Wpis z mikrobloga

Kur*a Mirki, jaka akcja...

mój #rozowypasek strasznie przygotowywał się do wizyty #koszulok ( #ksiadz ). Strasznie przeżywała, itd. Ja jej powiedziałem, że chce, to niech go sobie podejmuje. Mnie przy tym nie ma. Od rana mycie podłogi, odkurzanie, pronto, szmatki, prasowanie obrusu itd. Jakieś krzyże powyciągała, świeczki, ch*j wie co tam jeszcze było.
Wybiła pora wizyty, ja siedzę sobie cicho w pokoju na górze - nie ma nie dla nikogo - a różowa lata od drzwi do pokoju i tak non stop. W pewnym momencie dzwonek do drzwi, nasł#!$%@?, czy już się ta #hipokryzja rozpoczęła, jednak gdzie tam, różowa nie poszła otworzyć drzwi...
Po 5 minutach przyleciała do mnie, że kategorycznie mam się ubrać i zejść, bo jak nie to #ban w domu na wszystko. No dobra, zwlekłem się, różowa zadowolona ale klechy nie widać. Różowa zaniepokojona wygląda przez balkon, a ten już sobie poszedł dalej!
Zaczynam się z niej śmiać, że głupia jest, że mu nie otworzyła, a ta mówi, że ona nie odróżnia dźwięku domofonu od dzwonka... Jebłem #heheszki jeszcze bardziej i mówię jej, że nasz domofon NIE DZIAŁA i co ona zrobiła... a ona, że otworzyła furtkę z domofonem...
To się nazywa #logikarozowychpaskow w pełnej okazałości. Teraz siedzi różowy #przegryw i ryczy. Jak zszedłem na dół, to powiedziała, że mam ją zostawić w spokoju. Słyszę jak tam szlocha, jednak nic nie mogę zrobić.

Ogółem, to piękny przykład hipokryzji. Do kościoła różowa nie chodzi, jednak kleche bardzo chętnie by podjęła.

#truestory #coolstory
  • 12