Wpis z mikrobloga

67 203 - 333 = 66 870

Jakby komuś się nie chciało czytać (co mnie wcale nie dziwi, bo czytanie długie i nudne), to tutaj linki do Stravy, Endomondo i ew. blogaska - styknie. Skoro Everesting został oficjalnie zaliczony jako 12 osobie w Polsce, to można uzupełnić wpis na równiku. High Rouleur’s Society nawet nie zgłaszałem, bo warunkiem jest używanie urządzenia z barometrem. Co prawda moja Sigma ma takowy, ale nie jest to sprzęgnięte z GPS. Nic to, grunt, ze ja wiem, że się udało przekroczyć 10 000m. Dojazd z domu pod Kopiec, cały dzień i kawałek nocy kręcenia, 116 powtórzeń Wzgórza św. Bronisławy (Kopiec Kościuszki), a potem powrót do domu. Osoby, które ze mną jeździły, a wypisane są w sposób enigmatyczny (lub o nich zapomniałem), proszone są o ujawnienie się/przypomnienie, to uściślę, bo moja pamięć jest szalenie zawodna. Zdjęcia jak zwykle na samym dole.

Cześć! Jestem Wzgórzem św. Bronisławy!

Budzik dzwoni o 6:30 rano. Spaghetti na śniadanie nie wchodzi, żeby nie wiem co. Bo jest kurde rano, kto wtedy je takie rzeczy... Czasem zastanawiam się czy nie warto byłoby mieć takiej rury jak tuczy się gęsi... Pakować żarcie prosto do żołądka, a potem niech on się martwi. Bez gryzienia, bez męczenia się. Pakowanie plecaka z żarciem, piciem, szmatami na noc i manelami do rowerka. Lemondka ściągnięta, hamulce zmienione na nowe i o 8 wyjazd z domu.

Około 13km na dojazd, rozpakowanie plecaka i schowanie go w krzakach (tak dobrze, że potem nawet jak tłumaczyłem gdzie jest, to nie mogli go znaleźć). Słuchawki w uszy, Rammstein miło dudni i w okolicach 9:00 zaczynam pierwszy podjazd. Pierwszy kibic to Sebastian Zieliński, ale jeździliśmy sobie osobno - w sumie nie wiem dlaczego tak wyszło. Dość szybko pojawia się @teryuu, ale na rowerze, który nie pozwalał mu na więcej niż 2-3 powtórzenia. Potem dołączył do mnie, też na kilka podjazdów, kolega Romek Krysa z OTR na srebrnym Krossie. Dłuższa przerwa w towarzystwie i katuję wzgórze samemu. Kazimierz Piechówka, jeden z większych długodystansowych harpaganów z okolic Krakowa, miał jakieś problemy zdrowotne, więc tylko zrobił kilka fotek i wrócił do domu. Panowie z MPO koszący trawę za każdym razem jak ich mijam mają coraz bardziej niewyraźne miny z nutką:

Patrz go jaki debil...


Na chwilę odwiedzić debila wpadają @darkemolt oraz Radek Chrzan. Organizm ma się całkiem nieźle poza nudnościami, które przynajmniej u mnie są "normalne" w takiej temperaturze i przy nieco większym wysiłku. Mistrzem spośród całej odwiedzającej ekipy jest @emtei. Gość przejechał ponad 100km, żeby złapać kapcia pod Kopcem, więc poratowałem go dętką i męczy się biedak z naprawą roweru zamiast jeździć. W międzyczasie pracę kończy @44zw, przywozi mi parę rzeczy do żarcia i do picia, więc ja robię przerwę na "obiad", Kamil wyciąga rower z samochodu i za chwilę pedałujemy ze mną dzielnie. @emtei naprawił rower, zrobił z nami ćwierć podjazdu i zawrócił do domu. Szacun, że mu się chciało. @44zw na początku niby coś smęcił, że krótko, że parę razy tylko, a skończyło się na 12. Prosto z pracy wpada @libejro na damce z koszyczkiem i dzielnie się wspina. Co widać na zdjęciu jak Kamil nie może go dogonić na swojej superwypasionej maszynie marki Kuota.

