Wpis z mikrobloga

Mirki macie takie osoby, które zniknęły z waszego życia i żałujecie, że nie zrobiliście czegoś aby zostały?
Właściwie nie mam tu na myśli byłych partnerów/partnerek ale w swoim czasie dobrych przyjaciół czy jakichś członków rodziny.

Mnie dziś złapała mocna tęsknota za moją dawną przyjaciółką z którą byliśmy przez ponad 4 lata bardzo zżyci.
Nie był to #friendzone (próbowaliśmy związku, ale gdy pojawiała się presja to z automatu nasze relacje się psuły więc postanowiliśmy nie niszczyć tego co mamy i pozostać przyjaciółmi).
Wiele różnych, dziwnych sytuacji razem przeżyliśmy. Jakby to wszystko nagrać to idealnie wpasowałoby się do jakiegoś serialu o młodzieży xD
Wszystko zaczęło się psuć ponad rok temu gdy poznała chłopaka, który robił jej straszne awantury o mnie (zazdrość motzno) i poprosił ją aby zerwała ze mną kontakt.
Olała jego prośbę i zamiast urwać kontakt to zachowywała się wręcz przeciwnie - chciała mi udowodnić jak wiele dla niej znaczy ta przyjaźń.
Mi jednak w głowie zaczęły się pojawiać myśli, że "w--------m się między wódkę a zakąskę" i zacząłem się powoli wycofywać.

W końcu po ponad pół roku związku zaszła w ciążę i postanowili wziąć ślub (brzmi jak pato, ale tak nie jest. To się nadaje na osobny wpis :P).
Zostałem na niego zaproszony (dwa dni przed samym ślubem więc zapewne rozkminy czy mnie zaprosić były spore).
Odpisałem tylko, że nie jestem pewien czy dam radę przyjechać, ale na 80% tak i jeszcze jej to potwierdzę.
Na ślub nie przyjechałem i do niej się też nie odezwałem bo stwierdziłem, że jeszcze przeze mnie coś tam się o--------i.
Do dziś nie mamy żadnego kontaktu a ja żałuję, że nie przyjechałem bo zapewne z jej obecnym mężem mógłbym się jakoś dogadać (tym bardziej, że z relacji ludzi wiem iż są mega szczęśliwym młodym małżeństwem) i z nią nadal się przyjaźnić.
Wtedy jednak myślałem inaczej i teraz nawet nie wiem jak mógłbym się do niej odezwać.

#rozkminy #przemyslenia #feels
  • 16
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@sniegi: Mamy, mamy. Nawet niekoniecznie muszą to być #rozowepaski , ja bardziej żałuję kilku kumpli, z którymi zrywałem kontakty ot tak, bo jakieś zmiany typu inna szkoła/inna praca/inne towarzystwo, a później człowiekowi zaczyna brakować pomysłów i wychodzi na to, że te odpalone znajomości mają dużo punktów zaczepienia: podobne hobby, ta sama muzyka, te same imprezy i masz wrażenie, że gdyby poszło inaczej to można by się z nimi
  • Odpowiedz
@sniegi: Ja miałem kiedyś zdecydowanie więcej znajomych niż teraz. Sporo fajnych ludzi, część w internetach, część w rzeczywistości. I jakoś... poznikali wszyscy. Mają teraz swoje życia, swoje, inne już środowiska. A co do tych z internetu, to jakoś szybko wypalają mi się takie znajomości. Nagle, niemal z dnia na dzień, okazuje się, że niezbyt jest o czym gadać. Zwyczajnie przestaję odczuwać chęć rozmowy, przestaję widzieć jej sens. I się wycofuję.
  • Odpowiedz
  • 7
@sniegi: Nie ma nad czym dumać. Wystarczy że do niej napiszesz tu na prawdę nie potrzeba żadnych wyrafinowanych planów. Zapytaj się po prostu normalnie co u niej słychać, jak dzieciak.

Tylko nie zaczynaj od przeprosin, jak odpisze i będzie chciała rozmawiać to sobie wszystko wyjaśnicie.
  • Odpowiedz
@sniegi: życie. Sam tak straciłem kilka fajnych przyjaźni. Po lekkiej kłótni z njalepsza przyjaciółka przestalem sie do niej odzywać i zerwałem kontakt. W pierwszej pracy poznalem kilka fajnych osób, po zmianie pracy przestalem sie z nimi kontaktować. W kolejnej pracy znow pojawila sie naprawdę fajna ekipa. Tym razem naprawde zalezalo mi na nich i obiecywalem sobie ze nie bedzie jak ostanio. I znów jak zaczelismy zmieniać dzialy i awansować to
  • Odpowiedz
  • 1
@sniegi: Chyba każdy ma takie znajomości. Ja miałem znajomą z którą pisałem (między innymi listy) kilka lat na przełomie liceum i studiów. Strasznie żałuję że nigdy się nie spotkaliśmy, bo dystans kilkuset kilometrów to było za dużo dla mnie by zaryzykować i ruszyć w podróż.
  • Odpowiedz
@sniegi: Ja miałam taką sytuację. Przyjaźniłam się z chłopakiem przez prawie 10 lat, byliśmy trochę jak brat i siostra, świetnie się rozumieliśmy, ale przy tym zero chemii. Zresztą on cały czas miał dziewczynę-narzeczoną, ja z kolei zaliczyłam po drodze kilku partnerów, w sumie nieistotne. Trochę w pewnym momencie zaczęło się między nami psuć, czy inaczej - rozchodziły się nasze drogi, bo on to taki wieczny Piotruś Pan, któremu nie przeszkadza,
  • Odpowiedz
@sniegi: Yep. Masa osób z mojego rodzinnego miasta, z którego wyprowadziłem się mając 10 lat. Nie wiem, może mogłem robić więcej, aby utrzymywać z nimi kontakt, no ale tego nie robiłem. A teraz chyba już jest za późno.
  • Odpowiedz
Nie był to #friendzone (próbowaliśmy związku, ale gdy pojawiała się presja to z automatu nasze relacje się psuły więc postanowiliśmy nie niszczyć tego co mamy i pozostać przyjaciółmi).


@sniegi: Nigdy, ale to nigdy nie pojmę takich rzeczy. Nie czujesz nic więcej? Nie wiąż się. Czasem się zastanawiam ile ludziom potrzeba do tego by być razem, ale najwyraźniej niewiele
  • Odpowiedz
@sniegi: Miałam w gimnazjum taką bardzo dobrą koleżankę, może nie przyjaciółkę, ale z nią się najlepiej dogadywałam. Ogólnie taka dusza towarzystwa, wszyscy się z nią lubili, ale siedziałyśmy ze sobą w ławce na mojej ulubionej fizyce i na jej ulubionej geografii, więc myślę że obie strony ceniły sobie tę znajomość. Chciałam pójść do tego samego liceum co ona, ostatecznie wybrałam inne. Nie żałuję, spędziłam tam trzy wspaniałe lata swojego życia,
  • Odpowiedz