ognisku, na płaskim kamieniu.

Jeśli chodzi o ilość zabieranych rzeczy, to doszedł do takiego minimalizmu, że
@Miedziany_Brodacz: nie chciał się przyznać. A raczej, za każdym pytaniem przedstawiał inną, coraz bardziej niewiarygodną wersję :)
Po latach znajomy wędkarz mi mówił, że albo gość znalazł kłusowniczą "pupę" z już złapaną rybą albo mógł przypadkowo zatłuc rybę wiosłem - jeśli to było tarło, to ryby potrafią się zachowywać podobno jak głupie i ich rąbnięcie kijem czy wiosłem jest możliwe. Tak czy tak ryba była pyszna, a sposobem jej usmażenia gość