Wpis z mikrobloga

#postmanstories

Historia zawiera elementy, które mogą zostać uznane za drastyczne. Wiem, że może się to dla mnie skończyć moderacją i warnem. Proszę o wyrozumiałość ale muszę to wyrzucić z głowy. Nie chcę aby ktoś poczuł się obrażony dlatego ostrzegam na wstępie.

Tradycyjnie pojawiłem się u pana A. na papierosa. Zapukałem do drzwi jego garażu, poczekałem na ,,Proszę,, i wszedłem. Złapałem za rozkładane, plażowe krzesło i usiadłem na wprost gospodarza. Odpaliłem papierosa, zaproponowałem panu A. jednego ale grzecznie odmówił, twierdząc, że skoro już tyle nie pali to postara się wytrwać w postanowieniu. Podziękował za przestrzeganie umowy, zawartej pomiędzy nami pierwszego dnia jego tytoniowego odwyku. Umowa miała jeden punkt. Za każdym razem gdy będę go odwiedzał mam mu zaproponować papierosa, dzięki temu będzie mógł hartować swoją silną wolę. Jak do tej pory wytrwał w postanowieniu.

Zaczęliśmy rozmawiać. O pogodzie, o przewidywanym czasie przyjścia wiosny, narzekaliśmy sobie nawzajem. Ja zmęczony, on schorowany. Minuty mijały spokojnie, papieros powoli się kończył. Gdy wstałem aby się pożegnać zobaczyłem, że nad stołem, przy którym zwykł majsterkować pan A, wisi anioł.

- Panie A. a cóż to za anioł? - zapytałem mimochodem.
- A znalazłem przy śmietniku. Ktoś wyrzucić chciał. Zostawiłem sobie. Kiczowaty ale ładny. Pewnie później go spale bo nie w śmietniku jego miejsce.

Pokiwałem głową w geście zrozumienia dla jego toku rozumowania. Rzekłem ,,Do widzenia,, i udałem się w kierunku wyjścia.

- Old Postman, a ty jesteś uczciwy? - zapytał ni stąd, ni zowąd pan A.
Odwróciłem się w jego stronę. Pan A. patrzył na plastikowego anioła z wyrazem zamyślenia.
- Staram się panie A. Wychowano mnie na uczciwego - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Bo widzisz, ja nie zawsze byłem uczciwy. Nie zawsze robiłem dobre rzeczy. Każdy ma coś na sumieniu. Każdy codziennie żałuje czegoś co zrobił. Drobny szczegół może nam przypomnieć to co zrobiliśmy w przeszłości. Nawet jak jesteś stary to żałujesz tego co zrobiłeś jako gówniarz. Old Postman, a zabiłeś kiedyś?
Popatrzyłem uważnie na pana A. zastanawiając się skąd to pytanie i co ono zwiastuje. Wróciłem na swoje miejsce, usiadłem.
- Nie. A pan? - zapytałem siląc się na spokój w głosie i obawiając się tego co mogę usłyszeć.
Zapanowała cisza. Trwała chwilę. Krótką, bardzo nieznośną chwilę.
- Człowieka nie zabiłem. Psa i kota. Do tej pory to pamiętam i żałuję, mimo, że wyboru nie miałem.
Zapaliłem papierosa i odetchnąłem z ulgą. Z takim wyznaniem byłem sobie w stanie poradzić.
- Nie sprawiło mi to przyjemności - kontynuował A. - musiałem to zrobić. Miałem z siedemnaście lat. Pojechałem do ciotki na wakacje. Ciotka hodowała kury. Żyła ze sprzedaży jaj i tych kur. Miała kota, który polował na pisklaki. Nie mogła sobie z nim poradzić. Przyłapałem go kiedyś jak wybiegał z kurnika z pisklakiem w paszczy. Złapałem skubańca. Wypuścił co w pysku miał. Stanąłem przed wyborem co zrobić; albo go puszczę i nadal będzie szkodził albo zrobię z nim porządek. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Dzieciak, adrenalina, chęć popisania się. Nie wiem. Złapałem go za tylne łapy. On w obronie wbił mi się pazurami w rękę. Do tej pory mam bliznę, nieźle mnie rozciął wtedy. Niewiele myśląc zacząłem nim kręcić za te tylne łapy, niczym sznurkiem z kamieniem na końcu. Uderzyłem nim o ścianę. Popatrzyłem obojętnie, wziąłem szpadel i poszedłem go zakopać
Popatrzyłem na niego zdumiony. Oczy miałem szeroko otwarte z niedowierzania. Głęboko zaciągnąłem się dymem z papierosa. Powoli wypuściłem dym aby dać sobie czas na przetrawienie tego co usłyszałem. Pan A. znów spojrzał na plastykowego anioła. Tym razem jego oczy wyglądały na wilgotne.
- Ale dlaczego pan...
- Nie myśl, że jestem złym człowiekiem - przerwał mi pan A. - to był odruch. Byłem młody, głupi, nie myślałem.
Znów zapanowała cisza. Teraz trwała już dłużej. Z jednej strony nie chciałem się niczego więcej dowiedzieć, z drugiej, byłem ciekaw.
- A pies? - zapytałem niepewnie.
- Miałem takiego psa. Przyjaciel. Wierny bardzo. Gdy grałem na akordeonie on wył jakby chciał śpiewać. Codziennie gdy wracałem z pracy wychodził na przystanek aby mnie przywitać. - pan A. zamyślił się a jego oczy zaszkliły się - Pewnego razu coś mu strzeliło do głowy i zaatakował króliki, które hodowałem. Przyłapałem go jak zagryzał jednego. Podbiegłem aby go odstraszyć a ten rzucił się na mnie z zębami. Złapał mnie za rękę. Wgryzł się mocno. Drugą ręką złapałem go za kark i puścił ale nie przestał warczeć. Chciał mi zrobić krzywdę. Złapałem za siekierę, przycisnąłem psa do ziemi i zrobiłem co musiałem. Żal mi go było strasznie.

