Wpis z mikrobloga

Jezu Chryste, Mirasy, co ja #!$%@?łem.

Mój #rozowypasek dostał nową pracę. Warszawka, korpo, te sprawy xD No generalnie zarabiała jakieś 4k, a w tej pracy może być to koło 8. Dumny z niej jestem jak cholera, wszystko sobie sama wypracowała. No i okazało się, że całkiem nieźle się dogaduje z szefową. Do tego stopnia, że po niecałym miesiącu pracy, jej kierowniczka zaprosiła nas na kolację.

Po drodze moja żona jakieś sto razy prosiła mnie, żebym dobrze się zachowywał i zrobił dobre wrażenie. Odparłem tylko jakąś głupotę w stylu "hehe, a kiedyś zrobiłem złe? xD"

Tak.

Szefowa mojej żony to panna po pięćdziesiątce, więc siedzieliśmy tylko w trójkę. Siedzieliśmy przy przystawkach gadając o jakichś bzdurach i wszystko zdawało się iść, jak po maśle. Gadka się kleiła, szefowa się uśmiechała, ja śmieszkowałem w najlepsze będąc duszą towarzystwa. Żona ucieszona, może potem w domu #bedoseksy (lenny)

No dobra, czas na główne danie. Pani Adrianna, bo tak na imię miała szefowa, całkiem nieźle radziła sobie w kuchni jak na starą pannę, więc przyrządziła każdemu z nas zajebiście wielkiego steka. Nie. Jednak nie radziła sobie nieźle w kuchni. Pierwszy kęs utwierdził mnie w tym przekonaniu - stek był kompletnie niedogotowany.

Stek w wersji "rare"? Spoko. Wolę medium, ale jest spoko. Tutaj był typowy blue. Surowe #!$%@? mięso. Pewnie mógłbym jeszcze próbować resuscytacji na tej krowie xD Zamiast tego trącałem tego steka widelcem i nożem, myśląc, jak wybrnąć z tej sytuacji.

Jestem weganinem? Nie, parę minut temu jarałem się tym stekiem i wyrażałem #!$%@? wielki entuzjazm. Co robić?

TAK. Szefowa wyszła do kuchni przyrządzać deser. Nasz stół był tuż obok okna. No to co? Odsączam steka i #!$%@?łem go przez te okno xD

Okno było zamknięte. Tak, #!$%@?, Mirki. Okno było zamknięte. Najczystsze okno jakie widzieliście w życiu. #!$%@? wysmażony stek #!$%@?ł w okno z całej pety, zostawiając na nim sos i krew.

Moja żona (której stek był wysmażony całkiem nieźle) patrzyła na mnie z otwartą gębą jakbym był przybyszem z innej planety. Nie minęło parę sekund, a jej wyraz twarzy zmienił się w zajebiście-wielki-żona-bije-i-szybko-biega gniew.

Szefowa oczywiście usłyszała ten huk i przybiegła. Jej twarz gdy... xD Ja siedzę z wielkim majndfakiem na mordzie, żona jest załamana i skonfudowana, a stek leży na glebie. No i te #!$%@? okno.

Nie wiedziałem co powiedzieć. Sekundy ciszy zmieniły się w godziny. Powiedziałem tylko:

przepraszam

prze...przepraszam

jestem taką niezdarą

kroiłem tego steka

i nie wiem

wyślizgnął mi się

niech Pani spyta żony

prawda? (NIE POMOGŁA MI)

posprzątam

przepraszam

nie wierze


itp. itd.

To wszystko co byłem w stanie wykrztusić.

Obie kobiety gapiły się na mnie jak na największego dziwaka, a ja mankietem koszuli rozsmarowywałem krew z okna. Z tego #!$%@? steka. Wiedziałem, że mi nie uwierzyły.

Po prostu usiadłem na moim krześle i zjadłem tego steka.

To był cichy wieczór. Wracając do domu różowy powiedział tylko "jest ok".

Następnego dnia, po nocy na kanapie dostałem sms: "dobre wieści, Adiranna i ja po prostu mamy z Ciebie ubaw, ty idioto. mam nadzieję, że nigdy się nie zmienisz. kocham Cię głupku"

#wygryw czy #przegryw? #pasta #coolstory #truestory
  • 15