Udało mi się dojechać do Wiednia w ciągu jednego dnia :)
Wyjechałem około 4 nad ranem, więc początkowo całkiem chłodno. Po początkowych problemach z nawigacją (nie ogarniała takiego długiego śladu), po 3 godzinach jazdy melduję się na granicy z Czechami, w Bohuminie. Pierwszy dłuższy postój zrobiłem w Ostravie. Dużym błędem był wjazd do centrum - straciłem kupę czasu i trochę nerwów by powrócić na moją trasę. Nauczka na przyszłość by omijać z daleka centa miast przy tego typu jeździe.
Dalej był 240 km odcinek przez Czechy, czyli pagórkowato. Tu pozytywne zaskoczenie – super infrastruktura i wielka przyjemność z jazdy. Kilkadziesiąt km przejechałem po ścieżkach dla rowerów wzdłuż rzek. Jeśli drogi to w większości z poboczem. No i kultura jazdy zupełnie inna. Tylko raz samochód wyprzedził mnie niebezpiecznie blisko. Nikt nie wymuszał „bo rowerzysta to zdążę”, kierowcy czekali aż sobie spokojnie przejadę. W ten sposób #300 km przejeżdżam poniżej 12h netto, odcinkami również szutrowo.
Czar prysł po wjechaniu do Słowacji. Tu zastał mnie zmrok i straszne dziury przeplatane muldami, więc prędkość mocno w dół. Od tej pory jechałem już ostrożnie by nie ryzykować poważniejszej awarii. Zdarzało się że nie było drogi którą miałem na mapie (wyznaczoną przez plannera Stravy z opcją USE POPULARITY) i wjeżdżałem w jakieś kałuże i błoto pośrodku niczego, w całkowitej ciemności. Myślałem wtedy „#!$%@? gdzie ja w ogóle jestem! 300 km od domu w jakichś krzakach pod Austriacką granicą. Ciekawe co zrobię jak mi lampka padnie :)” Rezygnując ze wskazówek nawigacji udaje mi się dotrzeć na przedmieścia Bratysławy. Pierwotnie planowałem z tego miejsca dojechać znaną mi już trasą rowerową wzdłuż Dunaju, m. in. przez piękny Hainburg, jednak pomyślałem że po ciemku to i tak bez sensu i końcowe 50 km przeleciałem dobrymi asfaltami mijając kilka ładnych, małych miejscowości. Do samego Wiednia dotarłem jakoś o 2 w nocy. Pokręciłem się po centrum, zjadłem i uciąłem ze trzy kilkunastominutowe drzemki, na rynku pod katedrą św. Szczepana ;) Odjazd autokaru miałem o godzinie 8:50, więc miałem jeszcze sporo czasu na ogarnięcie się w toalecie na nowym dworcu, poskładanie roweru itp. Kierowca początkowo odmawiał zabrania roweru, ale w końcu się zgodził kręcąc nosem (przekonałem go argumentem że przecież nie mam innego bagażu). Drugi z kierowców, już w Katowicach powiedział że następnym razem mnie nie zabierze z rowerem i żeby się oduczać takich przejazdów. Cóż…
Rok temu uczciłem mój rok od #rzucampalenie tym przejazdem:
W tym roku, na drugą rocznicę, postanowiłem zrobić coś podobnego i padło na Wiedeń. Pomimo że dystans podobny, to tym razem miałem trochę górek i chociaż były niewielkie, to skutecznie wybijały z rytmu (łącznie wyszło około 2500m w górę). Dodatkowo po wszystkim czuję się całkiem dobrze, więc uważam że postęp jest, co cieszy :)
Na dystans 500 km w ciągu doby nie czułem się jeszcze gotowy, może za rok… :)
Zgodnie z założeniami udało mi się w sirepniu pobić 3 rekordy:
- w ciągu doby: 413 km - w ciągu tygodnia: 1002 km - w ciągu miesiąca: 1906 (jak dotąd)
Jak ktoś ma ochotę czasem trochę poczytać wypocin, to zapraszam do obserwowania -> #byczysnarowerze
@tenodbiletow: chwile zwątpienia miałem tylko na początku wyjazdu, gdy garmin wskazywał mi że do celu mam 402 km :) później juz z górki @metaxy: wiedziałem że jesteś umówiony na te lajkoniki, poza tym decydowałem na szybko.