O 17 pojawia się @Mortal84, który przyjechał samochodem spod Oświęcimia. Wypakował Tribana (wtedy jeszcze miał Tribana) i już mam kolejnego towarzysza. Moment później dojeżdża @trace_error. Mija nas kilka razy Adam Kościołek, który nie może uwierzyć, że ktoś może być tak głupi jak ja i tyle razy podjeżdżać jedno wzgórze. Cały czas mówi nam, że robimy go w wała i on nam nie wierzy. Uwierzył dopiero jak o 18 pojawiła się długo oczekiwana i najbardziej liczna ekipa. @Cymerek, @regyam, @banan77, @kiwacz i Michał Ch, którzy robią ze mną kilkanaście podjazdów, a na kilka przyjechał Mateusz Karkuła. To szczytowy moment w ilości towarzystwa, bo jeździło nas przez moment 10.

Co jakiś czas mijamy się z kierowcą autobusu MPK, który na światłach, czyli miejscu mojej nawrotki, pyta jak idzie, który to już raz i w ogóle jak się czuje. Jak mijamy się na trasie to miga światłami, etc. Miło.

Wieczorem Wzgórze św. Bronisławy musieliśmy dzielić z deskorolkarzami, ale chłopaki i dziewczyny dawali sobie znać, że jadą znów te debile na rowerze i że trzeba spieprzać z drogi. Ogólnie wszystko bez żadnych nieprzyjemnych sytuacji. Wszystko co dobre w końcu się kończy, koledzy sypią się jeden po drugim, w końcu zostaję tylko z @Mortal84 i @bynon, który wpadł w odwiedziny przed 20. Obydwaj byli ze mną najdłużej, bo odpowiednio na 21 i 19 powtórzeń. @Mortal84 pakuje rower do samochodu i ucieka. Koledze Romkowi Krysie najwyraźniej się nudziło, bo przyjechał po pracy drugi raz do mnie.

Jedną z największych radości tego dnia było pojawienie się po 22 @cree, co prawda tylko samochodem i bez rowerka, ale z McD! Głodny byłem jak pies, a ileż można słodkie jeść. A to było ciepłe, mięsne, dobre... Dodatkowo przytargał kocyk, więc można było siąść na mokrej trawie i ciepłe rzeczy, które okazały się zbawienne podczas powrotu do domu, gdy nad Wisłą pojawiła się mgła i było cholernie zimno.

Trochę po 23 przyjechał ostatni odważny czyli @meetom. Kolega wrócił z pracy, ale w rywalizacji na Endomondo wyprzedziła go o 5km @lollipops, więc ambicja nie dała i musiał się gdzieś przejechać. To kolejny dowód na to, człowiek to jednak lubi sobie porywalizować, a to wyciąga z domu i pomaga ruszyć tyłek. I tak biedny zrobił ze mną kilka podjazdów, w tym ten magiczny, gdzie przekroczyłem 8848m. Jak sam powiedział:

Byłem obok @metaxy jak przekraczał barierę 8848, nie było czuć różnicy powiem Wam. Nawet oddychało się bez większych problemów. Przereklamowany ten Everest ( ͡ ͜ʖ ͡)


Chwilę potem zebrał się do domu i zostałem sam dokręcać metry do 10 000m. Raczej na zasadzie "OK, to ile jeszcze" niż "O matko! To jeszcze tyle". Wpada się w pewien rytm i po prostu tłucze bezmyślnie raz za razem.

Udało się, więc jeszcze raz dzięki wszystkim, którzy mi w jakikolwiek sposób pomogli. Obawiam się, że bez tego by mi się nie udało, a nawet gdyby, to zajęłoby znacznie dłużej. Miał kto przywieźć żarcie, picie, miał kto pomóc, potowarzyszyć. Nie ma to jak kumple!

