Wpis z mikrobloga

Ostatnio udało mi się ukończyć Shadowrun Returns. Ten RPG to pierwsza część odświeżonego Shadowruna z lat 90. Klimatem przypomina mi najbardziej Blade Runnera albo cyberpunkową serię Deus Ex. W grze miesza się walkę mieczem, karabinami z magią, szamanami przywoływaniem żywiołaków i wszczepami oraz deckingiem(takie jakby hakowanie, postać wtedy porusza się w szeroko znanym "Matrixie").Grałem jako Orc Street Samurai, przejście na normalnym nie robiło specjalnego kłopotu, był moment że chciałem zmienić na hard, ale okazało się, że to końcówka i już zaczęło się robić ciężej to ostatecznie zostawiłem na normal. Walka jest turowa zrobiona na styl gry XCOM: Enemy Unknown

Przejście gry to około 12-13h, z czego więcej się czyta niż walczy (w grze postacie nie mówią, wszystko trzeba czytać -dialogi, opisy itp.). NAPRAWDĘ DUŻO CZYTANIA. Niestety nie ma polskiej wersji, nawet amatorskiej, także można się kilku nowych słówek nauczyć. Historia mi się nawet podobała, niektórym będzie przeszkadzała liniowość gry. Do tego nie mamy stałej drużyny, tylko przed każdą akcją musimy za kasę wynająć najemników, a do odwiedzonych lokacji już nie możemy wrócić. Podobno większość minusów wyeliminowano w o wiele lepiej ocenianym następcy, czyli Shadowrun Dragonfall, w które na pewno kiedyś zagram.

Ocenaiam na 6+/10
#gry #steam #shadowrun #shadowrunreturns #rpg #cyberpunk
saw24 - Ostatnio udało mi się ukończyć Shadowrun Returns. Ten RPG to pierwsza część o...

źródło: comment_jZKDek95yU4Tyl8thyypyCGAKXcwumD3.jpg

Pobierz
  • 6
Podobno większość minusów wyeliminowano w o wiele lepiej ocenianym następcy, czyli Shadowrun Dragonfall, w które na pewno kiedyś zagram.


@saw24: Zgadza się, grałem w obydwie i Returns można potraktować jako rozbudowany tutorial i wprowadzenie do świata Shadowrun a dopiero Dragonfall jako grę. Nie wiem jak najnowsza część (Hong Kong), ale widzę, że opinie mieszane.
@jast: Balans między gadkami, a akcją. Do tego w przypadku rozmów poszli w ilość, a nie jakość. NPCe pierdzielą jakieś nudne, nieinteresujące rzeczy (z kolei w Dragonfallu z przyjemnością czytałem wszystko, co każdy miał do powiedzenia)- głównie kolejne ekspozycje fabularne w kółko powtarzające ci te same rzeczy. Podobnie z członkami drużyny- chyba tylko jeden mnie zaintrygował, ale nie na tyle, bym przebrnął przez tę część (a po Dragonfallu byłem napalony jak