Pan A. odwrócił wzrok. Ja spojrzałem w ziemię. Pełen myśli skończyłem papierosa. Przez ten czas nie odzywaliśmy się do siebie. Wiedziałem, że usłyszałem właśnie coś czego nikt inny nie wiedział. Niewiele myśląc skręciłem następnego papierosa. Paliłem i myślałem. Pan A. odezwał się pierwszy.
- To wydarzyło się dawno temu a ja ciągle mam wyrzuty sumienia. Nikt nie jest święty.
- To prawda. Nikt nie jest święty - odpowiedziałem ze zrozumieniem.
Spojrzałem mu prosto w oczy i widziałem prawdziwy wstyd za to co zrobił.

#truestory #18plus #sadstory
Pobierz
źródło: comment_UzIwyLLDBXl9uYYaSY1L9jnOufJkvy3r.jpg
  • 28
@Old_Postman chciałabym dojść do tego "dlaczego" i co mną kierowało. Przecież teraz jak słyszę o krzywdzie, którą ktoś wyrządzi zwierzęciu, albo nie tak dawno auto przy mnie potrąciło psa w nocy to płakałam i siedziałam nad nim i czekałam na jakiegos przejazdnego, żeby go wziął do schroniska. Ogh.
@Old_Postman: ciekawie piszesz a i opowieść fajna.
Nie widzę zbyt dużej winy w tym facecie. Sam osobiście bym pewnie przynajmniej zdrowo kopnął psa, który zaczął by mnie gryźć i niszczyć mój dobytek (podobnie jak kota). Co więcej, nie widzę nic złego w zabiciu zwierzęcia, gdy to ono stale zagraża Tobie/Twojemu dobytkowi - chociaż pewnie co innego myśleć, co bym zrobił w takiej sytuacji, a faktycznie zrobić coś takiego i następnie radzić
@Old_Postman: Wiem, że łatwo mi oceniać czyjeś emocje, ale trochę mnie smuci, że ludzie się takimi rzeczami zadręczają. Psa zabił w samoobronie, zabicie kota też miało jakieś usprawiedliwienie.

Jeden mój znajomy był zmuszony odstrzelić swojego psa (miał legalną broń myśliwską), drugi wezwał fachowca do uśpienia. Z podobnych powodów, ale te psy dziczały stopniowo. Nie słyszałem, żeby któregoś z nich dręczyły wyrzuty sumienia, a kilka razy się razem piło, to pewnie by
@Old_Postman: nawet jesli mam racje, to pewnie sie nie przyznas, a jesli nie, to moze podsune tobie/komus fajny pomysl.
Zajales sie inna, ciekawa forma reklamy swojej osoby, podszywajac sie pod listonosza na takim wykopie, by uwiarygodnic swoje opowiesci i zrzucic na sb deszcz atencji? W trakcie pisania ksiazki piszesz krotkie opowiadania (jak to na gorze), by przyzwyczaic publike i dac sobie rozglos. Ludzie wiedza, czego sie po tobie spodziewac i ty
@Old_Postman: Pióro dobre ale historia jakoś nie zrobiła wrażenia na mnie, Ojciec opowiadał jak za dzieciaka z braćmi łapali sierściuchy bo było ich zbyt dużo, wchodziły w szkodę, łapały kury i z nudów kombinowali, najstarszy miał przez pewien czas ksywę elektryk, 230V, wiadro i tylko sierść się jeżyła a skubańce dalej żyły.