Od pięciu miesięcy codziennie, dzień w dzień, wychodzę na #spierdotrip (nie było jeszcze ani jednego razu gdy tego nie zrobiłem). Zacząłem to robić w kwietniu, po tym jak dowiedziałem się że miejscowa parafia organizuje pielgrzymkę 16km, której trasa obejmowała przydrożne krzyże/kapliczki i inne miejsca tego kultu. Pomyślałem że nie będę gorszy i sam zrobię 10km, bo skoro stare baby mogą to dlaczego nie ja. No i jak wróciłem po tych 10km do domu to czułem się jakby cała ta pielgrzymka się po mnie przebiegła kilka razy: ból stóp, odciski inne takie. Pomyślałem że nie, tak być to nie będzie i od od tamtego czasu codziennie robiłem po 10km minimum aż w końcu będę w stanie to zrobić bez zadyszki i bez przystanków co 2 km na papieroska ( ͡° ͜ʖ ͡°) Po czym kontynuuję to po dziś dzień
No więc co się zmieniło:
*redukcja wagi z 95kg do 81kg (na ten moment przytyłem do 85kg ale nieważne) 81kg miałem już w drugim miesiącu spierdotripów
*rekompozycja sylwetki - od dwóch miesięcy mam pierwszy raz w życiu widoczną kratę na brzuchu i żyły na bicepsie (ʘ‿ʘ)
*poprawa wydolności
*poprawa samopoczucia - może to wynikać z ograniczenia wykopu, co prawda. chociaż ograniczenie wykopu może wynikać właśnie z tego że nie mam czasu wieczorem, bo
No więc co się zmieniło:
*redukcja wagi z 95kg do 81kg (na ten moment przytyłem do 85kg ale nieważne) 81kg miałem już w drugim miesiącu spierdotripów
*rekompozycja sylwetki - od dwóch miesięcy mam pierwszy raz w życiu widoczną kratę na brzuchu i żyły na bicepsie (ʘ‿ʘ)
*poprawa wydolności
*poprawa samopoczucia - może to wynikać z ograniczenia wykopu, co prawda. chociaż ograniczenie wykopu może wynikać właśnie z tego że nie mam czasu wieczorem, bo
Pracuję w firmie IT 2,5 roku. To moja pierwsza praca. Na początku bardzo się ciszyłem, że ktoś mnie wziął i mi zaufał, ale teraz już mam dość tej firmy.
Nie jest to korporacja tylko mała, rodzinna firma. Na papierze fajnie, w praktyce od kilku miesięcy wracam do domu cały zestresowany.
1. Właściciel firmy ma zasadę: zero inwestycji, zero podwyżek, zero szkoleń, a za zaoszczędzone pieniądze nowe Audi albo wakacje na Malediwach.
2. Czuję się jak śmieć. Inaczej się nie da powiedzieć. Zarabiam minimalną krajową, staję na rzęsach żeby jakoś to wszystko spiąć do kupy żeby klienci nie zrezygnowali a co dostaję w podziękowaniu od klienta? "jesteś d--a a nie informatyk".
3. Sytuacja z dzisiaj. Klientowi padł dysk w komputerze i cała historia firmy poszła się kochać. Poczta, faktury, dokumenty. Wszystko jednym słowem. Kopii zapasowej nie ma bo "coś". Zgadnijcie kto musiał świecić oczami przed klientem? Właściciel? Nie, ja. Ja musiałem wysłuchiwać tak jakby to moja wina była, że wszystko przepadło i nie umiem tego odzyskać (nie z kopii, kopie zapasowe to marnowanie pieniędzy, przecież teraz są programy do odzyskiwania danych - słowa klienta).
Ja