Katowice – Wiedeń
Udało mi się dojechać do Wiednia w ciągu jednego dnia :)
Wyjechałem około 4 nad ranem, więc początkowo całkiem chłodno. Po początkowych problemach z nawigacją (nie ogarniała takiego długiego śladu), po 3 godzinach jazdy melduję się na granicy z Czechami, w Bohuminie. Pierwszy dłuższy postój zrobiłem w Ostravie. Dużym błędem był wjazd do centrum - straciłem kupę czasu i trochę nerwów by powrócić na moją trasę. Nauczka na przyszłość by omijać z daleka centa miast przy tego typu jeździe.
Dalej był 240 km odcinek przez Czechy, czyli pagórkowato. Tu pozytywne zaskoczenie – super infrastruktura i wielka przyjemność z jazdy. Kilkadziesiąt km przejechałem po ścieżkach dla rowerów wzdłuż rzek. Jeśli drogi to w większości z poboczem. No i kultura jazdy zupełnie inna. Tylko raz samochód wyprzedził mnie niebezpiecznie blisko. Nikt nie wymuszał „bo rowerzysta to zdążę”, kierowcy czekali aż sobie spokojnie przejadę. W ten sposób #300 km przejeżdżam poniżej 12h netto, odcinkami również szutrowo.
Czar prysł po wjechaniu do Słowacji. Tu zastał mnie zmrok i straszne dziury przeplatane muldami, więc prędkość mocno w dół. Od tej pory jechałem już ostrożnie by nie ryzykować poważniejszej awarii. Zdarzało się że nie było drogi którą miałem na mapie (wyznaczoną przez plannera Stravy z opcją USE POPULARITY) i wjeżdżałem w jakieś kałuże i błoto pośrodku niczego, w całkowitej ciemności. Myślałem wtedy „#!$%@? gdzie ja w ogóle jestem! 300 km od domu w jakichś krzakach pod Austriacką granicą. Ciekawe co zrobię jak mi lampka padnie :)”
Rezygnując ze wskazówek nawigacji udaje mi się dotrzeć na przedmieścia Bratysławy. Pierwotnie planowałem z tego miejsca dojechać znaną mi już trasą rowerową wzdłuż Dunaju, m. in. przez piękny Hainburg, jednak pomyślałem że po ciemku to i tak bez sensu i końcowe 50 km przeleciałem dobrymi asfaltami mijając kilka ładnych, małych miejscowości. Do samego Wiednia dotarłem jakoś o 2 w nocy. Pokręciłem się po centrum, zjadłem i uciąłem ze trzy kilkunastominutowe drzemki, na rynku pod katedrą św. Szczepana ;) Odjazd autokaru miałem o godzinie 8:50, więc miałem jeszcze sporo czasu na ogarnięcie się w toalecie na nowym dworcu, poskładanie roweru itp. Kierowca początkowo odmawiał zabrania roweru, ale w końcu się zgodził kręcąc nosem (przekonałem go argumentem że przecież nie mam innego bagażu). Drugi z kierowców, już w Katowicach powiedział że następnym razem mnie nie zabierze z rowerem i żeby się oduczać takich przejazdów. Cóż…
Rok temu uczciłem mój rok od #rzucampalenie tym przejazdem:
http://www.wykop.pl/wpis/9406276/55-991-404-55-587-w-koncu-zrealizowalem-plan-na-40/
W tym roku, na drugą rocznicę, postanowiłem zrobić coś podobnego i padło na Wiedeń. Pomimo że dystans podobny, to tym razem miałem trochę górek i chociaż były niewielkie, to skutecznie wybijały z rytmu (łącznie wyszło około 2500m w górę). Dodatkowo po wszystkim czuję się całkiem dobrze, więc uważam że postęp jest, co cieszy :)
Na dystans 500 km w ciągu doby nie czułem się jeszcze gotowy, może za rok… :)
Zgodnie z założeniami udało mi się w sirepniu pobić 3 rekordy:
- w ciągu doby: 413 km
- w ciągu tygodnia: 1002 km
- w ciągu miesiąca: 1906 (jak dotąd)
Jak ktoś ma ochotę czasem trochę poczytać wypocin, to zapraszam do obserwowania -> #byczysnarowerze
Endo: https://www.endomondo.com/users/6488624/workouts/587711555
#100km #200km #400km
#rower #wyprawyrowerowe #turystyka
#rowerowyrownik
@metaxy: wiedziałem że jesteś umówiony na te lajkoniki, poza tym decydowałem na szybko.
Komentarz usunięty przez moderatora
Max prędkość z endo ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°)
@peradon: Polski Bus :)