Uwagi

Po całej zabawie satysfakcja jest, ale z gatunku tej wymęczonej, gdzie już ostatnie 30-40 podjazdów człowiek wiedział, że i tak da radę. Że będzie trudno, ale dźwignie temat. Po powrocie do domu nawet nie poszedłem spać tylko zabrałem się za pracę. Achillesy chrupały niczym pękająca folia bąbelkowa, kolana coś tam bolały, mięśnie prawie w ogóle, poza krawieckimi w górnych odcinkach, które po prostu nie miały okazji nigdy tak długo i mocno pracować. Mięśnie przestały boleć po dnu, Achillesy były ok po dwóch, kolana męczyły niemal miesiąc po zabawie. Mając już dość konkretne przygotowanie, bo 31 dni z rzędu jazd ze średnią 226km dziennie i zero problemów, tauzen czyli 1000km non stop i zero problemów, tutaj 10 000m w górę i jednak kolana swoje oberwały. Tydzień później do Wrocławia z @Cymerek, @regyam, @banan77, @bynon, @Mortal84 i @cree. Miało być 400km, a skończyło się po 300km w Opolu, bo kolana szlag trafił. Tysiąc km, a tydzień później Everesting + "Wrocław" dały im popalić. Za dużo, za mocno w zbyt krótkim czasie. Mam za swoje, mam nauczkę.

Jakieś wnioski?

Jak zwykle pojawia się pytanie czy było warto? No i czy mnie nie pogięło... Warto, ale błędem było robienie tego we wrześniu, bo przez kolano uciekło mi parę dni z piękną pogodą. Było robić w jakimś październiku/listopadzie, gdzie jest jeszcze ciepło, a mimo wszystko więcej deszczowych dni i mniej szkoda, gdy trzeba na tyłku siedzieć i kręcić tylko jakieś superasekuracyjne dystanse. A tak skończyło się miesiącem "rehabilitacji", czyli najpierw jeżdżenia po 10-20km, żeby po 2 tyg przejść do 50 i w końcu setek, ale nadal tempem dziadka po 3 zawałach. Tak czy inaczej świetna sprawa się sprawdzić. Jeszcze lepsza to sprawdzenie zakończyć sukcesem.

#metaxynarowerze #100km #200km #300km (nr 4) #rowerowyrownik
Pobierz metaxy - 67 203 - 333 = 66 870

Jakby komuś się nie chciało czytać (co mnie wcale n...
źródło: comment_uuUTx5kiebdaDDYsycyrCL1gDPLdeqEF.jpg
  • 22
@metaxy: Za każdym razem bawisz mnie tym "tempem dziadka po 3 zawałach". Patrzę sobie wtedy na kolegów w pracy i próbuję sobie ich wyobrazić jadących takim tempem :) Jeszcze raz gratulacje wyczynu!
Za każdym razem bawisz mnie tym "tempem dziadka po 3 zawałach"


@libejro: A bo wiesz... Jak przy robieniu 1000km miałem po pierwszych 500km tempo ponad 30km/h, a tutaj setka z niecałymi 23km/h to jest to upadek z wysokiego konia.

Jeszcze raz gratulacje wyczynu!


@libejro: A dzięki, dzięki.
kilka rekordzikow jeszcze, troszkę wpisów na blogu i 5 sponsorów ( ͡° ͜ʖ ͡°) i nie będziesz się już przyznawał do mirkow z wykopu( ͡° ͜ʖ ͡°)


@dzester: Nie ma opcji, póki tu mnie nie szkalują i kogoś interesuje to co robię, to zostaję.
W galerii TeleExpressu pozytywnie zak... (eee nie trzeba to powiedziec wprost!) #!$%@? masz stałe miejsce :)


@mmichal: Heh, może i tak. Dzięki.

Wieści o everestingu rozchodzą się poza wypok nawet.


@trace_error: A gdzież to dotarły biedne wieści?