Wpis z mikrobloga

Z takich sukcesow zyciowych... Wczesne liceum, 1992 rok. Bylem akurat na weekendzie u rodzicow na wsi. Obracalem sobie galka radia, zeby wylapac trojke. Wszystko szumialo i trzaskalo. I nagle na jakiejs czestotliwosci objawila sie rozglosnia z piekna jakoscia dzwieku. Wczesniej jej tam nie bylo. Okazalo sie, ze kilka tygodni temu w miescie lezacym naprzeciwko mojej dziury zabitej dechami, powstalo prywatne radio. Zamarzylem sobie, zeby tak pracowac w radiu, bo kocham muzyke. Nagralem swoj glos na kasete. Nastepnego dnia wsiadlem na niebieskiego skladaka i ruszylem z misja i kaseta w kieszeni dzinsow. Problem byl jednak taki, ze moja wioche od miasta dzielila rzeka Wisla. A w pomorskiem ona ma z 250 m szerokosci i #!$%@? jak woda z kranu. Plywal prom, taki na stalowa line, bez silnika. Woda jednak byla zbyt niska, pojawily sie wysepki piasku, prom nie dzialal. Starym zwyczajem stanelo sie na brzegu i gwizdalo na palcach. Po 5 minutach gwizdow (woda dobrze niesie) z barakowozu na przeciwnym brzegu wylonil sie pan, ktory obslugiwal prom, gdy stan wody na to pozwalal. Potem wystarczylo wykrzyczec zyczenie przewozu i pan #!$%@? lodka przez krolowa polskich rzek. Zajmowalo mu to z 10 minut bo walczyl z pradem i wirami. Rowerek na lodke, 10000 owczesnych zlotych panu do kieszeni na winko i jechalo sie z calym majdanem w strone drugiego brzegu. W miescie rozpytalem, gdzie kurna to radio. Ktos podal mi ulice. #!$%@? na skladaku z gory do dzielnicy przemyslowej. Znalazlem siedzibe radia (nie bylo szyldu, pomogli inni ludzie). Ktos tam wyszedl do mnie, wzial kasete, podalem numer stacjonarnego (starzy mieli chyba jedyny we wiosce), powiedzialem ze jestem chory na radio, na muzyke. Sklamalem, ze spoko mialem z tym doczynienia. Na drugi dzien telefon z rana, ze mam przyjechac, bo wlasciciel radia, chce ze mna gadac. Ta sama akcja - rower, lodka i znalazlem sie w gabinecie szefa. 5 szybkich pytan i zaprowadzil mnie do studia. Wychodzac rzekl: po wiadomosciach (ktore akurat trwaly) siadasz, masz godzine, zeby pokazac co umiesz. Mnie krew odplynela z glowy do stop ze stresu, bo w zycia radia od wewnatrz nie widzialem. Wiadomosci sie skonczyly, polecialy jakies jingle i reklama, prezenter otworzyl mi drzwi do studia wskazal krzeslo i mikrofon.. i tez wyszedl.. Reklama sie konczyla. Pierwszy raz widzialem na oczy konsolete. Stres lvl 5000. Ale dalem ostatecznie rade, mimo kilku porazek typu upadla mi okladka plyty tuz obok mikrofonu i w eter polecialo wielkie buuuum, az mi w uszach zadzwieczalo na sluchawkach. Potem wypadl mi dlugopis z reki, ale buuum bylo mniej spektakularne. Albo cisza 40 sek, bo zastanawialem jak to cale ustrojostwo ogarnac. To byly takie czasy, ze konsoleta podlaczona byla pod wieze na dwa kompakty. Nie bylo komputera. Plyty wkladalo sie w kieszenie i lecialo z koksem. Mieli dobra plytoteke. Jak juz rozgryzlem mniej wiecej, jak to wszystko bangla, to gralem Bajm, Maanam i podobne klimaty. #!$%@? tez trzy po trzy do mikrofonu. W okolicach 40 min mojego wystepu nawet luzno sie poczulem i rece przestaly mi sie trzasc. Przed nst wiadomosciami wszedl wlasciciel i pokazal zza szyby studia kciuk do gory. Zostalem przyjety. Czasem marzenia sie spelniaja, a jak sie bardzo chce, to mozna dokonac niemozliwego. Potem pracowalem jeszcze w kilku rozglosniach regionalnych, potem w jednej z ogolnopolskich rozglosni z poludnia Polski. Bylem tez korespondentem Voice of America, sekcja polska, przez kilka miechow lat 90-tych (poznych). Potem wyjechalem z kraju. #truestory #radio #marzenia #90s i dla mnie #feels bo chcialbym wrocic do radia kiedys jeszcze..
  • 43
@profumo: aż mi się przypomniało że mam kasetę z nagranym radiem, chyba radio blue. Jaki wtedy był brak profesjonalizmu to głowa mala, w dzisiejszych czasach nigdy by to nie przeszlo. Na przyklad:
A teraz hit zeszlorocznego lata, poscil był wam jakieś nowości, ale niestety nic nie mam, możecie nas słuchać na częstotliwości 90 z groszami, albo prezenter pozdrawiajacy swoją dziewczynę:D